Odcinek 17


            Moje słowa nie oddadzą tego jak było na koncercie, kto był ten wie. Zabawa zajebista, chłopcy jeszcze bardziej przystojni niż na zdjęciach :)
            No i w końcu spotkałam moje kochane dziewczyny, którym dedykuję ten rozdział! Uwielbiam Was




            Przeraziłam się, gdy zobaczyłam chłopaków w takim stanie. Wulkan złości, aż się z nich wylewał. Właściwie to tylko z Matta, bo Brian był jakby nieobecny. Jego wzrok był pusty.
Sama przyznam, że wtedy też nie należałam do najspokojniejszych osób. Miałam wszystkiego po dziurki w nosie. Cała ta sytuacja nie tylko wykańcza mnie, ale i chłopaków.
- Jak to go tam nie ma? – zapytałam jednocześnie łapiąc Johnnego za rękę.
- Normalnie! – krzyknął Matt.
Przestraszyłam się, nie miałam pojęcia co go tak sfrustrowało. Nigdy wcześniej nie mówił do mnie takim tonem. Miałam złe przeczucie, że to sprawka bliźniaczek.
- Możemy porozmawiać? – popatrzyłam na Matta
Nie odezwał się. Wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą na górę. Zatrzasnął drzwi od mojego pokoju i kazał usiąść na łóżku.
- Wiem, że nie powinienem ci tego mówić, bo jesteś moją siostrą, ale jesteś też teraz jedyną osobą, której jestem w stanie zaufać. Zjebałem wszystko. Brian mnie nienawidzi – schował twarz w dłoniach.
Siedziałam wystraszona na brzegu łóżka. Wbijałam paznokcie w materac i szybko oddychałam. Nie wiedziałam co mam robić, Matt krążył po pokoju w tą i z powrotem, a we mnie rosła coraz większa niepewność.
- Za co cię nienawidzi? – zapytałam cicho
- Ma dziecko z Michelle – powiedział Brian stając w drzwiach. Podskoczyłam na dźwięk jego głosu i spojrzałam z niedowierzaniem na Matta.
- Co?! – zapytałam wstając jednocześnie
- Nie wierzę. Zamiast się cieszyć ja jestem załamany. Rose, co ja złego zrobiłem? – zapytał siadając po drugiej stronie materaca
- Spałeś z tą dziwką – krzyknęłam – Nie wiedziałam, że bierzesz wszystko co popadnie
- Ale Rose! To ona chciała – złapał mnie za nadgarstek
Brian prychnął i podszedł do niego
- Długo miałeś zamiar mnie okłamywać? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi – powiedział przygnębionym głosem – Ufałem ci tak samo jak jej. Była dla mnie odskocznią od narkotyków, a teraz okazało się, że nie tylko ona jest zakłamaną szmatą. Wszyscy w stosunku do mnie jesteście niesprawiedliwi, a potem mówicie na mnie, że odstawiam chujowiny z waszymi laskami – szturchnął Matta w bok i wyszedł szybko z pokoju. Do moich oczu cisnęły się łzy.
