Odcinek 16

            Pierwszy raz tak bardzo niecierpliwiłam się przed przyjściem Briana. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek przyjmę go do domu z otwartymi rękami. Z tego całego stresu umyłam okna i zmieniłam firanki, a gdy rozległ sie dzwonek do drzwi rzuciłam wszystko i pobiegłam otworzyć Brianowi. Wszedł do środka trzymając w dłoni plik zwiniętych w rulon papierów. Popatrzyłam na niego, ale nic nie powiedział tylko ruszył do salonu i usiadł na sofie.
- Ta sprawa dotyczy także Matta? – spytałam przerażona
- Na razie wolałbym porozmawiać tylko z tobą – odpowiedział spokojnym tonem.
W mojej głowie kotłowało się tysiące negatywnych myśli. Nie umiałam poukładać ich w jeden logiczny ciąg. Wszystko się we mnie trzęsło, czułam, że zaraz wybuchnę jak nie dowiem się co było powodem naszego spotkania. Martwiłam się o Zackiego, nawet nie myślałam już o tym, że być może zdradzał mnie z jakąś kelnerką. Nie byłam co do tego przekonana, bo nie ufam Brianowi. Zawsze zwala na Zackiego całe gówno, a ja nawet nie wiem dlaczego, przecież to jego kumpel, najlepszy przyjaciel.
Popatrzyłam na Briana, który zaczął czytać papiery, które przyniósł ze sobą. Nie wytrzymałam.
- Możesz do cholery powiedzieć o co chodzi?! – krzyknęłam
Zauważyłam, że trochę się przestraszył, bo popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Przeczytaj to – podał mi pomiętą kartkę. Otworzyłam ją, a w środku znajdował się tylko numer. Popatrzyłam na Briana pytająco.
- Po cholerę mi numer jakiejś twojej psychicznej fanki? – zapytałam oddając mu kartkę
- Też tak myślałem na początku, ale do numeru została przyklejona mniejsza kartka z napisem Zacky nie wiedziałem o co chodzi, ale zadzwoniłem tam i okazało się, że Baker został porwany, oni żądają okupu za niego – powiedział już nieco zdenerwowany.
Nie docierały do mnie jego dalsze słowa. Słyszałam tylko urywki jego wypowiedzi. Nie potrafiłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Jak można być takim dupkiem jak Brian i pozwolić mu na samowolkę? Jako zespół powinni trzymać się razem, nawet na imprezach. Czy tylko ja jestem w pełni świadoma, że na takich imprezach niebezpieczeństwo czai się za rogiem?
- Kurwa Brian, wy jesteście niepoważni? Nie dość, że mówiłeś do mnie o Zackym takie rzeczy, że byłam na niego zła i nie chciałam go widzieć to jeszcze pozwoliłeś mu opuścić klub bez was! Ty jesteś nienormalny! – krzyknęłam, a z moich oczu zaczęły wylewać się łzy.
- Przestań – podszedł do mnie i chwycił mnie za ręce, którymi energicznie wymachiwałam
- Puść mnie – szarpnęłam się raz, drugi, trzeci, ale nie poskutkowało. Coraz mocniej zaciskał dłonie na moich nadgarstkach.
- Nie szarp. Uspokój się – powiedział łagodnym tonem, ale to i tak nie poskutkowało. Wpadłam w histerię. Upadłam na ziemię i zaczęłam się trząść. Czułam zalewający mnie zimny pot, łzy przestały wypływać, a w uszach zaczęło głośno piszczeć. Zamroczyło mnie i opadłam bezsilnie na podłogę.
            Ocuciły mnie krople wody delikatnie opadając na moją twarz, ktoś trzymał moje nogi w górze, a do ucha szeptał mi znajomy głos.   
- Cuci się – ktoś krzyknął. Nie byłam w stanie poznać głosów.
Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam Briana nachylającego się nade mną, potem ktoś upuścił moje nogi. To był Matt. Uniósł moją głowę do góry i dał mi szklankę wody, którą wypiłam jednym haustem. Czułam na swoim ciele nieprzyjemny pot. Nie wiedziałam co się dzieje. Przez chwilę widziałam twarz Zackiego, ale po chwili zorientowałam się, że jest nieobecny.
- Brian, przenieś Rose na sofę. Musi nabrać sił. Nie ma potrzeby zawozić jej do szpitala, nie raz zdarzały jej sie takie napady, gdy coś ją zdenerwowało – powiedział Matt.
Brian podniósł mnie z podłogi i położył mnie na sofie kładąc sobie moją głowę na kolana. Chciałam ją jak najszybciej zabrać, ale nie miałam sił na jakikolwiek ruch, więc byłam skazana na chwilową bliskość z pożal się Boże panem Brianem.
- A więc tak. Słuchajcie – zaczął Matt, a ja podniosłam głowę i zauważyłam, że oprócz nas, w pokoju znajduje się Jimmy i Johnny – Nasz przyjaciel jest w niebezpieczeństwie. Musimy go jak najszybciej uratować, bo nie wiadomo kto go przetrzymuje, w jakich warunkach i co jest w stanie mu zrobić. Miejmy nadzieje, że Zacky wyjdzie z tego cało, bez żadnych siniaków.
- Matt, pozwól, że przerwę – odezwał się Jimmy – Jestem cholernie wkurwiony tą całą sytuacją.  Może zamiast siedzieć tutaj bezczynnie zadzwonimy do tych gości, damy im okup i odzyskamy przyjaciela.
- To nie będzie takie proste – przerwał Brian
Wszyscy popatrzyliśmy na niego pytająco. Wyjął telefon z kieszeni i zaczął szybko czegoś szukać. Położył telefon na stole, a w nim rozległy się sygnały oznaczające połączenie. Po chwili usłyszeliśmy głosy. Jeden nieznajomy, jakby przerobiony w jakimś programie, a drugi to głos Briana.
B: Dzień dobry, właściciel tego numeru zostawił kartkę u mnie w kurtce
N: Zamknij się i słuchaj. Mamy twojego kolegę Zackiego. A ty i twoi koledzy macie dziewięćdziesiąt dwie godziny na okup za niego. W przeciwnym razie dzień za dniem wasz kolega zacznie coraz bardziej cierpieć.
B: Okupu? Co masz na myśli?
N: Chcemy w zamian Rosalie Sanders. Znasz taką? Ja myślę, że tak.
B: Ale to jest …
Po drugiej stronie rozległ się sygnał zajętości. Przeraziłam się,  nie mogłam oddychać. Coraz bardziej stawałam się zagrożona. Ja i moi bliscy. Nie zdawałam sobie z tego sprawy aż do dzisiaj. Czyli co? Za cztery dni nic po mnie nie zostanie? Być może zostanę zakatowana na śmierć jeżeli wydadzą mnie tym wariatom w zamian za Zackiego.
- Matt co teraz będzie? – zapytałam podnosząc się do góry. Zaczęłam płakać.
- Mała, nie oddamy cie nikomu. Jesteś bezpieczna – Matt podszedł do mnie i wtulił mnie sobie do piersi. Zaczął głaskać mnie po głowie, a ja coraz bardziej zaczynałam się obawiać. Już nie chodziło o mnie, tylko o Zackiego, o jego zdrowie, a nawet być może życie.
- Dlaczego ja nie mogę mieć normalnego życia? Nawet faceta znaleźć sobie nie mogę – otarłam łzy i wstałam na nieco chwiejnych nogach. Ruszyłam ku górze i po chwili znalazłam się na łóżku w swoim pokoju. Skuliłam się, a moje serce przyspieszyło. Ze strachu i nerwów. Nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat, nawet nie usłyszałam jak drzwi do pokoju się uchylają. Ocknęłam się dopiero wtedy, gdy materac w moim łóżku się załamał. Podniosłam głowę i zauważyłam Briana ze zwieszoną głową.
- Kazali mi tu przyjść – powiedział cicho
Prychnęłam.
- I co? Głaskać mnie po główce? Kurwa jestem prześladowana przez jakiś psychopatów. Ty też do nich należysz. Spieprzyłeś moje życie! Jak tak bardzo przeszkadzał ci związek mój i Zackiego to trzeba było powiedzieć, a nie robić jakieś jebane podchody i zrażać mnie do niego – odwróciłam się od niego i popatrzyłam przed siebie pustym wzrokiem. O niczym nie myślałam. Chciałam, żeby wszyscy dali mi święty spokój.
- Przepraszam – dotknął moją dłoń, którą natychmiast mu wyrwałam – Nie wiedziałem, że to się tak skończy.
- A kurwa jak? Zerwalibyśmy ze sobą i byłbyś szczęśliwy, tak? – krzyknęłam
- Nie, to nie o to chodzi – pokręcił głową
Usiadłam na łóżku i szturchnęłam go w ramię
- A o co? Od zawsze, odkąd tylko się znamy masz do mnie o coś pretensje. Może nawet o to, że żyję i że jestem ważną osobą dla Matta, że nie masz go tylko na własność
- Nie rób ze mnie geja – przerwał mi
- Ale tak się zachowujesz. Mówisz mi, że ja jestem niedojrzałą gówniarą, której nikt nigdy nie pokocha, ale spójrz na siebie. Pokazujesz światu jakim jesteś egoistą i hipokrytą. Niby taki miły jesteś dla Zakciego, ale na pewno nieźle mu mydlisz oczy, że ja jestem najgorsza na świecie, tak samo jak mi. Zastanów się na tym co robisz. Królewicz od siedmiu boleści się znalazł
