Odcinek 16

            Pierwszy raz tak bardzo niecierpliwiłam się przed przyjściem Briana. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek przyjmę go do domu z otwartymi rękami. Z tego całego stresu umyłam okna i zmieniłam firanki, a gdy rozległ sie dzwonek do drzwi rzuciłam wszystko i pobiegłam otworzyć Brianowi. Wszedł do środka trzymając w dłoni plik zwiniętych w rulon papierów. Popatrzyłam na niego, ale nic nie powiedział tylko ruszył do salonu i usiadł na sofie.
- Ta sprawa dotyczy także Matta? – spytałam przerażona
- Na razie wolałbym porozmawiać tylko z tobą – odpowiedział spokojnym tonem.
W mojej głowie kotłowało się tysiące negatywnych myśli. Nie umiałam poukładać ich w jeden logiczny ciąg. Wszystko się we mnie trzęsło, czułam, że zaraz wybuchnę jak nie dowiem się co było powodem naszego spotkania. Martwiłam się o Zackiego, nawet nie myślałam już o tym, że być może zdradzał mnie z jakąś kelnerką. Nie byłam co do tego przekonana, bo nie ufam Brianowi. Zawsze zwala na Zackiego całe gówno, a ja nawet nie wiem dlaczego, przecież to jego kumpel, najlepszy przyjaciel.
Popatrzyłam na Briana, który zaczął czytać papiery, które przyniósł ze sobą. Nie wytrzymałam.
- Możesz do cholery powiedzieć o co chodzi?! – krzyknęłam
Zauważyłam, że trochę się przestraszył, bo popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Przeczytaj to – podał mi pomiętą kartkę. Otworzyłam ją, a w środku znajdował się tylko numer. Popatrzyłam na Briana pytająco.
- Po cholerę mi numer jakiejś twojej psychicznej fanki? – zapytałam oddając mu kartkę
- Też tak myślałem na początku, ale do numeru została przyklejona mniejsza kartka z napisem Zacky nie wiedziałem o co chodzi, ale zadzwoniłem tam i okazało się, że Baker został porwany, oni żądają okupu za niego – powiedział już nieco zdenerwowany.
Nie docierały do mnie jego dalsze słowa. Słyszałam tylko urywki jego wypowiedzi. Nie potrafiłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Jak można być takim dupkiem jak Brian i pozwolić mu na samowolkę? Jako zespół powinni trzymać się razem, nawet na imprezach. Czy tylko ja jestem w pełni świadoma, że na takich imprezach niebezpieczeństwo czai się za rogiem?
- Kurwa Brian, wy jesteście niepoważni? Nie dość, że mówiłeś do mnie o Zackym takie rzeczy, że byłam na niego zła i nie chciałam go widzieć to jeszcze pozwoliłeś mu opuścić klub bez was! Ty jesteś nienormalny! – krzyknęłam, a z moich oczu zaczęły wylewać się łzy.
- Przestań – podszedł do mnie i chwycił mnie za ręce, którymi energicznie wymachiwałam
- Puść mnie – szarpnęłam się raz, drugi, trzeci, ale nie poskutkowało. Coraz mocniej zaciskał dłonie na moich nadgarstkach.
- Nie szarp. Uspokój się – powiedział łagodnym tonem, ale to i tak nie poskutkowało. Wpadłam w histerię. Upadłam na ziemię i zaczęłam się trząść. Czułam zalewający mnie zimny pot, łzy przestały wypływać, a w uszach zaczęło głośno piszczeć. Zamroczyło mnie i opadłam bezsilnie na podłogę.
            Ocuciły mnie krople wody delikatnie opadając na moją twarz, ktoś trzymał moje nogi w górze, a do ucha szeptał mi znajomy głos.   
- Cuci się – ktoś krzyknął. Nie byłam w stanie poznać głosów.
Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam Briana nachylającego się nade mną, potem ktoś upuścił moje nogi. To był Matt. Uniósł moją głowę do góry i dał mi szklankę wody, którą wypiłam jednym haustem. Czułam na swoim ciele nieprzyjemny pot. Nie wiedziałam co się dzieje. Przez chwilę widziałam twarz Zackiego, ale po chwili zorientowałam się, że jest nieobecny.