- Jak mogłeś? – spytałam cicho siadając obok niego
- Rose, proszę. Nic nie mów. Po prostu zrujnowałem sobie życie, teraz wszystko będzie się kręciło wokół jednego – pociągnął nosem – Nie chcę cię okłamywać. Nie chcę żadnego z was okłamywać, ale po prostu czasami nie chcę nikogo ranić drastyczną prawdą. Spałem z Michelle za plecami Briana. Jemu mówiła, że go kocha, a mi, że kocha się ze mną pieprzyć.
Wstałam z łóżka i podążyłam w stronę drzwi. Nie mogłam tego dłużej słuchać. Chciałam jak najszybciej od niego uciec.
Wybiegając z pokoju potknęłam się o stopy Briana. Utrzymałam równowagę i spojrzałam w jego oczy. Były czerwone i zamglone od płaczu. Ugryzłam się w wargi, żeby przypadkiem nie zatrzymać się obok niego. Zbiegłam na dół i wyszłam z domu. Nie zwracając uwagi na wszystko biegłam przed siebie, aż wpadłam na Aarona.
- Cześć mała! Gdzie ci tak spieszno? – zaśmiał się
- Muszę uciec od wszystkiego. Nie mam na nic siły
- Chodź do mnie. Napijemy się czegoś – złapał mnie za ramię i poszliśmy w stronę jego domu.
- Swoją drogą to jak mnie tu znalazłeś? Przecież już nie mieszkamy w Garden Groove – spytałam
- Moja babcia ma tutaj domek. Zaraz niedaleko. Czasami do niej przyjeżdżam podlać kwiatki, albo po prostu posiedzieć na działce, a o miejscu twojego zamieszkania dowiedziałem się od twojej mamy.
- Wprowadziła się do naszego starego domu? – zapytałam.
Od dłuższego czasu nie miałam żadnego kontaktu z mamą. Nie wiedziałam gdzie jest, z kim jest i co robi. Nie interesowało mnie to. Odkąd dowiedziałam się jak zarabia na życie straciła dużo w moich oczach.
- Tak. Mieszka tam z jakimś kolesiem. Chociaż nie za bardzo się nią interesuję.
Po paru minutach spaceru weszliśmy do małego, drewnianego domku. W środku nie było tak przytulnie jakby się zdawało. Na środku salonu stał stół i parę krzeseł, a w kuchni był jakiś marny sprzęt użytku domowego. Wątpię, żeby ktokolwiek spędzał tutaj dużo czasu.
- Napijesz się czegoś? – spytał
- Skoro tutaj jestem to możesz nalać mi wody – uśmiechnęłam się
- Nie ma problemu
Po paru chwilach niósł wodę z lodem w szklankach. Przyniósł też szarlotkę za którą od razu się chwyciłam. Uwielbiałam placki wszelkiego rodzaju, ale ten smakował mi najbardziej. Jednym haustem wypiłam całą zawartość szklanki i opadłam ciężko na krzesło.
- Ale się objadłam – uśmiechnęłam się
- To dobrze, moja mama ją robiła, nieźle gotuje … - moje oczy powoli zaczęły się zamykać, a głos Aarona robił się coraz bardziej wytłumiony.