Nie myślałam, że aż tak mnie poniesie, ale nikt by mu nie powiedział tego co ja, więc musiałam sie przełamać i powiedzieć mu prawdę w oczy. Mam nadzieje, że go zabolało, bo wyglądał na przybitego.
- Możesz mnie wysłuchać?
- Tylko żeby to nie było kolejne kłamstwo, bo wtedy ty znajdziesz się tam gdzie Zacky.
- Mój problem polega na tym, że odkąd założyliśmy zespół wszystko kręci się wokół ciebie. Matt nigdy na nic sobie nie pozwalał, bo zawsze ty byłaś przeszkodą. Jimmy tak samo się pilnował, bo ty … byłaś dla niego najważniejsza. Zapewne nie mówił ci tego, ale kochał cię jak wariat. Nie wiem czy teraz Alice to nie przykrywka dla jego emocji, uczuć. Tylko ja wiedziałem dlaczego codziennie chodzi taki przybity. Tylko mi powiedział co tak naprawdę jest powodem jego zmartwień. Zacky też o tobie nawijał całymi dniami, nie dawałem rady. Dzień w dzień upijałem się w zaciszu domowym, tak po prostu. Z nudów. Ćpałem, jarałem. Przynosiło mi to ulgę. Zasiadałem wtedy za gitarę i tworzyłem piosenki. Wychodziło całkiem nieźle, nie mieszałem się w sprawy chłopaków. W dupie miałem ciebie i całe to ich zauroczeni tobą. To było cztery lata temu. Niewiele zmieniło się od tamtego czasu. Cały czas tworzę piosenki w ten sam sposób, uzależniłem się. Czasami, gdy puszczają mi nerwy wygarnę Zackiemu co leży mi na sercu, potem idę do domu i biorę wszystko co popadnie. LSD, metę, ganję. Wszystko po trochu.
Byłam totalnie zdezorientowana, nie wiedziałam dlaczego mówi mi to wszystko. I co mam o nim myśleć? Że jest jebniętym ćpunem? To chyba było nie na miejscu. Przydałoby się go wyciągnąć z tego gówna, ale teraz mam na głowie własne zmartwienia. I jak można brać narkotyki i chlać alkohol z nudów? To jest dla mnie niezrozumiałe, ale koleś ma taki styl życia, co na to poradzę.
- A mi po co mówiłeś te wszystkie rzeczy o Zackym, że przeleciał jakąś laskę w ubikacji, że mnie nie kocha? – zapytałam zdziwiona całą tą sytuacją, że tak bardzo sie przede mną otworzył. Nie miałam pojęcia o tym, że Jimmy darzył mnie głębokim uczuciem, które być może jest tylko przytłumione, ale i tak dalej się żarzy.
- Pozwól, że odpowiedź zatrzymam dla siebie – powiedział cicho
- Nalegam
- Rose, nie chcę cię okłamywać – wstał gwałtownie i wyszedł trzaskając drzwiami.
Przetarłam twarz dłońmi i opadłam na poduszki. Nie wiem co mam myśleć, jak sie zachować, co robić. Szukać Zackiego? Wychodzić w ogóle z domu? Nie wiem, te decyzje będą decydować o moim życiu. Nie sądziłam, że znajdę się w takiej sytuacji, jest mi ciężko, a teraz, gdy jeszcze wiem, że Jimmy coś do mnie czuje nie mogę zwrócić się do niego o pomoc. Chcę zachować z nim stosunki czysto przyjacielskie, a nie plątać się w jakieś związki z chłopakami z ich zespołu. Jeden mi wystarczy. I tak są z nim same kłopoty.
- Jeszcze jedno – Brian wystawił głowę zza drzwi – Zacky jest czysty. Nie przeleciał żadnej będąc z tobą w związku. A to, że podrywał inne dziewczyny to tylko i wyłącznie moja wina. Przepraszam – zamknął drzwi i zostawił mnie w zajebiście kłopotliwej sytuacji. Z jednej strony kamień spadł mi z serca i ucieszyłam się, że mój partner był wobec mnie lojalny.
Nie miałam zielonego pojęcia co Brian nagadał Zackiemu o mnie, ale wiem, że jest chujem, który nie liczy się z uczuciami innych. No jak można?! Przecież jak go dorwę to mu nogi z dupska powyrywam. Jednak teraz każdy mój ruch musi być ostrożny. Kto mógłby mnie tak nienawidzić? Zawsze byłam cichą osobą, która nie narażała się ludziom, a wręcz przeciwnie. Wyjęłam laptopa spod łóżka. Zazwyczaj używałam go do napisania jakiś prac, ale nic więcej. To Matt zawsze z niego korzystał, ale teraz kupił sobie swój własny, więc mi pozostał ten stary rzęch. Włączyłam Internet i zaczęłam przeglądać rockowe strony. Szukałam jakiejkolwiek informacji o Zackym, ale nigdzie nie znalazłam wzmianki o jego porwaniu. Najwyraźniej są za małym zespołem, żeby strony internetowe pisały o ich wypadkach. Sama już nie wiedziałam co miałam robić. Zamknęłam laptopa i włożyłam go na swoje miejsce. Wstałam z łóżka i zeszłam powoli na dół. Zazwyczaj jak chłopcy byli całą ekipą w naszym domu zaśmiewali się do łez, ich śmiechy czasami wzbudzały złość w sąsiadach, bo dużo razy wzywali policje, żeby ich uspokoiła. Nie przeszkadzało mi to. Lubiłam patrzeć, gdy byli uśmiechnięci, beztroscy. Jednak nie wiedziałam tak naprawdę ile mają zmartwień. Zagadką jednak dla mnie został Johnny. Nie umiałam go rozgryźć. W prawdzie był w moim wieku, ale nie umiałam do niego dotrzeć. Zawsze był radosny, uśmiechnięty i nawet, gdy chłopcy robili sobie z niego żarty zachowywał zimną krew i nie dał się ponieść emocjom. Oprócz problemów z rodziną chyba nic innego nie jest w stanie popsuć mu humoru. Myślę, że dzięki wypadom ze znajomymi odrywa się od życia rodzinnego i to jest dla niego najważniejsze.
            Weszłam do salonu i poczułam się jak na stypie. Każdy z chłopaków ubrany był na czarno, siedzieli smutni. Jak nie oni. Zrobiło mi się ich okropnie żal.
- Rose, trzymasz się? – zapytał Matt
- Jakoś muszę – uśmiechnęłam się sztucznie. Było to dla mnie naprawdę trudne. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę takich okropnych zdarzeń.
Popatrzyłam na wszystkich chłopaków. Byli przybici, a gdy zobaczyłam, że Brian powstrzymuje łzy moje serce rozbiło się na milion kawałeczków. Nie dałam rady, wplotłam palce we włosy i usiadłam na podłodze. Zaczęłam intensywnie myśleć, chciałam rozwiązać tą zagadkę. Raz na zawsze, żeby nikt nie musiał już cierpieć. Chcę ich uwolnić od zmartwień. Byłam nawet gotowa „oddać się” porywaczom w zamian za Zackiego. Wiem, że nie dałabym rady żyć ze świadomością, że to przeze mnie Zackiemu coś się stało, a w najgorszym wypadku… Nie, o tym nie mogę myśleć.
            Rose zastanów się. Kto mógłby to zrobić? Kto tak bardzo cię nienawidzi? Z kim ostatnio miałaś nieprzyjemny kontakt, kto wie, że jesteś z Zackym?
            Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Matt, jako gospodarz, poszedł otworzyć. Odpowiedź na wszystkie moje pytania stała właśnie w drzwiach. Czyż to nie prawda, że kochane siostry DiBenedetto nie darzą mnie sympatią? Kogo ostatnio uderzyłam wazonem, albo wywaliłam z domu? Miały powód żeby się zemścić. Wstałam z podłogi i zamknęłam drzwi przed nosem Valary. Popatrzyłam na chłopaków zawistnym wzrokiem.
- To te ździry! – krzyknęłam i pokazałam palcem na drzwi
- Drzwi? – zapytał Jimmy
- Jesteś naprawdę taki głupi czy tylko udajesz? – zapytałam ironicznie
- Valary i Michelle? – zapytał Brian
- No a kto mnie tak nie znosi i chciałby mi coś zrobić? Odegrać się za to co zrobiłam. Przecież to przeze mnie związek Michelle i Briana się rozpadł.
- Nie przez ciebie – przerwał mi Brian
- Nie ważne – dodałam szybko – Nie rozumiecie, że to wszystko układa się w logiczny ciąg zdarzeń?
- Ale Rose, to rozwiązanie jest za proste na skalę takiej zagadki. Przecież Michelle i Valary nie były w klubie – powiedział Brian
- Głupku, myślisz, że one bezpośrednio porwały Zackiego? Na pewno jakoś go zwabiły.
- Uspokój się Rose, jesteś przewrażliwiona na ich punkcie – Matt ujął mnie za ramiona
- Zostaw mnie – szarpnęłam barkami i podeszłam do sofy. Usiadłam między Jimmym a Johnnym i podkuliłam nogi. Byłam sfrustrowana. Myślałam, że inaczej zareagują, przyznają mi rację, jednak siedziałam w jednym wielkim błędzie. Może też bezpodstawnie osądzałam Valary i Michelle. To wszystko przez to, że są popieprzonymi pustymi wariatkami, które zawsze działały mi na nerwy. Nie umiem żyć z takimi ludźmi w zgodzie, gdy raz mi podpadli – nie ma dla nich życia z mojej strony.
- Porozmawiajmy – Jimmy wstał i wyciągnął rękę w moją stronę
- Zróbcie z tym coś, ja zaraz oszaleję – schowałam twarz w dłonie
- Dobrze – powiedział Brian. Wstał z sofy i pociągnął Matta za ramię.




