Moje słowa nie oddadzą tego jak było na koncercie, kto był ten wie. Zabawa zajebista, chłopcy jeszcze bardziej przystojni niż na zdjęciach :)
No i w końcu spotkałam moje kochane dziewczyny, którym dedykuję ten rozdział! Uwielbiam Was ♥
No i w końcu spotkałam moje kochane dziewczyny, którym dedykuję ten rozdział! Uwielbiam Was ♥
Przeraziłam się, gdy zobaczyłam
chłopaków w takim stanie. Wulkan złości, aż się z nich wylewał. Właściwie to
tylko z Matta, bo Brian był jakby nieobecny. Jego wzrok był pusty.
Sama
przyznam, że wtedy też nie należałam do najspokojniejszych osób. Miałam
wszystkiego po dziurki w nosie. Cała ta sytuacja nie tylko wykańcza mnie, ale i
chłopaków.
-
Jak to go tam nie ma? – zapytałam jednocześnie łapiąc Johnnego za rękę.
-
Normalnie! – krzyknął Matt.
Przestraszyłam
się, nie miałam pojęcia co go tak sfrustrowało. Nigdy wcześniej nie mówił do
mnie takim tonem. Miałam złe przeczucie, że to sprawka bliźniaczek.
-
Możemy porozmawiać? – popatrzyłam na Matta
Nie
odezwał się. Wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą na górę. Zatrzasnął drzwi
od mojego pokoju i kazał usiąść na łóżku.
-
Wiem, że nie powinienem ci tego mówić, bo jesteś moją siostrą, ale jesteś też teraz
jedyną osobą, której jestem w stanie zaufać. Zjebałem wszystko. Brian mnie
nienawidzi – schował twarz w dłoniach.
Siedziałam
wystraszona na brzegu łóżka. Wbijałam paznokcie w materac i szybko oddychałam. Nie
wiedziałam co mam robić, Matt krążył po pokoju w tą i z powrotem, a we mnie
rosła coraz większa niepewność.
-
Za co cię nienawidzi? – zapytałam cicho
-
Ma dziecko z Michelle – powiedział Brian stając w drzwiach. Podskoczyłam na
dźwięk jego głosu i spojrzałam z niedowierzaniem na Matta.
-
Co?! – zapytałam wstając jednocześnie
-
Nie wierzę. Zamiast się cieszyć ja jestem załamany. Rose, co ja złego zrobiłem?
– zapytał siadając po drugiej stronie materaca
-
Spałeś z tą dziwką – krzyknęłam – Nie wiedziałam, że bierzesz wszystko co
popadnie
-
Ale Rose! To ona chciała – złapał mnie za nadgarstek
Brian
prychnął i podszedł do niego
-
Długo miałeś zamiar mnie okłamywać? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi –
powiedział przygnębionym głosem – Ufałem ci tak samo jak jej. Była dla mnie
odskocznią od narkotyków, a teraz okazało się, że nie tylko ona jest zakłamaną szmatą.
Wszyscy w stosunku do mnie jesteście niesprawiedliwi, a potem mówicie na mnie,
że odstawiam chujowiny z waszymi laskami – szturchnął Matta w bok i wyszedł
szybko z pokoju. Do moich oczu cisnęły się łzy.
-
Jak mogłeś? – spytałam cicho siadając obok niego
-
Rose, proszę. Nic nie mów. Po prostu zrujnowałem sobie życie, teraz wszystko
będzie się kręciło wokół jednego – pociągnął nosem – Nie chcę cię okłamywać.
Nie chcę żadnego z was okłamywać, ale po prostu czasami nie chcę nikogo ranić drastyczną
prawdą. Spałem z Michelle za plecami Briana. Jemu mówiła, że go kocha, a mi, że
kocha się ze mną pieprzyć.
Wstałam
z łóżka i podążyłam w stronę drzwi. Nie mogłam tego dłużej słuchać. Chciałam
jak najszybciej od niego uciec.
Wybiegając
z pokoju potknęłam się o stopy Briana. Utrzymałam równowagę i spojrzałam w jego
oczy. Były czerwone i zamglone od płaczu. Ugryzłam się w wargi, żeby
przypadkiem nie zatrzymać się obok niego. Zbiegłam na dół i wyszłam z domu. Nie
zwracając uwagi na wszystko biegłam przed siebie, aż wpadłam na Aarona.
