Odcinek 23

               
Tym oto odcinkiem chciałabym zakończyć moje opowiadanie, miało być długie. Niestety z pewnych przyczyn musiałam zrezygnować z dalszego pisania. 

Żartowałam :D Wyjeżdżam na wakacje i przez jakiś czas odcinek nie będzie się pojawiał. Jednak gdyby ktoś był ciekawy to ok 15/16 sierpnia powinnam go wrzucić. Miłego czytania, buziaki :* 



           Nie wiedząc czemu czułam się… szczęśliwa, pozbawiona błony dziewiczej i z paroma tysiącami w kieszeni. Nie miałam jakiś większych problemów, ani wyrzutów sumienia, sama się nastraszyłam i jak widać niepotrzebnie. Jedno było tylko dla mnie niezrozumiałe, dlaczego ten chłopak od tamtej nocy cały czas zajmował połowę moich myśli? Cały czas widziałam jego uśmiech, nawet, gdy jadłam, kładłam się spać, piłam poranną kawę i brałam prysznic. Nic nie było wstanie wypędzić mi go z głowy. Przez trzy dni odkąd go spotkałam cały czas biję się z myślami i klnę na siebie, bo nie wiedząc dlaczego nie wzięłam jego numeru. Mogłam zrobić to od tak, że niby chcę się kiedyś umówić się na kawę. Jednak czasem łatwiej jest myśleć, a trudniej zrobić. Chciałam jeszcze raz go dotknąć, pożegnać się z nim, bo za dwa dni czeka mnie wylot do rodzinnego miasta. Teraz już wiem, że nigdy nie spotkam człowieka, który omotał mnie sobie wokół palca. Zanim go poznałam cieszyłam się, że już nigdy nie będzie mi dane się z nim spotkać, było to dla mnie ogromne wybawienie. Teraz jednak nie mogłam się z tym pogodzić, nie chciałam usuwać go z życia raz na zawsze, czuję, że dzięki niemu wszystko mogłoby się zmienić. On jest zupełnie innym człowiekiem niż Zacky czy Matt. W nich widzę dzieci, które szukają beztroskiej zabawy i świetnej przygody z życiem w zespole, a on? On wydaje sie być poukładany, perfekcjonista innym słowem. Wszystko musi mieć zapięte na ostatni guzik. Przy nim czułabym się inaczej, nabrałabym manier godnych kobiety, nie nastolatki, którą byłam dwa lata temu. Może pozbyłabym się mojego błogiego stanu i poczucia, że jestem bezkarnym dzieckiem i mogę robić co chce. Przyzwyczaiłabym się do pracy, późnego wracania do domu i obolałych pleców. Gdybym cierpiała na samouwielbienie z pewnością teraz by się to zmieniło.
            Od trzech zasranych dni patrzyłam na zamkniętą kopertę i nawet jej nie tknęłam, wstyd mi było ją otwierać, nawet nie wiem dlaczego. Nie był to wstyd związany w jaki sposób zarobiłam te pieniądze, po prostu nie lubiłam dostawać pieniędzy, nawet, gdy pracowałam wstyd mi było przyjąć je od pracodawcy. Dobra, w końcu się przełamałam. Wzięłam ją do ręki i szybkim ruchem oderwałam górę koperty. Znajdował się w niej dość spory plik banknotów… dość spory, co ja też gadam. Tu było w chuj dużo szmalu, zielonych, pachnących banknotów. Ogarnęło mnie szczęście, może nie dlatego, że je posiadam, tylko dlatego, że pomogę Zackiemu wyplątać się z tego gówna. Wstyd się przyznać, ale byłam dumna, byłam cholernie dumna z siebie i z tego, że się nie złamałam, poczułam się jak kobieta z jajami. Nie uległam mojemu gadającemu mózgowi tylko poddałam się przyjemności i zadziałało. W sumie to nie trudno było się skupić na przyjemności przy takim facecie jakim jest Alex.



            Jednak coś co znajdowało się w środku spowodowało, że moje serce zaczęło mocniej bić, a w uszach głośno szumiało.
Natychmiast wybrałam numer, który znajdował się na wymiętej i poplamionej wizytówce, ale zawahałam się nacisnąć zieloną słuchawkę. Zastanawiałam się czy przypadkiem nie pojechać na podany adres. To była bardziej kusząca decyzja. Zgarnęłam ze stolika kluczyki od trabanta Noemi i wzięłam torbę ze stojaka na gazety. Wrzuciłam torbę przez okno na siedzenie pasażera i pospiesznie wsiadłam za kierownicę. Wiedziałam gdzie jechać, byłam raz na tej ulicy, więc nie jechałam tak niepewnie.
            Zatrzymałam się przy wielkim, nowoczesnym białym domu.