 Oczami Zackiego

Nie mam pojęcia gdzie jestem. Staram się dostrzec cokolwiek w ciemności, ale wytężam wzrok na darmo. Totalna pustka, ciemnica. Nie wiem co się ze mną stało. Boli mnie potylica, więc chyba nieźle musiałem dostać po łbie. Od wczoraj nic nie jadłem, nawet nie wiem która jest godzina. Nikt nie był tutaj od momentu mojego przebudzenia, czyli parę dobrych godzin temu. Teraz czas to mój największy wróg. Martwię się o Rose i chłopaków, nie wiem jak zniosą moją nieobecność. Nie chciałem zawieść ich wszystkich, a już na pewno nie Rose. Znaczy dla mnie tak wiele, jest moim aniołem stróżem. Czasami czuję się jak największy dupek, bo nie traktuje jej tak jak powinienem. Nie pokazuje jej ile dla mnie znaczy, a wszystko co robię wygląda jakbym był do tego zmuszany. Ona tak wiele dla mnie zrobiła, pokazała mi sens życia, dała mi z niego radość, a ja nawet nie umiem jej powiedzieć jak bardzo mi na niej zależy. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nie umiem wytrzymać bez niej dnia. Ale to wszystko co powiedział mi Brian… Nie wiem co mam o tym myśleć, jak traktować jego słowa. Nie umiem myśleć racjonalnie, wszystko obraca się przeciwko mnie. Nie umiem wpuścić nikogo do swojego życia zbyt blisko. Nie chcę zranić Rose proponując jej współżycie, top byłoby płytkie, a ona jest przecież jeszcze taka delikatna i krucha. Chciałbym móc ją teraz przytulić, pocałować. Po jaką cholerę ciągnęło mnie do tych wszystkich kobiet, które nie przedstawiają żadnej wartości? Jak mogłem zranić Rose?
Nagle drzwi do pomieszczenia uchyliły się. Zasłoniłem oczy wolną ręką, bo druga była przykuta do kaloryfera. Oślepiło mnie światło i dopiero teraz dostrzegłem, że znajduje się w czymś na rodzaj piwnicy, ciemnej, zimnej i mokrej. Dobrze zbudowany mężczyzna podszedł do mnie na bezpieczną odległość, tak, abym nie dał rady go dotknąć. Nigdy wcześniej go nie widziałem, z resztą dużo nie było dane mi dostrzec, bo oślepiało mnie bijące światło za jego pleców. Nie powiedział nic. Postawił przede mną talerz z ziemniakami i kotletem. Zabrałem się za jedzenie. Byłem tak okropnie głodny, że nie czułem już chłodu. Skupiałem się tylko na pustym żołądku.
            Po skończonym posiłku opadłem na plecy, a że miałem na sobie tylko krótkie spodenki zimno, które biło z podłogi dodatkowo ochłodziło mój organizm. Ile mam tutaj siedzieć? Co jest powodem mojego porwania? Kurwa mać! Nie umiem sobie odpowiedzieć na te jebane pytania, to jest jakiś absurd. Krzyknąłem, głośno.
- Niech tu ktoś przyjdzie do kurwy!
Posłuchał mojej prośby. Drzwi uchyliły się, ale nikt nie wszedł do środka.
- Co ja tu robie?! Może mi ktoś powiedzieć? – krzyknąłem jak najgłośniej się dało
- Popatrz jaki marudny, dostał jedzenie i jeszcze mu źle – usłyszałem głos z oddali, tym razem kobiecy.
Mężczyzna tylko się zaśmiał. Nie odpowiedział na moje pytania. Zamknął drzwi i zostawił mnie jak skazańca na ścięcie głowy.

Oczami Rose


- Błagam was, zróbmy coś – zwróciłam się do pozostałych chłopaków, czyli Johnnego i Jimmiego.
Miałam już dość. Byłam wyczerpana. Nawet nie wiem czy jest sens tak bardzo się przejmować tą sytuacją, skoro Zacky z pewnością, gdy wróci na wolność zerwie nasz kontakt.
- Słuchajcie, pójdę na chwilę do garażu. Przyniosę pare papierów i pogadamy na spokojnie – powiedział Jimmy i wyszedł przed dom.
- Johnny, co tu się kurwa dzieje? – spytałam załamanym głosem
- Gdybym tylko to wiedział. Zrobiłbym wszystko, żeby ratować przyjaciela – powiedział cicho. Ujęłam jego dłoń i popatrzyłam mu w oczy. Były bardzo ładne, szaro zielonkawe. Pierwszy raz spotkałam się z takim kolorem tęczówek.
- Możesz mi coś powiedzieć? – zapytałam nieśmiało
- Pytaj, na każde pytanie znajdę odpowiedź – uśmiechnął się
Zdziwiło mnie to, bardziej stawiałam, że nie będzie chciał mi nic powiedzieć.
- Dlaczego po tym jak zaczęłam spotykać się z Zackym, Brian stał się zupełnie inny? Ciągle chce skłócić mnie i Zacka – zaczęłam
- Posłuchaj, Haner to bardzo specyficzny typ człowieka, jeżeli coś nie idzie po jego myśli, wtedy zaczyna się koszmar. Na szczęście Jimmy jest w stanie pohamować jego zapędy i ogarnąć go czasami
- Po prostu pytam, bo teraz wszystko co najgorsze spada mi na głowę. Od niedawna życie zaczęło się na mnie mścić, nawet nie wiem za co
- Rose, nie przejmuj się. Wybrniesz z tego gówna. Gwarantuję ci – uśmiechnął siei pogładził mój policzek.
- Johnny? Może to głupie o co zapytam, ale… Co powoduje, że jesteś taki szczęśliwy i nie przejmujesz się gównianymi sprawami?
- Co masz na myśli? – popatrzył na mnie zdziwiony
- Po prostu, gdy chłopcy robią ci na złość nie okazujesz złości tylko totalnie to po tobie spływa
- Nauczyłem sie tego. Moja rodzina jest jaka jest, wyrzucili na mnie dużo gnoju. Nic mi nie przepuścili, w każdym moim czynie doszukiwali się złego. Zawsze to ja byłem zły, najgorszy i najbardziej potępiany. Nauczyłem sieto olewać, nie przejmować się tym i robić to co kocham. Czyli grać. Gra mnie wyciszała, uczyłem się nowych kawałków, zamykałem Siena klucz w pokoju i tworzyłem nowe dźwięki. Pewnego razu mój ojciec wybił szybę do mojego pokoju i rzucił się na mnie z nożem. Zranił mnie w rękę. Mam na niej teraz tatuaż, żeby nie było widać blizny. Maskuję to, bo po co mam rozpamiętywać takie rzeczy? Moja rodzina ma zrytą banię – zaśmiał się
Nie wierzyłam jak można być tak pozytywnym człowiekiem, bardzo podobało mi się jego podejście do życia, a w szczególności, że rzeczywiście w życiu spotkało go dużo złego.
- Cieszę się, że nie straciłeś poczucia humoru – dałam mu sójkę w bok
- Po cholerę mam się smucić, skoro mam zajebistych przyjaciół – przyciągnął mnie do siebie i ścisnął mocno
Zaśmiałam się. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zaśmiałam się szczerze, bez żadnych wymuszanych emocji.
- Jak myślisz, kto mógł to zrobić? – zapytałam
- Nie wiem, ty serio myślisz, że to siostry?
- Teraz mam mieszane uczucia. Poczekajmy aż Matt i Brian wrócą.
            Długo nie musieliśmy czekać. Po paru minutach w drzwiach stanął Matt i Brian. Niestety bez Zackiego. Zauważyłam, że są wkurwieni.
- Tam go nie ma – warknął Matt




Odcinek 15

Mam w sobie strasznego zamulacza - lenia. Także wybaczcie mi małe potyczki znajdujące się w odcinku. Obiecuję poprawę!! (A i co do długości odcinka to też wybaczcie, w ramach rekompensaty dodam jakiś dłuższy jeszcze w tygodniu)

Odcinek dedykowany moim cudownym dziewczynom, z którymi miałam przyjemność osobiście się spotkać. Jesteście cudowne! 
No i o Tobie Ewelinka także nie zapominam, jesteś cudowna ♥