            Obudziłam się i lekko przekręciłam głowę w lewo. Zauważyłam, że jestem w ciemnym miejscu. Nie wiem co ja tutaj robię. Zaczęłam wołać Aarona, ale z jego strony nie było żadnego odzewu. Poczułam, że jestem przywiązana do krzesła, a bose nogi mam na betonowej podłodze.
- No proszę. Teraz mam waszą dwójkę na własność – Aaron zaświecił światło, a ja przymrużyłam oczy. Rozejrzałam się dookoła i w rogu piwnicy dostrzegłam Zackiego przykutego do kaloryfera. Miał rozwaloną brew.
- Zacky! – krzyknęłam
- Jestem kochanie – powiedział słabym głosem. Moje serce się ścisnęło, a do gardła podeszła wielka gula.
- A więc to ty pierdolony psychopato! Wypuść nas! – krzyknęłam jak najgłośniej umiałam
- Mam was wypuścić? Takie skarby? Nigdy w życiu – zaśmiał się szyderczo.
Splunęłam w jego stronę. Uderzył mnie w twarz, aż poczułam pieczenie.
- Nie dotykaj jej ty skurwielu – krzyknął Zacky
- Zacky, nie – powiedziałam cicho i pokręciłam przecząco głową. Nie chciałam, żeby pakował się w jeszcze większe gówno.
- Twoja kobietka ma rację. Lepiej się nie odzywaj. Ja muszę wyjść na chwilę. Wy sobie możecie lamentować ile chcecie, nikt i tak was nie usłyszy.
Wyszedł z piwnicy i zgasił światło. Siedzieliśmy w ciemnym pomieszczeniu. Z dala od siebie. Tak bardzo chciałam go poczuć, wziąć w ramiona, pocałować. Cieszyłam się, że zobaczyłam go chociaż na minutę. Odetchnęłam, że nic poważnego mu się nie stało.
- Tęskniłem – powiedział cicho
- Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo. Codziennie martwiłam się o ciebie, nie mogłam spać.
- Nie daję sobie rady. Nie potrafię cię zadowolić. Nie wiem kim jestem – usłyszałam, że cicho pociąga nosem.
- Nie mów tak. Jesteś silny, dasz sobie radę. Obydwoje damy sobie radę. Musimy w to uwierzyć. Tak długo czekałam na to, żeby cię zobaczyć. Nie mogę zaprzepaścić tej chwili.
- My się stąd nie wydostaniemy. Nie ma szans – powiedział stanowczo
- Masz coś czym można przeciąć linę? – zapytałam
- Nie, Rose nie rób niczego głupiego
- Zamknij się i chociaż raz zróbmy po mojemu. Ten idiota Aaron nawet wody na herbatę nie potrafi sobie zagotować – powiedziałam. Starałam się poluzować węzły, ale na nic były moje próby. Chyba polał je klejem. Chciałam podskoczyć jakoś na krześle, ale nie dałam rady. Byłam skazana na wieczne siedzenie w miejscu.
- Zacky? – spytałam po chwili
Mruknął
- Czy naprawdę uważasz, że jestem tanią gówniarą? – westchnęłam
- Tanim czym? Kto ci takich głupot naopowiadał? – zapytał zdziwiony
- Ten, który tobie opowiadał historie o mnie
- Brian?
Nie odpowiedziałam tylko mruknęłam przytakująco
- Zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Zawsze robił tak z naszymi dziewczynami
- Naszymi?
- Chłopaków z zespołu. Każda z osobna skarżyła się, że jest oczerniana i że Brian cały czas próbuje nastawić je przeciwko nam
- Coś o tym wiem – mruknęłam
- Rose, w rzeczywistości to dobry chłopak. Tylko trochę zagubiony. Pobłądził w życiu, ale on nie szuka prawdziwej miłości. Jemu wystarczy jedna na noc. Taki ma styl życia i już przywykliśmy do tego. Nigdy w życiu nie posądziłem cię o zdradę i nie uwierzyłem w słowa Hanera. Znam go już tyle lat i wiem na co go stać, a z czym się powstrzymuje.
- A ty?
- Co ja? – zapytał cicho
- Co jesteś stanie zrobić? Wtedy w barze …
- Wiem. Nie musisz nic mówić. Mam straszne wyrzuty sumienia, nie umiem się czasem powstrzymać, ale po prostu byłem zdenerwowany. Wszystko przez tą kłótnię, byłem zły, schlany i naćpany.
- Nie mów mi, że ty też siedzisz w tym gównie.
- Już nie, Rose. Już nie. Dzięki tobie zacząłem żyć pełnią życia. Czasem wezmę coś w małych ilościach, ale to tylko symbolicznie.
- Symbolicznie – prychnęłam – Tak bardzo cię teraz pragnę – powiedziałam cicho. W moim gardle urosła gula, a łzy od dawna cisnące się do oczu uwolniły spust. Wciągnęłam mocno powietrze i ugryzłam wargę.
- Ja ciebie pragnę tak samo. Poczuć twój zapach, smak twoich ust, dotknąć rozpalonej skóry i wziąć cię w ramiona. Tylko tego teraz pragnę