 Szok który malował się na mojej twarzy był nie do opisania. Sądząc po wykonaniu dom musiał być zbudowany niedawno. Wszystko wyglądało na świeże, albo odnowione, bo biel domu była zadziwiająco czysta. Drewno dodawało uroku, więc wszystko nie wydawało się oklepane i nudne.
- Dzień dobry! – krzyknął ktoś z oddali, zignorowałam go, bo z pewnością nie mówił do mnie – Halo! – krzyknął jeszcze raz. Spojrzałam w jego stronę i zauważyłam, że do mnie macha. Odpowiedziałam mu grzecznie i wysiadłam z samochodu.
- Pani do nas? – zapytał podchodząc do bramy
- Tak, to znaczy, eee – nie do końca wiedziałam co powiedzieć, ale w myślach uderzyłam się w policzek – Właściwie to chciałam zapytać czy Alex jest w domu – odetchnęłam, bo udało mi się nie popełnić żadnego błędu.
- Jest, oczywiście. Pracuje jak zwykle – zaśmiał się – Proszę wejść – otworzył bramę i zaprosił mnie ręką na ogródek. Z tego całego zdenerwowania ręce trzęsły mi się jakbym była chora, a nogi to były jedne wielkie galarety.
- Herbatę czy kawę? Z grzeczności i szybko zapytuję, bo zaraz muszę wyjeżdżać do pracy – zatarł ręce i nadstawił ucho
- Nie, dziękuję, właśnie jestem po kawie – uśmiechnęłam się przelotnie i zaczęłam rozglądać się po ogromnym salonie.
- To w takim razie zapraszam do Alexa. Wejdzie pani po schodach w górę potem korytarzem do końca i drzwi po lewej – puścił mi oczko i zaczął ubierać marynarkę
- Dziękuję – uśmiechnęłam się i zdjęłam obłocone trampki. Nie wypadało iść po białym dywanie brudnymi podeszwami, aż taką świnią nie jestem.
Weszłam na górę i idąc za wskazówkami ojca Alexa dotarłam pod drzwi jego pokoju. Zawahałam się na chwilę. Ale obiecałam sobie, że będę pokonywać strach. Sam dał mi namiar na siebie i z pewnością nie zrobił tego na darmo. Gdyby nie ja to nigdy byśmy się nie spotkali, a ja naprawdę potrzebuję jego obecności, chociaż przez chwilę. Cicho otworzyłam drzwi i weszłam do ogromnego pokoju. W rogu siedział Alex. Rozebrany, w bokserkach, z mokrymi włosami. Podpierał się łokciem i pracował przy komputerze. Przygryzłam wargę i zacisnęłam pięści, naszły mnie wątpliwości czy aby dobrze robię, że przychodzę do jego domu nieproszona, ale w chwili, gdy obrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie tymi cudownymi oczami wszystko rozwiało moje wątpliwości. Ujrzałam ten cudowny uśmiech, te uśmiechnięte kąciki oczu. 