 - Tak właściwie to dlaczego zabrałeś mnie tutaj skoro wczoraj było między nami trochę napięć? Myślałam, że chcesz sobie wszystko poukładać – krzyknęłam, bo muzyka zagłuszała moje słowa.
- Ten koncert zaplanowałem miesiąc wcześniej, nie wiedziałem, że wybuchnie afera – powiedział mi do ucha
Wywróciłam oczami i spojrzałam w stronę sceny. Moje serce podskoczyło z radości, a dłonie zacisnęły się w pięści. Nie wierzyłam, że tak szybko uda mi się spełnić jedno z moich marzeń, największych marzeń. Bo spotkać na żywo Dave’a to nie lada wyczyn.
Nagle czyjeś dłonie złapały mnie za biodra, a ja podskoczyłam ze strachu, bo wiedziałam, że to nie był Zacky. Odwróciłam się, a przede mną stał Matt. Miał na nosie okulary, a na głowie bandamkę i czapkę. Uśmiechnął się szeroko i uwydatnił „rodzinne” dołeczki. Spojrzałam mu przez ramię i zauważyłam Johnnego, Jimmiego, a na końcu Briana, który szedł ze zwieszoną głową i odpisywał na smsa. Oderwałam od niego wzrok i wtuliłam się w Matta. Mocno wciągnęłam jego zapach i lekko przymknęłam oczy. Uwielbiałam to robić, bo wtedy mocniej zaciskał ramiona i całował mnie w czubek głowy. Prawdziwy starszy brat. Odeszłam od niego niechętnie i przywitałam się z resztą chłopaków, pominęłam Briana, bo zauważyłam, że nie był zainteresowany otaczającym go światem. Liczył się tylko on i telefon. Swoją drogą, zaciekawiło mnie to z kim pisze, jednak nie chciałam sobie teraz zaprzątać głowy pierdołami. Otarłam pot z czoła, bo było naprawdę gorąco, byłam ubrana na czarno i jeszcze bardziej odczuwałam wysoką temperaturę. Czułam się jak skwarka, ale nie byłam jedyna, bo nikt oprócz Johnnego nie miał na sobie jasnych kolorów.
            Po skończonym koncercie Matt wpadł na pomysł, żeby urządzić sobie prywatną imprezę w pobliskim pubie, a jak to faceci – nie mieli nic przeciwko.
            Weszliśmy do baru, który na pozór wydawał się być bardzo ekskluzywny, jednak, gdy weszliśmy do środka po podłodze walały się puste butelki, w powietrzu unosił się papierosowy dym, a rozmowy zagłuszała głośna, dudniąca muzyka, od której od razu rozbolała mnie głowa. Dave podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się w duchu i usiadłam w pierwszej wolnej loży. Siedziałam między Davem i Jimmym, który cały czas mnie łaskotał i nabijał się z moich potarganych włosów. Zacky wyraźnie olewał moje towarzystwo i bezczelnie podrywał każdą z kelnerek. Jego zachowanie było dla mnie niezrozumiałe, może chciał zrobić mi na złość? Powoli zaczęło doprowadzać mnie to do szału.
- Skąd chłopcy cię wytrzasnęli? – zapytał po chwili Dave
- Jestem siostrą Matta, a od niedawna spotykam się z Zackym – upiłam łyk napoju, który postawiła przede mną cycata blondyna
- Z nim? – wskazał palcem na Briana
- Nie, to jest Brian. To jest mój chłopak – wskazałam palcem na Zackiego, który świetnie bawił się w towarzystwie dwóch tlenionych blondynek.
- Ten dupek, który nie zwraca na ciebie uwagi?
Westchnęłam i momentalnie zrobiło mi się przykro, bo stwierdziłam, że nie tylko ja zauważyłam, że Zacky mnie olewa. Wydaje mi się, że to wszystko przez naszą kłótnię. Może Brian miał rację? I dla Bakera jestem zwykłą gówniarą. Poczułam, że moje oczy zaczynają mnie szczypać, więc mrugnęłam szybko i upiłam łyk drinka.
- Też to zauważyłeś? – zapytałam cicho
- Mówiłaś coś? – zapytał nastawiając ucho
- Nie, nic – uśmiechnęłam się, wstałam na nieco chwiejnych nogach i zaczęłam przepychać się przez ludzi w stronę łazienki. Nie wiem co jest w tych drinkach, że są strasznie moczopędne i że tak szybko potrafią na mnie zadziałać.
            W toalecie usłyszałam dość głośne jęki. Wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę kabin. Nie wiem dlaczego ludzie wybierają takie miejsca na szybki numerek, przecież tutaj cuchnie i do tego to jest strasznie niehigieniczne. Wzdrygnęłam się. Gdzieś pomiędzy tymi jękami usłyszałam znajomy mi męski głos, nie byłam jednak pewna, czy tylko mi się przesłyszało, czy w kabinie naprawdę był … nie, nie, to nie może być prawda. Wyszłam z kabiny i stanęłam przy umywalkach, dokładnie wyczyściłam ręce bawiąc się mydlanymi bańkami, które udało mi się zrobić, przy okazji przemyłam twarz i wysuszyłam ręce. Patrząc na swoje odbicie kątem oka dostrzegłam wychodzącą z kabin parę. Moje obawy się potwierdziły. Czułam się niezręcznie pod wpływem wzroku Briana, który odepchnął dziewczynę od siebie i zmierzył w moim kierunku. Moje serce zabiło mocniej. Bałam się. Złapał mnie za rękę i przystawił usta do ucha.
- Zacky robi to samo, tylko, że w męskiej – wymruczał mi do ucha, a ja odepchnęłam go od siebie z całej siły. Nie wiem co chciał mi tym udowodnić.
- Co chcesz osiągnąć tym, że oczerniasz Zackiego w moich oczach? – krzyknęłam
Popatrzył na mnie smutno, pokiwał głową i wyszedł. Westchnęłam i oparłam się o ścianę w toalecie. Zjechałam po niej w dół i schowałam głowę między kolanami.
- Rose? Tutaj jesteś! – krzyknął znajomy, męski głos. Podniosłam głowę i zauważyłam Jimmiego stojącego w drzwiach toalety.
- Odejdź, chcę pobyć sama – powiedziałam cicho i ponownie usiadłam w takiej samej, skulonej pozycji.
- Nie, nie ma mowy mały potargańcu – wszedł i usiadł obok mnie. Ujął moją głowę dłonie i podniósł ją do góry – Nie przejmuj się Zackym, on jest specyficznym gościem. Czasami odbija mu to coś, co możemy nazwać sławą. Jest zagubiony- pogładził mnie po policzku
- Jimmy, ale on jest w związku – oderwałam jego dłoń od mojej twarzy i podeszłam umywalek. Obmyłam twarz zimną wodą. Makijaż powoli spływał po moich policzkach, a pozostałości wody ukrywały moje łzy.
- Rose, bardzo bym chciał pomóc ci w takiej sytuacji, ale nie mogę, nie potrafię wpłynąć na Zackiego – podszedł do mnie i podał mi paczkę chusteczek
Uśmiechnęłam się i zaczęłam wycierać twarz. Po upływie paru chwil znalazłam się w ramionach Jimmiego płacząc jak małe dziecko.
- Dlaczego płaczesz? Przecież to, że Zacky podrywa inne dziewczyny nie jest taką straszną tragedią – odezwał się po chwili
- Po prostu Brian cały czas uświadamia mnie, że nie jestem odpowiednia dla Zacka. Cały czas oczernia go, zwala na niego najwięcej winy, a najbardziej boli mnie to, gdy daje mi do zrozumienia, że Zacky nigdy nie byłby w stanie mnie pokochać.
- Rose, jedynym rozwiązaniem będzie rozmowa. Musisz porozmawiać z Bakerem, on na pewno cię wysłucha. Faceci nie domyślają się, że kobietom jest źle, dopóki same im tego nie powiedzą. Tylko obiecaj mi jedno, że podczas tej rozmowy nie wydrapiesz mu oczu, ani nie powyłamujesz palców. Będzie nam jeszcze kiedyś potrzebny do zagrania paru kawałków. Porozmawiacie sobie na spokojnie, a ja będę trzymał kciuki, żeby wszystko się udało. No i nie przejmuj się Brianem, pogadam z nim i walnę go w łeb, żeby trochę przystopował – uśmiechnął się i zmierzwił włosy
- Przystopował? – zdziwiłam się
- No z tym … - zająknął się – No wiesz, z całą tą sytuacją
Pokiwałam przytakująco głową, ale nie podobała mi się ta niepewność ze strony Jimmiego.
- A jak tam z Alice? Dlaczego jej tutaj nie ma? – zapytałam
- Rozchorowała się biedna. Dlatego nie wypiłem nic co zawiera alkohol, żeby pojechać do niej na noc. Obiecałem jej tylko, że wezmę autografy od chłopaków.
Uśmiechnęłam się w duchu, bo wiem, że Jimmy to bardzo dobry chłopak. Miałam taką nadzieję, że znajdzie sobie kogoś odpowiedniego, kto trochę przyhamuje jego niebezpieczne pomysły. Wiedziałam, że Alice jest dla niego odpowiednią partnerką. Dzięki niej James nie ma ciągłego dołka, bo na pozór wydawałby się beztroski i szczęśliwy, jednak przy bliższym poznaniu można dostrzec jego słabostki, poznać jego prawdziwe ja, gdy wychodził między ludzi przybierał swoje sceniczne cechy. Chował zmartwienia, a na wierzch wyrzucał resztki szczęścia. Jednak mnie jak i chłopaków martwiło jego zachowanie, ale w końcu nasze obawy znalazły swój cień, gdy tylko w jego życiu pojawiła się Alice.
- To zmykaj do niej, na pewno się niecierpliwi – wypchnęłam go z łazienki i odprowadziłam go do wyjścia.
            Wróciłam do naszej loży, gdzie połowa towarzystwa leżała na sobie i śpiewała piosenki biesiadne. W śród nich nie zauważyłam jednak Zackiego ani Briana. Całą imprezę Baker mnie unikał, zdziwiło mnie to, bo nie miałam pojęcia co się z nim dzieje ani gdzie jest.
- Mała, jedziesz do domu? – zapytał Matt łapiąc mnie za ramiona.
- Tak, chyba będę się już zbierać. Gdzie jest Zacky?
- Nie wiem. To dorosły facet i na pewno wie co robi – uśmiechnął się ciepło i podał mi swoją bluzę.
            Po dwugodzinnej jeździe byliśmy w domu. Wyczerpana poszłam pod prysznic i nie zrobiłam niczego więcej oprócz położenia jedwabiu na mokre włosy. Weszłam do łóżka i nie wiem w jakim momencie usnęłam.
            Obudził mnie dźwięk smsa. Odblokowałam telefon, a na ekranie pojawił się numer Briana. Przeczytałam całą wiadomość dwa razy, bo nie mogłam uwierzyć w to co było w niej napisane.

Z Zackym jest źle. Musimy pogadać.


Przestraszyłam się, moje ręce zaczęły się trząść, a nogi zamieniły się w galaretę. Nie mogłam uwierzyć w to, że Zackiemu stała się krzywda.   