- Brian, przenieś Rose na sofę. Musi nabrać sił. Nie ma potrzeby zawozić jej do szpitala, nie raz zdarzały jej sie takie napady, gdy coś ją zdenerwowało – powiedział Matt.
Brian podniósł mnie z podłogi i położył mnie na sofie kładąc sobie moją głowę na kolana. Chciałam ją jak najszybciej zabrać, ale nie miałam sił na jakikolwiek ruch, więc byłam skazana na chwilową bliskość z pożal się Boże panem Brianem.
- A więc tak. Słuchajcie – zaczął Matt, a ja podniosłam głowę i zauważyłam, że oprócz nas, w pokoju znajduje się Jimmy i Johnny – Nasz przyjaciel jest w niebezpieczeństwie. Musimy go jak najszybciej uratować, bo nie wiadomo kto go przetrzymuje, w jakich warunkach i co jest w stanie mu zrobić. Miejmy nadzieje, że Zacky wyjdzie z tego cało, bez żadnych siniaków.
- Matt, pozwól, że przerwę – odezwał się Jimmy – Jestem cholernie wkurwiony tą całą sytuacją.  Może zamiast siedzieć tutaj bezczynnie zadzwonimy do tych gości, damy im okup i odzyskamy przyjaciela.
- To nie będzie takie proste – przerwał Brian
Wszyscy popatrzyliśmy na niego pytająco. Wyjął telefon z kieszeni i zaczął szybko czegoś szukać. Położył telefon na stole, a w nim rozległy się sygnały oznaczające połączenie. Po chwili usłyszeliśmy głosy. Jeden nieznajomy, jakby przerobiony w jakimś programie, a drugi to głos Briana.
B: Dzień dobry, właściciel tego numeru zostawił kartkę u mnie w kurtce
N: Zamknij się i słuchaj. Mamy twojego kolegę Zackiego. A ty i twoi koledzy macie dziewięćdziesiąt dwie godziny na okup za niego. W przeciwnym razie dzień za dniem wasz kolega zacznie coraz bardziej cierpieć.
B: Okupu? Co masz na myśli?
N: Chcemy w zamian Rosalie Sanders. Znasz taką? Ja myślę, że tak.
B: Ale to jest …
Po drugiej stronie rozległ się sygnał zajętości. Przeraziłam się,  nie mogłam oddychać. Coraz bardziej stawałam się zagrożona. Ja i moi bliscy. Nie zdawałam sobie z tego sprawy aż do dzisiaj. Czyli co? Za cztery dni nic po mnie nie zostanie? Być może zostanę zakatowana na śmierć jeżeli wydadzą mnie tym wariatom w zamian za Zackiego.
- Matt co teraz będzie? – zapytałam podnosząc się do góry. Zaczęłam płakać.
- Mała, nie oddamy cie nikomu. Jesteś bezpieczna – Matt podszedł do mnie i wtulił mnie sobie do piersi. Zaczął głaskać mnie po głowie, a ja coraz bardziej zaczynałam się obawiać. Już nie chodziło o mnie, tylko o Zackiego, o jego zdrowie, a nawet być może życie.
- Dlaczego ja nie mogę mieć normalnego życia? Nawet faceta znaleźć sobie nie mogę – otarłam łzy i wstałam na nieco chwiejnych nogach. Ruszyłam ku górze i po chwili znalazłam się na łóżku w swoim pokoju. Skuliłam się, a moje serce przyspieszyło. Ze strachu i nerwów. Nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat, nawet nie usłyszałam jak drzwi do pokoju się uchylają. Ocknęłam się dopiero wtedy, gdy materac w moim łóżku się załamał. Podniosłam głowę i zauważyłam Briana ze zwieszoną głową.
- Kazali mi tu przyjść – powiedział cicho
Prychnęłam.
- I co? Głaskać mnie po główce? Kurwa jestem prześladowana przez jakiś psychopatów. Ty też do nich należysz. Spieprzyłeś moje życie! Jak tak bardzo przeszkadzał ci związek mój i Zackiego to trzeba było powiedzieć, a nie robić jakieś jebane podchody i zrażać mnie do niego – odwróciłam się od niego i popatrzyłam przed siebie pustym wzrokiem. O niczym nie myślałam. Chciałam, żeby wszyscy dali mi święty spokój.
- Przepraszam – dotknął moją dłoń, którą natychmiast mu wyrwałam – Nie wiedziałem, że to się tak skończy.