- Koniec pogaduszek – światło gwałtownie się zapaliło, a do środka wszedł Aaron z .. Michelle.
- Co ty tu robisz wywłoko? – spytałam
- Daję ci nauczkę mała zołzo. Nie będziesz mi mieszać w życiu. Teraz dzięki Aaronowi wezmę Briana w obroty.
- Czy to nie przypadkiem z Mattem masz dziecko? – spytałam.
Poczułam na sobie wzrok Zackiego. Michelle zaśmiała się głośno i pokręciła przecząco głową.
- Tak to jest wprowadzić was w błąd. We wszystko uwierzycie. Nie jestem w żadnej ciąży. To wszystko było ukartowane, z pozytywnym skutkiem – zaśmiała się – Teraz Brianek jest podatny na ciosy, więc moim czynom się podda
Nie wierzyłam w to co słyszę. Z jednej strony moje przeczucia się sprawdziły, że to sprawka bliźniaczek, a z drugiej byłam na siebie zła, że nie zostałam z Brianem tylko wybiegłam na tą zasraną ulicę. Nie brałam jednak  pod uwagę Aarona. Na myśl by mi nie przyszło, że on może być takim popaprańcem.
- Pewnie zrobiła ci dobrze, żebyś jej pomógł wrobić nas w to gówno? – krzyknęłam w stronę Aarona.
- Oj nie, było zupełnie odwrotnie. Ja tylko na tym skorzystam – Michelle uśmiechnęła się zawistnie
- Chyba sobie żartujesz w tej chwili – pisnęłam – Po co ci to było? – zwróciłam się do Aarona
- Są ludzie ważni i mniej ważni. Ty jesteś dla mnie najważniejsza – podszedł do mnie i pogłaskał mnie po ramieniu. Wzdrygnęłam się. Jak on mógł? Pieprzony gnój, wydawał się być taki miły i kochany, a tu takie gówno z niego wychodzi.
- To po cholerę wam Zacky? – spytałam
- To tylko przynęta – powiedziała spokojnym tonem Michelle.
Myślałam, że zaraz wyjdę z siebie. Miałam ochotę wstać i wyrwać jej wszystkie kudły z głowy. Mój Zacky to przynęta? Ciekawe na co? Na Briana? Dobre sobie, nawet gdyby mu serenady pisała i tak z nią nie będzie, puściła się dziwka i teraz chce do niego wrócić, bo go niby kocha. No jasne!
- Zdradzałaś go, a teraz chcesz do niego wrócić? Jesteś chora! – krzyknęłam, moje gardło już wysiadało, więc wyszła mi tylko lekka chrypka.
- Matt ma większego i tyle, za to Brian jest lepszy w innych sprawach łóżkowych – zaśmiała się
- Ty za to żadnego z nich nie zadowalałaś – mruknął Zacky
- Mówiłeś coś? – podeszła do niego
- Prawda w oczy kole? – zapytał patrząc jej prosto w oczy
- Zamknij się pantoflu – kopnęła go w brzuch
- Zacky! – wychrypiałam
- Co? Boisz się o swojego kochasia? Niech zobaczy co to znaczy ból – kopnęła go jeszcze raz, potem znów, i jeszcze parę razy. Z moich oczu płynęły łzy. Odwróciłam głowę w drugą stronę i starałam się nie patrzeć jak Michelle maltretuje Zackiego.
- Tak się czułam kiedy Brian ze mną zrywał, tak mnie bolało! – uderzyła go w twarz
- Zostaw go! – wydusiłam. Dławiłam się łzami, oddychałam nierównomiernie. Czułam jakby ktoś wbijał mi milion kolców w serce. Nie mogłam na to patrzeć. Z pewnością miał już połamane żebra, leżał na podłodze, nieprzytomny, a po twarzy spływała mu krew.
- Chcesz skończyć tak jak on? – wskazała palcem na pobite ciało Zackiego
- Zostaw go. Weź mnie, zrób co chcesz. Pobij do nieprzytomności, zabij, cokolwiek. Bylebym nie musiała patrzeć na jego cierpienie – wyszlochałam – Byleby nie cierpiał. Przeze mnie.
- Myślę, że na dzisiaj dam ci spokój. Popatrz sobie na swojego chłoptasia – Michelle odwróciła moje krzesło w stronę ciała Zackiego i zaświeciła nad nim lampkę.