-
Cześć mała! Gdzie ci tak spieszno? – zaśmiał się
-
Muszę uciec od wszystkiego. Nie mam na nic siły
-
Chodź do mnie. Napijemy się czegoś – złapał mnie za ramię i poszliśmy w stronę
jego domu.
-
Swoją drogą to jak mnie tu znalazłeś? Przecież już nie mieszkamy w Garden
Groove – spytałam
-
Moja babcia ma tutaj domek. Zaraz niedaleko. Czasami do niej przyjeżdżam podlać
kwiatki, albo po prostu posiedzieć na działce, a o miejscu twojego zamieszkania
dowiedziałem się od twojej mamy.
-
Wprowadziła się do naszego starego domu? – zapytałam.
Od
dłuższego czasu nie miałam żadnego kontaktu z mamą. Nie wiedziałam gdzie jest,
z kim jest i co robi. Nie interesowało mnie to. Odkąd dowiedziałam się jak
zarabia na życie straciła dużo w moich oczach.
-
Tak. Mieszka tam z jakimś kolesiem. Chociaż nie za bardzo się nią interesuję.
Po
paru minutach spaceru weszliśmy do małego, drewnianego domku. W środku nie było
tak przytulnie jakby się zdawało. Na środku salonu stał stół i parę krzeseł, a
w kuchni był jakiś marny sprzęt użytku domowego. Wątpię, żeby ktokolwiek
spędzał tutaj dużo czasu.
-
Napijesz się czegoś? – spytał
-
Skoro tutaj jestem to możesz nalać mi wody – uśmiechnęłam się
-
Nie ma problemu
Po
paru chwilach niósł wodę z lodem w szklankach. Przyniósł też szarlotkę za którą
od razu się chwyciłam. Uwielbiałam placki wszelkiego rodzaju, ale ten smakował
mi najbardziej. Jednym haustem wypiłam całą zawartość szklanki i opadłam ciężko
na krzesło.
-
Ale się objadłam – uśmiechnęłam się
-
To dobrze, moja mama ją robiła, nieźle gotuje … - moje oczy powoli zaczęły się
zamykać, a głos Aarona robił się coraz bardziej wytłumiony.
Obudziłam się i lekko przekręciłam
głowę w lewo. Zauważyłam, że jestem w ciemnym miejscu. Nie wiem co ja tutaj
robię. Zaczęłam wołać Aarona, ale z jego strony nie było żadnego odzewu. Poczułam,
że jestem przywiązana do krzesła, a bose nogi mam na betonowej podłodze.
-
No proszę. Teraz mam waszą dwójkę na własność – Aaron zaświecił światło, a ja przymrużyłam
oczy. Rozejrzałam się dookoła i w rogu piwnicy dostrzegłam Zackiego przykutego
do kaloryfera. Miał rozwaloną brew.
-
Zacky! – krzyknęłam
-
Jestem kochanie – powiedział słabym głosem. Moje serce się ścisnęło, a do
gardła podeszła wielka gula.
-
A więc to ty pierdolony psychopato! Wypuść nas! – krzyknęłam jak najgłośniej
umiałam
-
Mam was wypuścić? Takie skarby? Nigdy w życiu – zaśmiał się szyderczo.
Splunęłam
w jego stronę. Uderzył mnie w twarz, aż poczułam pieczenie.
-
Nie dotykaj jej ty skurwielu – krzyknął Zacky
-
Zacky, nie – powiedziałam cicho i pokręciłam przecząco głową. Nie chciałam,
żeby pakował się w jeszcze większe gówno.
-
Twoja kobietka ma rację. Lepiej się nie odzywaj. Ja muszę wyjść na chwilę. Wy
sobie możecie lamentować ile chcecie, nikt i tak was nie usłyszy.
Wyszedł
z piwnicy i zgasił światło. Siedzieliśmy w ciemnym pomieszczeniu. Z dala od
siebie. Tak bardzo chciałam go poczuć, wziąć w ramiona, pocałować. Cieszyłam
się, że zobaczyłam go chociaż na minutę. Odetchnęłam, że nic poważnego mu się
nie stało.