- A kurwa jak? Zerwalibyśmy ze sobą i byłbyś szczęśliwy, tak? – krzyknęłam
- Nie, to nie o to chodzi – pokręcił głową
Usiadłam na łóżku i szturchnęłam go w ramię
- A o co? Od zawsze, odkąd tylko się znamy masz do mnie o coś pretensje. Może nawet o to, że żyję i że jestem ważną osobą dla Matta, że nie masz go tylko na własność
- Nie rób ze mnie geja – przerwał mi
- Ale tak się zachowujesz. Mówisz mi, że ja jestem niedojrzałą gówniarą, której nikt nigdy nie pokocha, ale spójrz na siebie. Pokazujesz światu jakim jesteś egoistą i hipokrytą. Niby taki miły jesteś dla Zakciego, ale na pewno nieźle mu mydlisz oczy, że ja jestem najgorsza na świecie, tak samo jak mi. Zastanów się na tym co robisz. Królewicz od siedmiu boleści się znalazł
Nie myślałam, że aż tak mnie poniesie, ale nikt by mu nie powiedział tego co ja, więc musiałam sie przełamać i powiedzieć mu prawdę w oczy. Mam nadzieje, że go zabolało, bo wyglądał na przybitego.
- Możesz mnie wysłuchać?
- Tylko żeby to nie było kolejne kłamstwo, bo wtedy ty znajdziesz się tam gdzie Zacky.
- Mój problem polega na tym, że odkąd założyliśmy zespół wszystko kręci się wokół ciebie. Matt nigdy na nic sobie nie pozwalał, bo zawsze ty byłaś przeszkodą. Jimmy tak samo się pilnował, bo ty … byłaś dla niego najważniejsza. Zapewne nie mówił ci tego, ale kochał cię jak wariat. Nie wiem czy teraz Alice to nie przykrywka dla jego emocji, uczuć. Tylko ja wiedziałem dlaczego codziennie chodzi taki przybity. Tylko mi powiedział co tak naprawdę jest powodem jego zmartwień. Zacky też o tobie nawijał całymi dniami, nie dawałem rady. Dzień w dzień upijałem się w zaciszu domowym, tak po prostu. Z nudów. Ćpałem, jarałem. Przynosiło mi to ulgę. Zasiadałem wtedy za gitarę i tworzyłem piosenki. Wychodziło całkiem nieźle, nie mieszałem się w sprawy chłopaków. W dupie miałem ciebie i całe to ich zauroczeni tobą. To było cztery lata temu. Niewiele zmieniło się od tamtego czasu. Cały czas tworzę piosenki w ten sam sposób, uzależniłem się. Czasami, gdy puszczają mi nerwy wygarnę Zackiemu co leży mi na sercu, potem idę do domu i biorę wszystko co popadnie. LSD, metę, ganję. Wszystko po trochu.
Byłam totalnie zdezorientowana, nie wiedziałam dlaczego mówi mi to wszystko. I co mam o nim myśleć? Że jest jebniętym ćpunem? To chyba było nie na miejscu. Przydałoby się go wyciągnąć z tego gówna, ale teraz mam na głowie własne zmartwienia. I jak można brać narkotyki i chlać alkohol z nudów? To jest dla mnie niezrozumiałe, ale koleś ma taki styl życia, co na to poradzę.
- A mi po co mówiłeś te wszystkie rzeczy o Zackym, że przeleciał jakąś laskę w ubikacji, że mnie nie kocha? – zapytałam zdziwiona całą tą sytuacją, że tak bardzo sie przede mną otworzył. Nie miałam pojęcia o tym, że Jimmy darzył mnie głębokim uczuciem, które być może jest tylko przytłumione, ale i tak dalej się żarzy.
- Pozwól, że odpowiedź zatrzymam dla siebie – powiedział cicho
- Nalegam
- Rose, nie chcę cię okłamywać – wstał gwałtownie i wyszedł trzaskając drzwiami.
Przetarłam twarz dłońmi i opadłam na poduszki. Nie wiem co mam myśleć, jak sie zachować, co robić. Szukać Zackiego? Wychodzić w ogóle z domu? Nie wiem, te decyzje będą decydować o moim życiu. Nie sądziłam, że znajdę się w takiej sytuacji, jest mi ciężko, a teraz, gdy jeszcze wiem, że Jimmy coś do mnie czuje nie mogę zwrócić się do niego o pomoc. Chcę zachować z nim stosunki czysto przyjacielskie, a nie plątać się w jakieś związki z chłopakami z ich zespołu. Jeden mi wystarczy. I tak są z nim same kłopoty.