Zgasili światło. Wyszli. Zostawili nas. 

6 komentarzy:

  1. Wiedziałam że to ta szmata Michelle ale nie powiedziałam bym że to Aaron zapomniałam już o nim. Jezu Matt czemu on robił to z Michelle :c ale na szczęście z tym dzieckiem to nie prawda. Szkoda że Rose jednak nie porozmawiała z Brian wtedy jak wybiegła z pokoju ale przynajmniej wie kto za tym stoi. Niech szybko ich szukają i najlepiej zabiją tą Michelle i zakopią żeby był spokój. Biedny Zacky że ta szmata tak go skopała :c
    Czekam na następny pisz szybko :3 /Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to był Aarona pomysł. Michelle za tym nie stoi (to znaczy po części stoi, ale to nie był jej plan). Ona po prostu chce odzyskać Bri, a myśli, że ta sytuacja jej w tym pomoże

      Usuń
  2. OMFG! Dorota! Zamotałaś jak szalona!

    I jesteś taka malutka, taka drobna, jak ja kiedy miałam naście lat :)

    Ale po kolei! Może nie po kolei. Matt ma większego niż Bri :P Ofkors, ofkors się wie rzec jasna :)

    Najpierw myślałam, że walnę na zawał jak Matt powiedział Rose, że pieprzył się z Michelle i ona jest z nim w ciąży. Chciałabym wejść tam i przytulać Briana. Jak ona mogła potknąć się o jego nogi i biec dalej? Ale na jej ratunek musiała przygryźć wargę, żeby do niego nie podejść, jakieś tam odruchy dobre ma :)
    Ten cały Aron to mi się od początku nie podobał. Ciepły burak się zdawało, a to taki sukinsyn! A koń Mich? No poyebana jakaś masakrycznie. Uwiężić R i ZV, okłamac wszystkich, że jest w ciąży, Matt cierpi przez nią, Bian cierpi, a ta kopie Zakusia w brzuch.

    Tak btw gadka ZV i Rose o bzykaniu podczas gdy są związani w piwnicy i mogą nawet zginać, to scena rodem z filmu katastroficznego, strasznie mnie to rozśmieszyło:)

    Koń cierpiał jak ja zostawił mój Brajanek? A wytargał ją ktoś ja solidnie za te parszywe kłaki i koński pysk? Nie? Toja to chętnie zrobię!

    Szybko mi to odkręcać! Ja chcę Rose z Bri, bo wybacz, ale dalej nie czuję chemii pomiędzy nią a ZV. I naprawiaj mi Matta, plijs. Nie chce żeby był takim ruchaczem :(

    Kocha całym serduchem, ściskam i całuję.

    PS. Wybacz, że dopiero teraz przeczytałam ale jak mówiłam lubię się skupiać na rozdziałach jakie dodajecie więc muszę siadać do czytania z czystym umysłem i wyspana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz wiesz co ja czuję, bo ja zawsze chcę przytulać Bri :)
      A co do tych Zdzisławów, to napisałam tak tylko dlatego, że zdjęcia KROKU Shadsa z koncertów przeszły moje najśmielsze wyobrażenia :D

      Usuń
  3. "Matt ma większego i tyle, za to Brian jest lepszy w innych sprawach łóżkowych" No zawsze powtarzam, że liczy się jakość a nie długość :P Jasne, że Bri jest Mistrzem alkowy jakże by inaczej^^

    R. nadal na minusie u mnie. Dowiedziała się, że ZV ćpa i mówi, że go pragnie? No wtf laska, wtf?

    I o co biega z Aaronem? Nigdy kolesia nie lubiłam i teraz wiem, że dobrze robiłam. Co za wieśniak. Koń to koń, wiadome było, że coś wykombinuje, ale ten? Pojebało go czy co? I skoro tak łatwo było porwać R. to czemu trudzili się z ZV? Jebani psychopaci i tyle. Żeby ich tam moje kochanie wyzabijało^^

    Strasznie się cieszę, że się spotkałyśmy na koncercie! Mimo, że mnie nie poznałaś :P Już nie mogę doczekać się kolejnej okazji! :*
    Buziole, Pat:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej ej, nie tylko Twoje kochanie!! :D
      Ja też ogromnie się cieszę, że dane mi było Cię poznać na żywo! Ale ja idę do okulisty, bo żeby Ciebie i tych Twoich odblaskowych włosów nie widzieć?!

      Usuń