-
Tęskniłem – powiedział cicho
-
Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo. Codziennie martwiłam się o ciebie, nie
mogłam spać.
-
Nie daję sobie rady. Nie potrafię cię zadowolić. Nie wiem kim jestem –
usłyszałam, że cicho pociąga nosem.
-
Nie mów tak. Jesteś silny, dasz sobie radę. Obydwoje damy sobie radę. Musimy w
to uwierzyć. Tak długo czekałam na to, żeby cię zobaczyć. Nie mogę zaprzepaścić
tej chwili.
-
My się stąd nie wydostaniemy. Nie ma szans – powiedział stanowczo
-
Masz coś czym można przeciąć linę? – zapytałam
-
Nie, Rose nie rób niczego głupiego
-
Zamknij się i chociaż raz zróbmy po mojemu. Ten idiota Aaron nawet wody na
herbatę nie potrafi sobie zagotować – powiedziałam. Starałam się poluzować
węzły, ale na nic były moje próby. Chyba polał je klejem. Chciałam podskoczyć
jakoś na krześle, ale nie dałam rady. Byłam skazana na wieczne siedzenie w
miejscu.
-
Zacky? – spytałam po chwili
Mruknął
-
Czy naprawdę uważasz, że jestem tanią gówniarą? – westchnęłam
-
Tanim czym? Kto ci takich głupot naopowiadał? – zapytał zdziwiony
-
Ten, który tobie opowiadał historie o mnie
-
Brian?
Nie
odpowiedziałam tylko mruknęłam przytakująco
-
Zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Zawsze robił tak z naszymi dziewczynami
-
Naszymi?
-
Chłopaków z zespołu. Każda z osobna skarżyła się, że jest oczerniana i że Brian
cały czas próbuje nastawić je przeciwko nam
-
Coś o tym wiem – mruknęłam
-
Rose, w rzeczywistości to dobry chłopak. Tylko trochę zagubiony. Pobłądził w
życiu, ale on nie szuka prawdziwej miłości. Jemu wystarczy jedna na noc. Taki
ma styl życia i już przywykliśmy do tego. Nigdy w życiu nie posądziłem cię o
zdradę i nie uwierzyłem w słowa Hanera. Znam go już tyle lat i wiem na co go
stać, a z czym się powstrzymuje.
-
A ty?
-
Co ja? – zapytał cicho
-
Co jesteś stanie zrobić? Wtedy w barze …
-
Wiem. Nie musisz nic mówić. Mam straszne wyrzuty sumienia, nie umiem się czasem
powstrzymać, ale po prostu byłem zdenerwowany. Wszystko przez tą kłótnię, byłem
zły, schlany i naćpany.
-
Nie mów mi, że ty też siedzisz w tym gównie.
-
Już nie, Rose. Już nie. Dzięki tobie zacząłem żyć pełnią życia. Czasem wezmę
coś w małych ilościach, ale to tylko symbolicznie.
-
Symbolicznie – prychnęłam – Tak bardzo cię teraz pragnę – powiedziałam cicho. W
moim gardle urosła gula, a łzy od dawna cisnące się do oczu uwolniły spust.
Wciągnęłam mocno powietrze i ugryzłam wargę.
-
Ja ciebie pragnę tak samo. Poczuć twój zapach, smak twoich ust, dotknąć
rozpalonej skóry i wziąć cię w ramiona. Tylko tego teraz pragnę
-
Koniec pogaduszek – światło gwałtownie się zapaliło, a do środka wszedł Aaron z
.. Michelle.
-
Co ty tu robisz wywłoko? – spytałam
-
Daję ci nauczkę mała zołzo. Nie będziesz mi mieszać w życiu. Teraz dzięki
Aaronowi wezmę Briana w obroty.
-
Czy to nie przypadkiem z Mattem masz dziecko? – spytałam.
Poczułam
na sobie wzrok Zackiego. Michelle zaśmiała się głośno i pokręciła przecząco
głową.