- Jeszcze jedno – Brian wystawił głowę zza drzwi – Zacky jest czysty. Nie przeleciał żadnej będąc z tobą w związku. A to, że podrywał inne dziewczyny to tylko i wyłącznie moja wina. Przepraszam – zamknął drzwi i zostawił mnie w zajebiście kłopotliwej sytuacji. Z jednej strony kamień spadł mi z serca i ucieszyłam się, że mój partner był wobec mnie lojalny.
Nie miałam zielonego pojęcia co Brian nagadał Zackiemu o mnie, ale wiem, że jest chujem, który nie liczy się z uczuciami innych. No jak można?! Przecież jak go dorwę to mu nogi z dupska powyrywam. Jednak teraz każdy mój ruch musi być ostrożny. Kto mógłby mnie tak nienawidzić? Zawsze byłam cichą osobą, która nie narażała się ludziom, a wręcz przeciwnie. Wyjęłam laptopa spod łóżka. Zazwyczaj używałam go do napisania jakiś prac, ale nic więcej. To Matt zawsze z niego korzystał, ale teraz kupił sobie swój własny, więc mi pozostał ten stary rzęch. Włączyłam Internet i zaczęłam przeglądać rockowe strony. Szukałam jakiejkolwiek informacji o Zackym, ale nigdzie nie znalazłam wzmianki o jego porwaniu. Najwyraźniej są za małym zespołem, żeby strony internetowe pisały o ich wypadkach. Sama już nie wiedziałam co miałam robić. Zamknęłam laptopa i włożyłam go na swoje miejsce. Wstałam z łóżka i zeszłam powoli na dół. Zazwyczaj jak chłopcy byli całą ekipą w naszym domu zaśmiewali się do łez, ich śmiechy czasami wzbudzały złość w sąsiadach, bo dużo razy wzywali policje, żeby ich uspokoiła. Nie przeszkadzało mi to. Lubiłam patrzeć, gdy byli uśmiechnięci, beztroscy. Jednak nie wiedziałam tak naprawdę ile mają zmartwień. Zagadką jednak dla mnie został Johnny. Nie umiałam go rozgryźć. W prawdzie był w moim wieku, ale nie umiałam do niego dotrzeć. Zawsze był radosny, uśmiechnięty i nawet, gdy chłopcy robili sobie z niego żarty zachowywał zimną krew i nie dał się ponieść emocjom. Oprócz problemów z rodziną chyba nic innego nie jest w stanie popsuć mu humoru. Myślę, że dzięki wypadom ze znajomymi odrywa się od życia rodzinnego i to jest dla niego najważniejsze.
            Weszłam do salonu i poczułam się jak na stypie. Każdy z chłopaków ubrany był na czarno, siedzieli smutni. Jak nie oni. Zrobiło mi się ich okropnie żal.
- Rose, trzymasz się? – zapytał Matt
- Jakoś muszę – uśmiechnęłam się sztucznie. Było to dla mnie naprawdę trudne. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę takich okropnych zdarzeń.
Popatrzyłam na wszystkich chłopaków. Byli przybici, a gdy zobaczyłam, że Brian powstrzymuje łzy moje serce rozbiło się na milion kawałeczków. Nie dałam rady, wplotłam palce we włosy i usiadłam na podłodze. Zaczęłam intensywnie myśleć, chciałam rozwiązać tą zagadkę. Raz na zawsze, żeby nikt nie musiał już cierpieć. Chcę ich uwolnić od zmartwień. Byłam nawet gotowa „oddać się” porywaczom w zamian za Zackiego. Wiem, że nie dałabym rady żyć ze świadomością, że to przeze mnie Zackiemu coś się stało, a w najgorszym wypadku… Nie, o tym nie mogę myśleć.
            Rose zastanów się. Kto mógłby to zrobić? Kto tak bardzo cię nienawidzi? Z kim ostatnio miałaś nieprzyjemny kontakt, kto wie, że jesteś z Zackym?
            Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Matt, jako gospodarz, poszedł otworzyć. Odpowiedź na wszystkie moje pytania stała właśnie w drzwiach. Czyż to nie prawda, że kochane siostry DiBenedetto nie darzą mnie sympatią? Kogo ostatnio uderzyłam wazonem, albo wywaliłam z domu? Miały powód żeby się zemścić. Wstałam z podłogi i zamknęłam drzwi przed nosem Valary. Popatrzyłam na chłopaków zawistnym wzrokiem.
- To te ździry! – krzyknęłam i pokazałam palcem na drzwi
- Drzwi? – zapytał Jimmy
- Jesteś naprawdę taki głupi czy tylko udajesz? – zapytałam ironicznie
- Valary i Michelle? – zapytał Brian
- No a kto mnie tak nie znosi i chciałby mi coś zrobić? Odegrać się za to co zrobiłam. Przecież to przeze mnie związek Michelle i Briana się rozpadł.
- Nie przez ciebie – przerwał mi Brian
- Nie ważne – dodałam szybko – Nie rozumiecie, że to wszystko układa się w logiczny ciąg zdarzeń?
- Ale Rose, to rozwiązanie jest za proste na skalę takiej zagadki. Przecież Michelle i Valary nie były w klubie – powiedział Brian
- Głupku, myślisz, że one bezpośrednio porwały Zackiego? Na pewno jakoś go zwabiły.
- Uspokój się Rose, jesteś przewrażliwiona na ich punkcie – Matt ujął mnie za ramiona
- Zostaw mnie – szarpnęłam barkami i podeszłam do sofy. Usiadłam między Jimmym a Johnnym i podkuliłam nogi. Byłam sfrustrowana. Myślałam, że inaczej zareagują, przyznają mi rację, jednak siedziałam w jednym wielkim błędzie. Może też bezpodstawnie osądzałam Valary i Michelle. To wszystko przez to, że są popieprzonymi pustymi wariatkami, które zawsze działały mi na nerwy. Nie umiem żyć z takimi ludźmi w zgodzie, gdy raz mi podpadli – nie ma dla nich życia z mojej strony.
- Porozmawiajmy – Jimmy wstał i wyciągnął rękę w moją stronę
- Zróbcie z tym coś, ja zaraz oszaleję – schowałam twarz w dłonie
- Dobrze – powiedział Brian. Wstał z sofy i pociągnął Matta za ramię.




 Oczami Zackiego

Nie mam pojęcia gdzie jestem. Staram się dostrzec cokolwiek w ciemności, ale wytężam wzrok na darmo. Totalna pustka, ciemnica. Nie wiem co się ze mną stało. Boli mnie potylica, więc chyba nieźle musiałem dostać po łbie. Od wczoraj nic nie jadłem, nawet nie wiem która jest godzina. Nikt nie był tutaj od momentu mojego przebudzenia, czyli parę dobrych godzin temu. Teraz czas to mój największy wróg. Martwię się o Rose i chłopaków, nie wiem jak zniosą moją nieobecność. Nie chciałem zawieść ich wszystkich, a już na pewno nie Rose. Znaczy dla mnie tak wiele, jest moim aniołem stróżem. Czasami czuję się jak największy dupek, bo nie traktuje jej tak jak powinienem. Nie pokazuje jej ile dla mnie znaczy, a wszystko co robię wygląda jakbym był do tego zmuszany. Ona tak wiele dla mnie zrobiła, pokazała mi sens życia, dała mi z niego radość, a ja nawet nie umiem jej powiedzieć jak bardzo mi na niej zależy. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nie umiem wytrzymać bez niej dnia. Ale to wszystko co powiedział mi Brian… Nie wiem co mam o tym myśleć, jak traktować jego słowa. Nie umiem myśleć racjonalnie, wszystko obraca się przeciwko mnie. Nie umiem wpuścić nikogo do swojego życia zbyt blisko. Nie chcę zranić Rose proponując jej współżycie, top byłoby płytkie, a ona jest przecież jeszcze taka delikatna i krucha. Chciałbym móc ją teraz przytulić, pocałować. Po jaką cholerę ciągnęło mnie do tych wszystkich kobiet, które nie przedstawiają żadnej wartości? Jak mogłem zranić Rose?