Asia, w końcu się doczekałaś po tych 1500 wiadomościach o treści "gdzie odcinek" :*

Odcinek 14

                Biorąc telefon do ręki czułam, że zaraz wypadnie. Byłam święcie przekonana, że dostanie niezły opierdziel od Zackiego, chyba, że mi się poszczęści, a to Irminie się dostanie.
Z każdym sygnałem mój brzuch był coraz bardziej skurczony. W końcu odebrał, ciepłym i spokojnym głosem. Wiedziałam, że to się zaraz zmieni i cała ta sielanka pójdzie się pieprzyć.
- Zacky? – zapytałam ochrypłym i cichym głosem, odchrząknęłam – Zacky? – zapytałam już nieco pewniej i głośniej
- Co się stało?
Wyczułam w jego głosie nutkę niepewności. Chyba wiedział, że coś się święci
- Miałyśmy wypadek – powiedziałam cicho
- Nic ci się nie stało? Wszystko w porządku? – zapytał z troską w głosie, co bardzo mnie rozczuliło
- Nie, wszystko w porządku, ale twoje auto …
- Pieprzyć auto. Najważniejsze, że tobie nic się nie stało. A jak z Irminą?
Odetchnęłam, a mój brzuch nieco się rozluźnił.
- Też dobrze. Zderzyłyśmy się z Hanerem – warknęłam i spojrzałam w jego stronę.
- Brianem?! – krzyknął – Daj mi go do słuchawki
Podeszłam do Briana i podałam mu telefon zawiadamiając z kim odbywa sie rozmowa. Odeszłam od jego samochodu i podążyłam w kierunku Irminy, która opierała się o maskę samochodu Zackiego
- Co mówił? – zapytała zakładając ręce na piersi
- Powiedział, że nic się nie stało i najważniejsze, że jesteśmy całe – uśmiechnęłam się.
Brian podszedł do nas z telefonem i podał go Irminie.
- Chyba macie do pogadania – zwrócił się w jej stronę i wrócił do samochodu. Irmina odeszła od samochodu tak daleko, że nie mogłam usłyszeć o czym rozmawiają Zackym. Podeszłam do Briana, który palił papierosa kucając przy kole auta.
- Skąd masz taki samochód?  – zapytałam ciekawa
- Mojego ojca – wstał rzucając peta na ziemię.
- Nie chciałeś kupić czegoś swojego?
- Mam jeździć jakimś starym rzęchem za pięćset dolców, który rozwali się po dwóch kilometrach? – zapytał – Ojciec powiedział, że dopóki nie zarobię na płycie pożyczy mi jeden z wielu swoich samochodów
- Na pewno się ucieszy jak to zobaczy – pokazałam palcem wgniotkę na masce
Wzruszył ramionami i wsiadł do samochodu. Odeszłam od niego, bo nie miałam zamiaru kontynuować rozmowy, ale w drodze powrotnej czułam na sobie jego przeszywający wzrok.
            Po paru minutach dołączyła do mnie Irmina z dość niezadowoloną miną, a jak spytałam o co chodzi wzruszyła ramionami i wsiadła do samochodu. Odjechałyśmy z miejsca zdarzenia. Zauważyłam, że Brian także zrezygnował z dalszego postoju.
            Przed domem na schodkach zauważyłam Zackiego siedzącego z pochyloną głową. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do niego wyciągając rękę. Ujął ją i podniósł się do góry, jednak nie podążył za mną, do domu, tylko podszedł do samochodu i wyciągnął z niego Irminę. Weszłam do środka i rozejrzałam się po pokoju, w którym panował istny bałagan. Papiery porozrzucane po podłodze, walające się puste butelki po piwie, a gdzieś pomiędzy tym wszystkim znajdował się zarośnięty jak krasnal, Matt. Podeszłam do niego kładąc mu rękę na ramieniu.
- Rose? Co ty tutaj robisz? – zapytał zachrypniętym i zmęczonym głosem
- Mieszkam tutaj?
Popatrzył na mnie tępo, potrząsnął głową i rzucił długopis na kalkulator.
- Nie mam siły, to już moja czwarta kawa – wskazał na kubek.
- Połóż się. Sen dobrze ci zrobi. Jutro pomogę ci w tych papierach, mam wolne, wiec nic nie stoi na przeszkodzie – pogłaskałam go po głowie zabierając kubek ze stołu
- Nie chcę psuć ci planów
- Rozczula mnie ta twoja troska, ale nie możesz się tak wykańczać
- Sprzedaż płyt to jest jakaś porażka – przejechał dłońmi po twarzy i opadł bezsilnie na krzesło.
Westchnęłam i podeszłam do niego chwytając go pod ramię. Zaprowadziłam go do pokoju i położyłam do łóżka.
            Długo nie musiałam czekać, aż ktoś wejdzie do domu. Jednak ku mojemu zdziwieniu nie był to Zacky, ani Irmina, tylko Brian.
- Gdzie jest Matt? – zapytał stojąc w progu
- Śpi na górze. Wejdź – to chyba najgorsze co mogłam zrobić. Zaprosić go do środka, ale muszę być grzeczna skoro chcę wyciągnąć od niego parę informacji.
Zdziwiony wszedł do środka i zdjął buty w przedpokoju. Wchodząc dalej zaczął rozglądać się po salonie.
- Nie przejmuj się tym – burknęłam – Zawsze tak jest, gdy Matt dostaje zlecenia na papierkową robotę
- Rozumiem
Czułam się niezręcznie bo kompletnie nie wiedziałam o czym z nim rozmawiać. Nigdy nie byłam z nim sam na sam i trochę się krępowałam tą całą sytuacją.
- Mam pytanie – zaczęliśmy oboje
Zaśmiałam się i spojrzałam na Briana, któremu także zagościł uśmiech na twarzy.
- Pytaj – powiedział
- Ty pierwszy, bo ja zacznę zanudzać – uśmiechnęłam się – Kawy, herbaty, soku, wody czy piwa? – zapytałam szybko
- Jeżeli masz piwo to poproszę
Otworzyłam dwa napoje i wlałam do kufli. Usiadłam naprzeciwko niego i powoli zaczęłam sączyć zawartość szklanki.
- Długo spotykasz się z Zackym? – zapytał
To pytanie wydało mi się nie na miejscu, bo nie przypuszczałam, że on chociażby odrobinę interesuje się tym związkiem. Nigdy nie dawał cienia zainteresowania.
- Ponad tydzień. Nie jest to długo, ale jesteśmy sobie bliscy. Dość bliscy - zająknęłam
- Tylko to ci wystarczy?
Spojrzałam na niego pytająco, bo nie wiedziałam o co mu chodzi. Oblizał usta – chyba nieświadomie. Machnął ręką i upił łyk piwa.
- Nie rozumiem – powiedziałam po chwili
- Nie musi być między wami chemii żebyście byli razem? Jak wygląda wasz związek? Polega na wzajemnym wspieraniu się?
- Do czego dążysz? – zapytałam krzywiąc się
- Możesz mi odpowiedzieć? – przybrał poważny ton głosu
Nie podobało mi się w jaki sposób ingeruje w mój związek. Z resztą nie wiedziałam także co mu odpowiedzieć, bo rzeczywiście odkąd zaczęłam być z Zackym nasze relacje nieco sie pogorszyły. Wzruszyłam ramionami.
- Tak myślałem. Nie dojrzałaś do związku, a uwierz mi, że Zacky nie szuka dziewczynki. On potrzebuje kobiety, która za jego występki kopnie go w dupe.
Oburzyłam się. Jak on może mówić takie rzeczy? Co on sobie wyobraża, że dwoma słowami zmieni moje życie?
- Przestań. Wcale mnie nie znasz i nie wiesz jak wygląda nasz związek
- Myślisz, że nie rozmawiam z Zackym? Jestem jego przyjacielem, a przyjaciele mówią sobie o wszystkim – wypił piwo do końca, wstał z sofy i wyszedł do przedpokoju założyć buty – Uważaj, bo nikt do końca życia nie będzie mówił ci że jesteś cudowna – wyszedł.
Kurwa – zaklęłam w duchu. Jak ten palant mógł mi tak powiedzieć? Kopnę go kiedyś w dupę to może mu się poprzestawia w tej łepetynie.
Podeszłam do okna i zobaczyłam jak sylwetka Briana powoli oddala się od domu. Nie miałam pojęcia dlaczego Zacky i Irmina nie wracają tak długo. Odeszłam od okna i usiadłam naprzeciwko telewizora. Położyłam nogi na stole i zastanowiłam się nad słowami Hanera. Może rzeczywiście nie dorosłam do związku i dla Zackiego jestem pieprzoną małolatą, z którą można pójść do łóżka i zostawić, bo do niczego innego się nie nadaje. O nie, ja mu pokażę, że się myli. Zobaczy, że stać mnie na więcej, a Hanerowi utrę nosa. Nie dam mu tej satysfakcji.
            Po długim czasie oczekiwania drzwi wejściowe w końcu się otworzyły, a z nich wybiegła roześmiana Irmina. Popatrzyłam na nią podejrzanie, gdy zza niej wyszedł równie szczęśliwy Zacky. Zignorowałam ten wybuch szczęścia i wyjęłam moją książkę spod poduszki. Otworzyłam na pierwszej lepszej stronie i udawałam, że czytam, tak naprawdę czuwając nad sytuacją i wsłuchując się w słowa, które wypowiadają między sobą Zacky z Irminą.