-
Tak to jest wprowadzić was w błąd. We wszystko uwierzycie. Nie jestem w żadnej
ciąży. To wszystko było ukartowane, z pozytywnym skutkiem – zaśmiała się –
Teraz Brianek jest podatny na ciosy, więc moim czynom się podda
Nie
wierzyłam w to co słyszę. Z jednej strony moje przeczucia się sprawdziły, że to
sprawka bliźniaczek, a z drugiej byłam na siebie zła, że nie zostałam z Brianem
tylko wybiegłam na tą zasraną ulicę. Nie brałam jednak pod uwagę Aarona. Na myśl by mi nie przyszło,
że on może być takim popaprańcem.
-
Pewnie zrobiła ci dobrze, żebyś jej pomógł wrobić nas w to gówno? – krzyknęłam w
stronę Aarona.
-
Oj nie, było zupełnie odwrotnie. Ja tylko na tym skorzystam – Michelle uśmiechnęła
się zawistnie
-
Chyba sobie żartujesz w tej chwili – pisnęłam – Po co ci to było? – zwróciłam się
do Aarona
-
Są ludzie ważni i mniej ważni. Ty jesteś dla mnie najważniejsza – podszedł do
mnie i pogłaskał mnie po ramieniu. Wzdrygnęłam się. Jak on mógł? Pieprzony
gnój, wydawał się być taki miły i kochany, a tu takie gówno z niego wychodzi.
-
To po cholerę wam Zacky? – spytałam
-
To tylko przynęta – powiedziała spokojnym tonem Michelle.
Myślałam,
że zaraz wyjdę z siebie. Miałam ochotę wstać i wyrwać jej wszystkie kudły z
głowy. Mój Zacky to przynęta? Ciekawe na co? Na Briana? Dobre sobie, nawet
gdyby mu serenady pisała i tak z nią nie będzie, puściła się dziwka i teraz
chce do niego wrócić, bo go niby kocha. No jasne!
-
Zdradzałaś go, a teraz chcesz do niego wrócić? Jesteś chora! – krzyknęłam, moje
gardło już wysiadało, więc wyszła mi tylko lekka chrypka.
-
Matt ma większego i tyle, za to Brian jest lepszy w innych sprawach łóżkowych –
zaśmiała się
-
Ty za to żadnego z nich nie zadowalałaś – mruknął Zacky
-
Mówiłeś coś? – podeszła do niego
-
Prawda w oczy kole? – zapytał patrząc jej prosto w oczy
-
Zamknij się pantoflu – kopnęła go w brzuch
-
Zacky! – wychrypiałam
-
Co? Boisz się o swojego kochasia? Niech zobaczy co to znaczy ból – kopnęła go
jeszcze raz, potem znów, i jeszcze parę razy. Z moich oczu płynęły łzy. Odwróciłam
głowę w drugą stronę i starałam się nie patrzeć jak Michelle maltretuje
Zackiego.
-
Tak się czułam kiedy Brian ze mną zrywał, tak mnie bolało! – uderzyła go w
twarz
-
Zostaw go! – wydusiłam. Dławiłam się łzami, oddychałam nierównomiernie. Czułam
jakby ktoś wbijał mi milion kolców w serce. Nie mogłam na to patrzeć. Z pewnością
miał już połamane żebra, leżał na podłodze, nieprzytomny, a po twarzy spływała
mu krew.
-
Chcesz skończyć tak jak on? – wskazała palcem na pobite ciało Zackiego
-
Zostaw go. Weź mnie, zrób co chcesz. Pobij do nieprzytomności, zabij,
cokolwiek. Bylebym nie musiała patrzeć na jego cierpienie – wyszlochałam –
Byleby nie cierpiał. Przeze mnie.
-
Myślę, że na dzisiaj dam ci spokój. Popatrz sobie na swojego chłoptasia – Michelle
odwróciła moje krzesło w stronę ciała Zackiego i zaświeciła nad nim lampkę.
Zgasili
światło. Wyszli. Zostawili nas.