Nagle drzwi do pomieszczenia uchyliły się. Zasłoniłem oczy wolną ręką, bo druga była przykuta do kaloryfera. Oślepiło mnie światło i dopiero teraz dostrzegłem, że znajduje się w czymś na rodzaj piwnicy, ciemnej, zimnej i mokrej. Dobrze zbudowany mężczyzna podszedł do mnie na bezpieczną odległość, tak, abym nie dał rady go dotknąć. Nigdy wcześniej go nie widziałem, z resztą dużo nie było dane mi dostrzec, bo oślepiało mnie bijące światło za jego pleców. Nie powiedział nic. Postawił przede mną talerz z ziemniakami i kotletem. Zabrałem się za jedzenie. Byłem tak okropnie głodny, że nie czułem już chłodu. Skupiałem się tylko na pustym żołądku.
            Po skończonym posiłku opadłem na plecy, a że miałem na sobie tylko krótkie spodenki zimno, które biło z podłogi dodatkowo ochłodziło mój organizm. Ile mam tutaj siedzieć? Co jest powodem mojego porwania? Kurwa mać! Nie umiem sobie odpowiedzieć na te jebane pytania, to jest jakiś absurd. Krzyknąłem, głośno.
- Niech tu ktoś przyjdzie do kurwy!
Posłuchał mojej prośby. Drzwi uchyliły się, ale nikt nie wszedł do środka.
- Co ja tu robie?! Może mi ktoś powiedzieć? – krzyknąłem jak najgłośniej się dało
- Popatrz jaki marudny, dostał jedzenie i jeszcze mu źle – usłyszałem głos z oddali, tym razem kobiecy.
Mężczyzna tylko się zaśmiał. Nie odpowiedział na moje pytania. Zamknął drzwi i zostawił mnie jak skazańca na ścięcie głowy.

Oczami Rose


- Błagam was, zróbmy coś – zwróciłam się do pozostałych chłopaków, czyli Johnnego i Jimmiego.
Miałam już dość. Byłam wyczerpana. Nawet nie wiem czy jest sens tak bardzo się przejmować tą sytuacją, skoro Zacky z pewnością, gdy wróci na wolność zerwie nasz kontakt.
- Słuchajcie, pójdę na chwilę do garażu. Przyniosę pare papierów i pogadamy na spokojnie – powiedział Jimmy i wyszedł przed dom.
- Johnny, co tu się kurwa dzieje? – spytałam załamanym głosem
- Gdybym tylko to wiedział. Zrobiłbym wszystko, żeby ratować przyjaciela – powiedział cicho. Ujęłam jego dłoń i popatrzyłam mu w oczy. Były bardzo ładne, szaro zielonkawe. Pierwszy raz spotkałam się z takim kolorem tęczówek.
- Możesz mi coś powiedzieć? – zapytałam nieśmiało
- Pytaj, na każde pytanie znajdę odpowiedź – uśmiechnął się
Zdziwiło mnie to, bardziej stawiałam, że nie będzie chciał mi nic powiedzieć.
- Dlaczego po tym jak zaczęłam spotykać się z Zackym, Brian stał się zupełnie inny? Ciągle chce skłócić mnie i Zacka – zaczęłam
- Posłuchaj, Haner to bardzo specyficzny typ człowieka, jeżeli coś nie idzie po jego myśli, wtedy zaczyna się koszmar. Na szczęście Jimmy jest w stanie pohamować jego zapędy i ogarnąć go czasami
- Po prostu pytam, bo teraz wszystko co najgorsze spada mi na głowę. Od niedawna życie zaczęło się na mnie mścić, nawet nie wiem za co
- Rose, nie przejmuj się. Wybrniesz z tego gówna. Gwarantuję ci – uśmiechnął siei pogładził mój policzek.
- Johnny? Może to głupie o co zapytam, ale… Co powoduje, że jesteś taki szczęśliwy i nie przejmujesz się gównianymi sprawami?