- Cześć skarbie – powiedział Zacky wchodząc do salonu
- Cześć – odpowiedziałam nie odrywając wzroku od książki.
Podszedł do mnie i złożył całusa na moim policzku. Usiadł obok mnie i zabrał książkę kładąc ją na stole.
- Stało się coś? – zapytał czule
- Rozmawiałam z Brianem
Zacky momentalnie zesztywniał
- I co mówił?
Wzruszyłam ramionami.
- Ja może pójdę – odezwała się Irmina i pocałowała mnie w policzek. Zackiemu uścisnęła dłoń i wyszła.
- Teraz mów – odezwał się po chwili, gdy frontowe drzwi się zatrzasnęły
- Nie uważasz, że nasz związek opiera się tylko na jednym i każda sytuacja sprowadza się do jednego? – zapytałam cicho
- To ci powiedział?
- Między innymi.
- Mówił coś jeszcze?
- Nie uciekaj od tematu. Powiedz to – podniosłam się
- Uważam i jest mi to nie na rękę, bo wyobrażałem sobie to zupełnie inaczej.
- I takiej odpowiedzi oczekiwałam. Dziękuję – zacisnęłam szczękę i popatrzyłam na niego, widziałam, że ewidentnie coś go gryzie.
- Nad czym się tak zastanawiasz? – zapytałam surowym tonem
- Nie chcesz tego zmienić?
- Czego? Tego, że i tak już przez ten tydzień prawie dwadzieścia razy poszłam z tobą do łóżka? Dobrze, że oboje czasem się hamujemy
Zmrużył oczy i oblizał usta.
- No, dobrze – powiedział cicho
- Możesz rozmawiać ze mną normalnie? Powiedz co ci leży na sercu, a nie owijaj w bawełnę – skrzyżowałam ręce na piersiach
- Przestań wywierać na mnie taką presję
- Jaką presję? Po prostu nie mogę uwierzyć w to, że od Hanera, którego nienawidzę dostałam takie informacje, o których nigdy bym się nie domyśliła, bo ty nie jesteś w stanie mi ich powiedzieć. Jesteś tchórzem! – krzyknęłam
- Przegięłaś moja droga – powiedział stanowczym tonem – I powiedz mi co jest nie tak z Hanerem? Dlaczego tak go potępiasz? Nie mogę patrzeć na to twoje szczeniackie zachowanie wobec niego – uniósł ton – On niczemu nie zawinił, zawsze starał się być niezauważalny, nie chciał nikomu wadzić.
Odjęło mi mowę. Nie miałam pojęcia dlaczego sprowadził tą rozmowna temat Briana.
- Ty nie umiesz być poważna to ja nie traktuję tego związku na poważnie. Proste
Siedziałam bez ruchu, wpatrzona w jeden punkt. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, jak się zachować. Nazwałam go tchórzem, chociaż wcale tak nie uważałam. A to co mi powiedział? Kurwa, to były najgorsze słowa jakie ktokolwiek mi powiedział.  
- Teraz nikt ci nie powie, że jesteś cudowna, nikt ci nie obroni tyłka. Zawsze robił to Matt, ale przestał, bo uważa, że wydoroślałaś. Jednak ty dalej jesteś nieodpowiedzialna, karzesz się traktować jak księżniczkę, pieprzoną królewnę na ziarnku grochu. Nietykalna, a ja, jak ten idiota staram ci się zapewnić wszystko, dogadzam ci jak tylko najlepiej potrafię, ale ty i tak masz to głęboko w dupie – głos mu drżał – To wszystko i tak pewnie jest na darmo – wyszeptał i wyszedł na taras.
Co mam teraz zrobić? Czuję się sama, niepotrzebna, a najgorsze jest to, że on powiedział prawdę, której jestem w stu procentach świadoma. Skuliłam się, a powstrzymywane łzy opadły na moje zimne policzki. Nie czułam się z tym źle, nie dawałam sobie z tym rady, ale cieszyłam się, że w końcu ktoś powiedział mi wszystko co robię źle. Nazwanie Zackiego tchórzem było błędem, wielkim błędem, którego już nie popełnię.
Wstałam z sofy i cichym krokiem podeszłam do drzwi wychodzących na taras. Otarłam łzy i wyszłam na zewnątrz. Zacky stał do mnie tyłem, oparty o barierkę palił papierosa.
Stanęłam obok niego i podziękowałam. Nie spojrzał na mnie tylko spalił do końca i wyszedł z tarasu. Usłyszałam tylko jak drzwi wyjściowe się zatrzaskują. Czy to koniec?
            Nazajutrz tak jak obiecałam zaparzyłam kawę i zabrałam się z Mattem za robotę papierkową. Siedziałam w rozciągniętej koszulce z Iron Maiden, a włosy miałam upięte w rozwalonego koka, bo nie miałam ochoty ich układać. Moje oczy były spuchnięte od łez, które nocą wylałam w poduszkę. Matt nawet nie pytał o co chodzi, bo wiedziałam, że słyszał całą wczorajszą rozmowę. Zacky wydzierał się tak głośno, że zapewne pół dzielnicy słyszało co było powodem naszej kłótni.
Muszę przyznać, że rozliczenia, zarobki i inne duperele związane z pieniędzmi są strasznym utrapieniem i po dziesięciu minutach miałam dość małych cyferek, które krążyły w mojej głowie, ale skoro się zadeklarowałam – wypełnię zadanie.
Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły, do środka wpadł Zacky i jednym ruchem zgarnął mnie z krzesła. Krzyknął coś do Matta i wsadził mnie do samochodu.
- Zapinaj pasy – powiedział zdyszany
- Zacky ja jestem goła! – krzyknęłam
Zilustrował mnie i odpalił samochód
- Trudno – wzruszył ramionami
Skrzyżowałam ręce na piersiach i pogłośniłam muzykę, bo z radia wydobywały się dźwięki mojej ulubionej kapeli.
- Dokąd jedziemy? – zapytałam po chwili, orientując się, że jesteśmy już daleko za Long Beach
- Zobaczysz – uśmiechnął się łobuzersko
Gdy byliśmy już prawie u celu Zacky zawiadomił mnie, że na tylnym siedzeniu są rzeczy, w które mogę się przebrać. Wyjęłam z torby pierwszą lepszą koszulkę i czarne jeansy. Założyłam moje potargane czarne trampki i wysiadłam z samochodu. Znajdowaliśmy się na tłocznej ulicy, ale nie mam pojęcia w jakim byliśmy mieście. Swoim klimatem przypominało Las Vegas, było pełno ludzi, ulice tętniły życiem, wszędzie migało pełno świateł. Zacky złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Weszliśmy do dużego, obdrapanego budynku, w którym było równie tłoczno jak na ulicy. Trochę się wystraszyłam, bo nie miałam pojęcia gdzie jestem, po co tutaj jestem i jak sie stąd wydostanę.
- Poczekaj chwilę – Zacky puścił moją rękę i wszedł do jakiegoś pomieszczenia. Oparłam się o ścianę i rozejrzałam się dookoła, chociaż i tak nie za dużo mogłam dostrzec, bo wszystko zasłaniali mi ludzie.
- Mam – Zacky zwrócił się w moją stronę i pomachał mi kluczami przed nosem.
Spojrzałam na niego pytająco, bo nie miałam pojęcia o co tutaj chodzi. Po co jechaliśmy tak daleko? Do jakiejś meliny z pijanymi ludźmi? Coś mi się nie wydaje, żeby Zacky był tak bardzo „pomysłowy”. Złapałam go za rękę, żeby przypadkiem się nie zgubić i podążyłam za nim dość żwawym krokiem.
            Po przebyciu długiego dystansu, pokonaniu chyba tysiąca schodów, w końcu doszliśmy do jakichś drzwi, które wyglądem przypominały wyjście na strych. Myliłam się. Wyszliśmy na dach budynku, gdzie dostrzegłam grupkę śmiejących się ludzi. Spojrzałam na Zackiego, który starał się powstrzymać uśmiech. Włożył dwa palce do buzi i zagwizdał. Mężczyźni odwrócili się w naszą stronę i zaczęli biec. Przestraszyłam się, ale po chwili ten strach przeobraził się w zachwyt. Moim ciałem wstrząsnęło spazmatyczne szczęście, gdy w tłumie dostrzegłam Dave’a , Chrisa, Davida i Shawna zaczęłam krzyczeć ze szczęścia. Rzuciłam się Zackiemu na szyję i pocałowałam gojak najczulej umiałam. Puściłam go i podbiegłam do chłopaków uścisnąć im dłonie. Jednak nie pozwolili mi na to. Ominęli mnie i pobiegli na drugi koniec dachu, gdzie zauważyłam porozstawiany sprzęt. Perkusja, gitary, mikrofony. Czy naprawdę Megadeth zagra prywatny koncert tylko i wyłącznie dla mnie?
Popatrzyłam na Zackiego, który uśmiechnął się ciepło
- Wszystkiego najlepszego z okazji jutrzejszych urodzin – przytulił mnie i złapał za rękę ciągnąc mnie w stronę sceny.
No tak, przecież jutro są moje urodziny. Dwudzieste. Nastoletnie czasy się skończyły.