Wiedziałam że to ta szmata Michelle ale nie powiedziałam bym że to Aaron zapomniałam już o nim. Jezu Matt czemu on robił to z Michelle :c ale na szczęście z tym dzieckiem to nie prawda. Szkoda że Rose jednak nie porozmawiała z Brian wtedy jak wybiegła z pokoju ale przynajmniej wie kto za tym stoi. Niech szybko ich szukają i najlepiej zabiją tą Michelle i zakopią żeby był spokój. Biedny Zacky że ta szmata tak go skopała :c
OdpowiedzUsuńCzekam na następny pisz szybko :3 /Asia
Ale to był Aarona pomysł. Michelle za tym nie stoi (to znaczy po części stoi, ale to nie był jej plan). Ona po prostu chce odzyskać Bri, a myśli, że ta sytuacja jej w tym pomoże
UsuńOMFG! Dorota! Zamotałaś jak szalona!
OdpowiedzUsuńI jesteś taka malutka, taka drobna, jak ja kiedy miałam naście lat :)
Ale po kolei! Może nie po kolei. Matt ma większego niż Bri :P Ofkors, ofkors się wie rzec jasna :)
Najpierw myślałam, że walnę na zawał jak Matt powiedział Rose, że pieprzył się z Michelle i ona jest z nim w ciąży. Chciałabym wejść tam i przytulać Briana. Jak ona mogła potknąć się o jego nogi i biec dalej? Ale na jej ratunek musiała przygryźć wargę, żeby do niego nie podejść, jakieś tam odruchy dobre ma :)
Ten cały Aron to mi się od początku nie podobał. Ciepły burak się zdawało, a to taki sukinsyn! A koń Mich? No poyebana jakaś masakrycznie. Uwiężić R i ZV, okłamac wszystkich, że jest w ciąży, Matt cierpi przez nią, Bian cierpi, a ta kopie Zakusia w brzuch.
Tak btw gadka ZV i Rose o bzykaniu podczas gdy są związani w piwnicy i mogą nawet zginać, to scena rodem z filmu katastroficznego, strasznie mnie to rozśmieszyło:)
Koń cierpiał jak ja zostawił mój Brajanek? A wytargał ją ktoś ja solidnie za te parszywe kłaki i koński pysk? Nie? Toja to chętnie zrobię!
Szybko mi to odkręcać! Ja chcę Rose z Bri, bo wybacz, ale dalej nie czuję chemii pomiędzy nią a ZV. I naprawiaj mi Matta, plijs. Nie chce żeby był takim ruchaczem :(
Kocha całym serduchem, ściskam i całuję.
PS. Wybacz, że dopiero teraz przeczytałam ale jak mówiłam lubię się skupiać na rozdziałach jakie dodajecie więc muszę siadać do czytania z czystym umysłem i wyspana :)
To teraz wiesz co ja czuję, bo ja zawsze chcę przytulać Bri :)
UsuńA co do tych Zdzisławów, to napisałam tak tylko dlatego, że zdjęcia KROKU Shadsa z koncertów przeszły moje najśmielsze wyobrażenia :D
"Matt ma większego i tyle, za to Brian jest lepszy w innych sprawach łóżkowych" No zawsze powtarzam, że liczy się jakość a nie długość :P Jasne, że Bri jest Mistrzem alkowy jakże by inaczej^^
OdpowiedzUsuńR. nadal na minusie u mnie. Dowiedziała się, że ZV ćpa i mówi, że go pragnie? No wtf laska, wtf?
I o co biega z Aaronem? Nigdy kolesia nie lubiłam i teraz wiem, że dobrze robiłam. Co za wieśniak. Koń to koń, wiadome było, że coś wykombinuje, ale ten? Pojebało go czy co? I skoro tak łatwo było porwać R. to czemu trudzili się z ZV? Jebani psychopaci i tyle. Żeby ich tam moje kochanie wyzabijało^^
Strasznie się cieszę, że się spotkałyśmy na koncercie! Mimo, że mnie nie poznałaś :P Już nie mogę doczekać się kolejnej okazji! :*
Buziole, Pat:)
Ej ej, nie tylko Twoje kochanie!! :D
UsuńJa też ogromnie się cieszę, że dane mi było Cię poznać na żywo! Ale ja idę do okulisty, bo żeby Ciebie i tych Twoich odblaskowych włosów nie widzieć?!