- Co masz na myśli? – popatrzył na mnie zdziwiony
- Po prostu, gdy chłopcy robią ci na złość nie okazujesz złości tylko totalnie to po tobie spływa
- Nauczyłem sie tego. Moja rodzina jest jaka jest, wyrzucili na mnie dużo gnoju. Nic mi nie przepuścili, w każdym moim czynie doszukiwali się złego. Zawsze to ja byłem zły, najgorszy i najbardziej potępiany. Nauczyłem sieto olewać, nie przejmować się tym i robić to co kocham. Czyli grać. Gra mnie wyciszała, uczyłem się nowych kawałków, zamykałem Siena klucz w pokoju i tworzyłem nowe dźwięki. Pewnego razu mój ojciec wybił szybę do mojego pokoju i rzucił się na mnie z nożem. Zranił mnie w rękę. Mam na niej teraz tatuaż, żeby nie było widać blizny. Maskuję to, bo po co mam rozpamiętywać takie rzeczy? Moja rodzina ma zrytą banię – zaśmiał się
Nie wierzyłam jak można być tak pozytywnym człowiekiem, bardzo podobało mi się jego podejście do życia, a w szczególności, że rzeczywiście w życiu spotkało go dużo złego.
- Cieszę się, że nie straciłeś poczucia humoru – dałam mu sójkę w bok
- Po cholerę mam się smucić, skoro mam zajebistych przyjaciół – przyciągnął mnie do siebie i ścisnął mocno
Zaśmiałam się. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zaśmiałam się szczerze, bez żadnych wymuszanych emocji.
- Jak myślisz, kto mógł to zrobić? – zapytałam
- Nie wiem, ty serio myślisz, że to siostry?
- Teraz mam mieszane uczucia. Poczekajmy aż Matt i Brian wrócą.
            Długo nie musieliśmy czekać. Po paru minutach w drzwiach stanął Matt i Brian. Niestety bez Zackiego. Zauważyłam, że są wkurwieni.
- Tam go nie ma – warknął Matt




6 komentarzy:

  1. Najbardziej epicka jak dla mnie z całego odcinka była przemowa Briana:) O tym jak najpierw J a potem ZV się kochali w Rose. Jak on tworzył piosenki, ćpał. Nie wiem czemu ale ten fragment pewnie zapadnie mi w mózg na baaaaaaaaaarzo długi czas.
    Fajnie, że powiedział Rose, że podpuszczał ZV do podrywania i był pierwszym czarnym charakterem w tym całym zamieszaniu pomiędzy nimi.
    Pytanie tylko czemu to zrobił?
    I kufa! ZV porwany?! Łot de fak?

    OdpowiedzUsuń
  2. BRIAN I KILL YOU!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana jeszcze go nie zabijaj, poczekaj chwilę :)

      Usuń
  3. PRZEPRASZAM!!!!!!!!!
    Nadal nie ogarniam R. za to ogarniam chłopaków^^ Coś za coś ;) Jeżeli to rzeczywiście konie porwały ZV to mam nadzieję, że szykujesz dla nich straszną zemstę! ZV tak słodko opowiadał o R. awwww. Aż mi się przykro zrobiło, że kibicuję Bri... A nie, wcale mi nie przykro :P Ej, ale co to za ćpanie? Nich R. pomoże mu się z tego wydostać, pliiiisssss!!! JC tym razem robił za rozdziałowego słodziaczka, co niezwykle mi się podobało. Tylko plis, nie rób jakiejś love między nim a R. bo to już przegięcie! I tak połowa zespołu na nią leci, czego nie rozumiem. I kurde, niech nic się nie stanie ZV! Muszą go szybko znaleźć, bo kto wie co chcą z nim zrobić jego porywacze :(((((((((
    Po koncercie czekam na mnóstwoooooo rozdziałów^^ A przy okazji życzę Ci spotkania sam na sam z Bri. Zaraz po tym, jka ja wypuszczę go z moich łapek ;)
    Buziole, Pat:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku biedny ZV że przytrafiło mu się takie gówno w tym momencie był bez silny nic nie mógł zrobić a za to Rose i chłopaki mogli ale niestety nie wiedzieli za bardzo jak
    Dobrze że Brian otworzył się przed Rose i powiedział jej w sumie nie wszystko bo nie chciał jej odpowiedzieć na jedno pytanie ale to i tak było coś jeśli chodziło o Briana i mam nadzieje że jak się skończy całe to gówno to wszyscy się ogarną i że nie będzie że niee bo Rose i że Brian już nie będzie tak ćpał i pił. Niech jak najszybciej odnajdą Zackiego i żeby już wszystko dobrze i żeby się wszystko wyjaśniło .
    Obstawiam że to tę głupie bliźniaczki zabrały ZV ale no może zobaczę w następnym odcinku
    KC /Asia

    OdpowiedzUsuń