Odcinek 13

           



         Obudziłam się czując jak ciepła dłoń przesuwa się po moim nagim brzuchu. Nie otwierając oczu leniwie przerzuciłam moje ciało na drugi bok i przytuliłam się do piersi Zackiego. Zamruczałam cicho pod wpływem jego delikatnego dotyku, a w zamian dostałam delikatnego całusa w czoło. Nie wiem jak to jest możliwe, że w tak krótkim czasie moje życie wywróciło się do góry nogami, znam już Zackiego parę lat, a czuję jakbym poznała go niedawno. Jakby od naszego spotkania minęło dopiero parę marnych tygodni. Teraz zaczęłam poznawać go na nowo, a być może ta nienawiść, którą do niego czułam była tylko zwyczajną zazdrością, której nie potrafię logicznie wytłumaczyć. Bo jak niby można zaufać osobie, której nigdy się nie lubiło? Być może tak samo jest z Brianem, tylko dlaczego przy nim nie czułam się tak jak przy Zackym, nie miałam potrzeby ładnie wyglądać, czy zachowywać się stosownie, tak jak przystało na kobietę. Miałam to gdzieś czy widział mnie w bieliźnie i potarganej koszulce czy nago. Nie przejmowałam się jego zdaniem na mój temat. A z Zackym? Z nim było zupełnie inaczej. Jemu nieświadomie chciałam się przypodobać, w jakimś stopniu też może zaimponować? Dostrzegłam to wszystko dopiero wtedy, gdy coś zaczęło się między nami rozkręcać, zaczęłam się przed nim otwierać, być coraz bardziej śmielsza. Zobaczyłam w nim innego człowieka, a teraz gdy znam jego słabości nie potrafię sobie wytłumaczyć racjonalnie tej całej sytuacji. Nasz związek zaczął się tak nagle, nie byliśmy nawet przyjaciółmi. Tylko teraz mi się wydaje, że nie potrafiłabym normalnie funkcjonować, gdyby go zabrakło. Potrzebowałam tego, miał rację.
Popatrzyłam na jego silne i wytatuowane ramiona, a jego twarz okalał delikatny jednodniowy zarost. Nawet nie wiem kiedy on zdążył to wszystko wytatuować, nie zwracałam na niego uwagi, miałam klapki na oczach. Starałam się nie patrzeć na niego, ani na jego ciało. Bałam się.
Odruchowo przejechałam kciukiem po jego przedramieniu. Popatrzył na mnie przyćmionym wzrokiem, a kąciki jego ust delikatnie się podniosły. Podsunęłam się odrobinę wyżej, żeby móc dosięgnąć jego ust i złożyłam na nich delikatny pocałunek, który przerodził się w dzikie i namiętne pieszczoty.
            Bez słowa wstaliśmy z łóżka, jednocześnie zaścieliliśmy kołdrę. Zacky ujął moją rękę i wyszliśmy na taras za domem. Oczywiście dojście do samego tarasu zajęło mi dziesięć minut, bo nie jestem wprawiona do chodzenia o kulach. Poranna rosa delikatnie zwilżyła nasze bose stopy, a ptaki z lasu przywitały dzień cichym śpiewem. Las przed którym znajdował się nasz dom codziennie rano zdawał się być żywy, a drzewa, które szumiały na wietrze zachowywały się jakby chciały coś powiedzieć, przekazać coś ważnego.
            Usiedliśmy na stołkach, które uprzednio wytarłam i obydwoje zwróciliśmy się w swoją stronę. Położyłam stopy na udach Zacka i odchyliłam głowę do tyłu zamykając oczy. Wsłuchiwałam się w śpiew ptaków, szum drzew, a najdziwniejsze było to, że gdzieś między tymi dźwiękami mój słuch wyłapywał oddech Zackiego. Czułam na sobie jego wzrok, który jeździł po całym moim ciele nie omijając najmniejszego skrawka. Nawet nie dotykając mnie sprawił, że czułam się podniecona.
Otworzyłam oczy i popatrzyłam na mojego mężczyznę. Mój mężczyzna, jak to pięknie brzmi. Uśmiechnęłam się w duchu i przysunęłam swoje krzesło bliżej niego.
- Cześć skarbie – odezwałam się
Nie odpowiedział. Zareagował tylko szerokim uśmiechem. Nachylił się nade mną i wziął mnie na ręce sadzając sobie na kolana. Objęłam go rękoma wokół szyi i pogłaskałam po głowie.
- Jak się spało? – zapytałam i pocałowałam go w czubek nosa
- Cudownie, musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć – odgarnął mi włosy z czoła i założył za ucho.
- Powtórzymy, ale wiesz, że za dwadzieścia minut przyjedzie lekarz ściągnąć mi gips?
- Tak szybko? Minęły dopiero trzy dni
- Dostałam telefon, że będą go ściągać dzisiaj o dziewiątej
Bez słowa protestu zaniósł mnie szybko do sypialni, pomógł mi się ubrać, a gdy lekarz przyjechał, zbadał nogę i zdjął gips, Zacky pojechał do apteki kupić mi maści i bandaże, którymi będę musiała co noc owijać nogę.
            Gdy lekarz wyszedł z domu ja jak najprędzej ściągnęłam upaćkane getry i swatałam w samej bieliźnie. Wróciłam na taras, gdzie zostawiłam telefon i usiadłam na krzesło. Po chwili dołączył do mnie Zacky, któremu usiadłam na kolanach.
- Mogę się ciebie o coś zapytać? – powiedziałam po chwili ciszy
- Pytaj – pogładził mnie po nagim udzie i włożył rękę pod koszulkę kładąc ją na plecach.
- Od kiedy jesteś mną zainteresowany? – zapytałam pełna optymizmu
- Odkąd cię poznałem
- Nie wierzę – pokręciłam głową
Popatrzył na mnie pytająco, ale po chwili milczenia w końcu się odezwał.
- Ty też?
Przytaknęłam niechętnie i zeszłam z jego kolan. Weszłam do domu i skierowałam się w stronę kuchni. Niczego innego się nie spodziewałam jak tylko tego, że wejdzie za mną do środka i zacznie wypytywać o więcej szczegółów.
- Czemu mnie nienawidziłaś?
- Nie nienawidziłam – przejechałam ręką po blacie i zwiesiłam głowę na dół -  Nie dopuszczałam do siebie myśli, że kiedykolwiek mogę poczuć do ciebie coś więcej. Przecież my nawet nigdy nie byliśmy przyjaciółmi – chyba powiedziałam za dużo, cholera, Rose jesteś idiotką. Skarciłam się w myślach.
- Uważasz, że to za szybko? – zapytał zgorszony
Kiwnęłam przytakująco głową i zacisnęłam wargi, a łzy same cisnęły mi się do oczu.
Zacky westchnął i podszedł do krzesła, gdzie leżała jego bluza. Założył ją i wyszedł bez słowa, a ja mu na to pozwoliłam.
Zalałam kawę wrzątkiem i usiadłam przy stole jedząc bułkę z masłem. Mój żołądek domagał się jedzenia, a ja sama wyzywałam się w myślach. Po cholerę kazałam mu odejść? Poczułam pustkę i ból w sercu. Jak mogłam go tak potraktować? Co ja sobie myślałam?.
W samej koszulce i majtkach wybiegłam na ulicę na poszukiwania Zackiego.
            Siedział na ławce. Sam. Ze zwieszoną głową targając liść na drobne kawałeczki. Słyszałam tylko jak cicho pociąga nosem. Podeszłam do niego i bez słowa usiadłam na miejscu obok.
- Rose?
- Tak wiem, jestem idiotką – powiedziałam i opadłam na oparcie ławki.
- Nie jesteś idiotką. Może to dziwne, ale pokazałaś mi, że można żyć inaczej. Jeżeli chcesz, żebym zniknął z twojego życia i nie wracał więcej do tematu związków to po prostu mi to powiedz. Zrozumiem, ale obiecaj mi jedno, że nigdy ode mnie nie odejdziesz.
Zakryłam mu usta palcem i wgramoliłam się na jego kolana.
- Nie mam zamiaru od ciebie odchodzić. Właśnie w tym jest problem, że ja chcę z tobą być. Pomimo tego, że nie znamy się długo ja czuję, że jesteś mi potrzebny. Przyzwyczaiłam się do ciebie, a to co powiedziałam przed chwilą było najgłupszą rzeczą jaką zrobiłam do tej pory. Nie wiem co chciałam tym osiągnąć – pokiwałam głową
Nie odezwał się tylko przykrył moje nagie uda bluzą i złożył na ustach ciepły pocałunek, w który włożył całe swoje uczucie. Nigdy jeszcze nie czułam się tak dowartościowana przez mężczyznę, to był pierwszy raz, gdy czułam się cudownie, żyłam pełnią życia i nie byłam wykończoną nieprzespanymi nocami kobietą.
            Weszliśmy do domu, gdzie już od progu można było usłyszeć cichy, kobiecy szloch. Zacisnęłam mocno powieki, bo usłyszałam także poważny ton Matta, co nie wróżyło dobrze, bo za pewne jest tutaj Valary. Ku mojemu zdziwieniu nie była to eks dziewczyna mojego brata tylko jej siostra. Michelle. Podeszłam do nich i kładąc ręce na stół oznajmiłam:
- Którego słowa w zdaniu „nie pokazuj mi się więcej na oczy” nie rozumiesz? Jesteś aż tak tępa, że nie potrafisz trzymać się z daleka od tego domu?
- Rose – przerwał mi Matt łapiąc mnie za rękę.
Wyrwałam się gwałtownie z uścisku Matta i skrzyżowałam ręce na piersi. Czekałam na wyjaśnienia.
- Brian ze mną zerwał – wydusiła
- Chuj mnie to obchodzi, powiedziałam coś i zdania nie zmienię. Wynoś się stąd! – krzyknęłam wskazując palcem drzwi. Wstała i posłusznie skierowała się ku wyjściu, a ja zadowolona poszłam do swojego pokoju.
            Wsunęłam na siebie popielate rurki i założyłam jakiś rozciągnięty tshirt, bo nie miałam planów związanych z jakimkolwiek wyjściem poza teren domu.
Zacky bezszelestnie wszedł do mojego pokoju i chwycił mnie za biodra. Jego dotyk sprawił, że na chwilę zapomniałam o troskach. Ścisnął delikatnie moją skórę, a ja zadrżałam. Nie uszło to jego uwadze, bo obdarzył mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Moje serce gwałtownie załomotało pod wpływem jego spojrzenia, aż zakręciło mi się w głowie. Pochylił się nade mną i przycisnął swoje wargi do moich, były nienaturalnie chłodne, a jeżeli zrobił to, żebym zapomniała o Bożym świecie, dopiął swego. Starałam sie skupiać na oddychaniu, bo przez te wszystkie doznania to było mi akurat najmniej potrzebne i nie skupiałam na tym uwagi, ale gdy zaczynało brakować mi powietrza gwałtownie zatrzymywaliśmy naszą grę.
            W końcu dopięłam swego i nieco mnie poniosło. Objęłam Zackiego i przyciągnęłam go jak najmocniej umiałam. Nie miał oporów, żeby poddać się moim możliwościom. Wsunęłam rękę pod jego spodnie i dotknęłam bielizny. Momentalnie znieruchomiał i odskoczył gwałtownie. Przez moją głowę przeleciały tysiące negatywnych myśli, nie wiedziałam czy może zrobiłam coś nie tak, czy to w Zackym tkwi problem.
- Przepraszam – podszedł do mnie i objął mnie silnymi ramionami wplatając w palce w kosmyki moich włosów – Spanikowałem
Nie odezwałam się tylko złożyłam pocałunek na jego szyi i skierowałam się do drzwi. Pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy z pokoju.
            Przeszłam obok Matta, który zastanawiał wyraźnie intensywnie nad czymś myślał ślęcząc nad kawą i stosem papierów. Ewidentnie coś mu się nie zgadzało, bo klął pod nosem.
- Larry zrzucił na ciebie robotę papierkową? – Zacky zwrócił się do Matta i poklepał go po plecach
- Daj spokój, nie dość, że nie jadłem nic od szóstej to jeszcze muszę męczyć się z tymi wszystkimi pieprzonymi zarobkami.
Nad moją głową zapaliła sie żółta lampka i przy okazji przypomniałam sobie, że ja także nie jadłam nic od pobudki, ale mój żołądek nie domagał się ode mnie niczego specjalnego. Skierowałam się w stronę kuchni i zaczęłam przygotowywać tosty francuskie. Dołożyłam do nich kilka listków sałaty i pomidora. Zaparzyłam kawę i postawiłam jedzenie na stół. Chłopcy zdziwionym wzrokiem spojrzeli na mnie jednocześnie i rzucili się na tosty jak wygłodniałe lwy. Zaśmiałam się pod nosem i wyszłam na taras trzymając kubek z kawą w ręku.
Przypomniałam sobie, że dostałam odpowiedź z pracy i jutro mam się stawić na miesięczny okres próbny do firmy reklamowej. Co jak co, ale w dziedzinie rysunku i jakichkolwiek animacji jestem totalnym beztalenciem, więc będą musieli mnie osadzić na dość złożonym stanowisku.
- Rose? – Zacky wyszedł na taras i wręczył mi małą niebieską kopertę – To dla ciebie. Było w skrzynce - Popatrzyłam na niego zdziwiona i wzięłam się za odpakowywanie listu. Okazało się, że w środku znajdowały się dwa bilety na wybrany dowolny film w pobliskim kinie w Long Beach. Z listu dowiedziałam się, że dyrektor kina wysłał do przypadkowych osób po dwa bilety, które muszą zostać wykorzystane do dwóch dni.
Postanowiłam, że skoro nie mam nic ciekawego do roboty to wybiorę się z Zackym i miło spędzimy wieczór we dwoje. Brałam pod uwagę także romantyczną kolację w restauracji, chociaż wątpię, że mój facet pójdzie na taki układ. On woli odwiedzać fast foody i zżerać tony hamburgerów i frytek.



            Po skończonym seansie Zacky sam z własnej woli zaproponował kolację w wykwintnej włoskiej restauracji. Sama byłam zdziwiona takim obrotem sprawy, ale przynajmniej zostałam miło zaskoczona i nie martwiłam się dłużej jak spędzimy dalszy wieczór.
W trakcie jedzenia dostałam smsa, którego niechętnie odczytałam. Na wyświetlaczu pojawił sie numer Irminy i jej zdjęcie.

Jestem już w domu. Jutro jakiś wypadzik?  

Ucieszyłam się, ale po chwili poukładałam sobie wszystko w jeden logiczny ciąg. Skoro Irmina jest w Long Beach to ja w takim razie będę miała za mało czasu dla Zackiego, co było kompletnie nie na miejscu i w żadnym stopniu mi to nie odpowiadało.



            Kelnerka, która obsługiwała nasz stolik totalnie olewała to, że Zacky przyszedł tam ze mną i bezczelnie go podrywała, a na koniec kolacji podała mu swój numer. On przynajmniej zachował zimną krew i przy wyjściu zmiął kartkę i wyrzucił do kosza. Oczywiście nie wypadała zwrócić mu uwagi, bo był zupełnie grzeczny i nawet nie zwracał uwagi na tą lafiryndę, ale gdy wsiedliśmy do samochodu położyłam mu rękę obok czułego miejsca i wyszeptałam mu groźnym tonem, że jest tylko i wyłącznie mój.
- Jak będziesz grzeczną dziewczynką to dostaniesz coś w zamian – zamruczał mi do ucha, a po moim ciele przebiegł przyjemny prąd zostawiając za sobą gęsią skórkę.
            Gdy weszłam do domu byłam zbyt padnięta na jakiekolwiek zabawy czy inne tego typu przekomarzanki z Zackym. Nie zdejmując sukienki rzuciłam się na łóżko i obudził mnie dopiero mój poranny budzik. Od dzisiaj będę musiała się przyzwyczajać do wczesnego wstawania, ale to chyba wyjdzie mi na plus, bo nie będę wylegiwać się do drugiej po południu.



            Był czwartkowy wieczór, a kiedy wyszłam z pracy zastałam pod firmą czarne bmw Zackiego, ale za kierownicą nie siedział mój ukochany, tylko Irmina. Ze środka wydobywała się głośna muzyka, a przechodnie, którzy zbliżali się do samochodu omijali go szerokim łukiem. Zmęczona pierwszym dniem w pracy podeszłam do auta i oparłam się o otwarte drzwi.
- Zacky pożyczył ci samochód? – zapytałam zdziwiona
- Pogadamy za chwilę. Wsiadaj, mam dla ciebie kawę i ciasto
Wsiadłam, a ta wręczyła mi kubek z kawą i tackę z ciastem czekoladowym, moim ulubionym.
- Jak tam pierwszy dzień w pracy? – zapytała odpalając silnik
- Dobrze – wybełkotałam z pełną buzią
- Awans na starcie? – zaśmiała się
Odkaszlnęłam, a zawartość moich ust wylądowała na kierownicy i twarzy kierowcy. Zaśmiałam się, bo wyglądała jak dalmatyńczyk, ale z tego co zauważyłam to jej nie było do śmiechu, więc szybko wzięłam chusteczkę i wytarłam jej twarz.
- Dzięki – odburknęła
- Co do pracy to szef był ze mnie bardzo zadowolony, bo już w pierwszy dzień udało mi sie wymyślić hasło reklamowe – uśmiechnęłam się i upiłam łyk kawy
- Kondomów czy proszku do prania?
Wywróciłam oczami i pacnęłam ją w ramię
- Jakiegoś super nowego telefonu, którego ekran ma działać na dotyk. Nie wiem jak oni to zrobili, ale to może być ciekawe. Pewnie Zacky i Matt jako najwięksi gadżeciarze będą musieli je jak najszybciej nabyć – zachichotałam
- A jak tam u Briana? – zapytała niby obojętnie, ale ja i tak wiem, że potajemnie się w nim podkochuje.
- Sama go zapytaj. Wiem, że niedawno zerwał ze swoją dziewczyną
- Miał dziewczynę? Jak wygląda? Jak ma na imię? – spojrzała na mnie pełna nadziei
- Miał, Michelle. Sama się przekonaj, ja nie będę o niczym mówić. Wypieprzyłam ją z naszego domu i kazałam jej się nie pokazywać mi na oczy.
- Dobrze – klasnęła w dłonie.
- Trzymaj te łapska na kierownicy, a nie mi tutaj tańczysz.
            Pojechałyśmy do centrum handlowego, bo gdzie by indziej i zaczęłyśmy chodzić po wszystkich dostępnych sklepach. Odwiedziłyśmy Starbucks’a i lodziarnię. W trakcie rozmowy z nią zauważyłam, że jej humor nieco się pogarsza, gdy wspominam o Zackym. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale być może brakuje jej drugiej połówki. Już moja w tym głowa, żeby Brian się do niej przekonał. Może i nie lubię tego palanta, ale zrobię to, poświęcę się dla samej Irminy.
            Jadąc do domu przeliczałam moje rachunki i wydane pieniądze. Wyszło mi ponad tysiąc dolarów, cudownie.
Irmina była tak podekscytowana, że nie zauważyła wyjeżdżającego auta z naprzeciwka, które uderzyło w bok naszego samochodu. Poprawka, samochodu Zackiego. Przecież on mnie udusi, albo co gorsze da mi takie kazanie, że się do końca życia nie pozbieram. Irmina wysiadła z samochodu i zaczęła wrzeszczeć:
- Ty jesteś jakiś nienormalny?! Patrz jak jeździsz palancie, droga to poważne miejsce na … - przerwała swoją wiązankę, gdy zobaczyła, że z drugiego auta wysiada Brian – Brianek?! – zapiszczała i rzuciła się mu na szyję.
- Kurwa, Irmina uważaj jak jeździsz! – krzyknął i zilustrował swoje srebrne porsche – Czy to nie jest samochód Zackiego? – zapytał po chwili i chyba dostrzegł mnie, że siedzę w środku samochodu jego kumpla.
Zjechałam na dół po siedzeniu, tak żeby było mnie jak najmniej widać, ale niestety, nie udało mi się ukryć.
- Rose, wiesz, że Zacky was zabije? – oparł się o drzwi samochodu i zdjął okulary przeciwsłoneczne. Bez scenicznego makijażu wyglądał inaczej.
- Jak Zacky może zabić Rose, skoro to jego dziewczyna – prychnęła Irmina.
Pokazałam jej znak ściętej głowy, a gdyby stała przy mnie zarobiłaby czymś w głowę.
- Dziewczyna? – zapytał z głupim wyrazem twarzy
- Tak – westchnęłam
- To w takim razie życzę wam powodzenia – uśmiechnął się sztucznie i wrócił do swojego samochodu. Odetchnęłam z ulgą, ale bacznie przyglądałam się jak Irmina całuje Briana w policzek.

Sama miałam negatywne myśli związane z rozbiciem samochodu, w końcu to ulubieniec Zackiego. Może powinnam do niego zadzwonić? Tak, chyba to zrobię.