Chyba tego mi było trzeba. Dlaczego on tak na mnie działa, dlaczego każde jego spojrzenie wywołuje u mnie tyle emocji, tyle radości? Nie jestem w stanie sobie tego racjonalnie wytłumaczyć.
- Rose? Co ty tutaj… - zerwał się z krzesła i szybko podbiegł do mnie chwytając w swoje ramiona. Wtuliłam się w jego pierś i mocno wciągnęłam powietrze.
- Nie mogę zapomnieć – powiedziałam cicho
- Czego? – odchylił mnie od siebie i spojrzał mi w oczy
Chciałam powiedzieć prawdę, ale nie umiałam. Chciałam zostać przy nim tak na dłużej, z pewnością gdyby dowiedział się co tak naprawdę siedzi mi w głowie z pewnością wyśmiałby mnie i moją wyobraźnię.
Pokręciłam tylko głową i nie odpowiedziałam. Wplótł palce w moje włosy i przycisnął mnie do siebie.
- Dalej czuję smak twoich ust, to wszystko jest cholernie dziwne, codziennie w nocy budzę się i żałuję, że wtedy rano cię nie zatrzymałem. Wszystko co zrobiłem z tobą w tym hotelu jest wytłumaczalne, ale jedno czego nie da się wytłumaczyć to sytuacja, w której teraz się znajduję. Zauroczyłaś mnie sobą – wyczułam, że mówi to z wahaniem. Zdziwiłam się, że powiedział dokładnie to co ja chciałam zatrzymać w tajemnicy. Nie miałam pojęcia w co się wpakowałam. Cały czas szumiało mi w uszach. Stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta. Nagle wszystko przyspieszyło i znajdowaliśmy się na łóżku. Obydwoje nadzy i wyczerpani. Cały czas napawałam się jego zapachem, smakiem ciała, delikatnym dotykiem. Nie skończyło się na jednym razie. Alex to pierwszorzędny zawodnik, bez pohamowań. Robi co chce. Tym razem nie był tak delikatny, kochał się ze mną w każdy możliwy sposób. Czy tego mi było trzeba? Zdecydowanie tak. Poczułam smak wolności, przy nim czułam się kobieco, wyciskał ze mnie resztki energii. Zrobił ze mnie prawdziwą kobietę, sprawiał, że czułam się swobodnie, nie wstydziłam sie swojego ciała, wręcz przeciwnie, chciałam je przed nim eksponować. Jednak było coś czego nie umiałabym mu powiedzieć. Moja historia jest dla mnie na wagę złota, tylko najbliżsi mogli ją poznać. Alex nie był mi bliski. Nie znałam go, a jednak coś mnie do niego ciągnęło. Jego zadziorny charakter był dla mnie zagadką, starałam się go rozwiązać. Wiedziałam, że jeżeli za daleko zabrnie nasza znajomość wszystko będzie za bardzo skomplikowane. Jednak nie był to czas na takie myślenie, teraz starałam się czerpać od niego jak najwięcej przyjemności. Chciałam czuć się nasycona.
- Obiecaj mi, że jeszcze kiedyś się zobaczymy – odezwał się niespodziewanie, gdy oboje leżeliśmy na wysokich poduszkach pod narzutą.
- Alex, nie mogę tego obiecać. Bardzo bym chciała, ale zauważyłam, że od pewnego czasu zachowuję się jak chora, napalona fanka. Nie wypuszczam cię z myśli, a gdy tylko popatrzysz na mnie niespodziewanie, we mnie wszystko buzuje i chce mi się piszczeć.
- Rose nie chodzi mi o to, żebyśmy bawili się w jakieś związki. To nie dla mnie, ja po prostu chcę utrzymywać z tobą kontakt – złapał mnie za rękę i przesunął kciukiem wzdłuż mojej dłoni.
Westchnęłam głęboko.
- Gdybyś potrzebował kiedyś oderwać się od pracy, dzwoń – wzięłam jego telefon do ręki i wpisałam swój numer.
Podziękował mi cicho i wtulił się do mojego ramienia. Nagle całe moje zachwycenie jego osobą przeszło. Jak ręką odjął. Owszem był dla mnie interesujący, ale zrozumiałam, że to nie mężczyzna dla mnie. Jesteśmy z dwóch różnych światów. A ja nie lubię nadawać na innych falach. Na jego półkach ujrzałam pełno filozoficznych książek, a płyty, które trzymał w pokoju zawierały tylko i wyłącznie muzykę klasyczną. Zupełnie nie mój świat.
            Krzątając się po kuchni oznajmiłam, że czas się już zbierać.



 Była późna godzina, a ja nie robiłam nic pożytecznego. Jedna rzecz, która dzisiaj mi wyszła to tosty francuskie, które zrobiłam zaraz po wyjściu z łóżka. Alex zajadał je z wielką chęcią, a ja miałam chwilowy spokój, bo gdy jadł nie klekotał jak najęty.
Pożegnałam się z nim długim pocałunkiem. Wsiadłam do trabanta i ruszyłam. Chwilowe uwolnienie się od myśli skupiających się na Alexie bardzo mi służyło. Włączyłam płytę Avenged Sevenfold i rozklekotanym autkiem jakimś cudem udało mi się dotrzeć do domu, w którym i tak nikogo nie było. Zaczęłam pakować walizkę, w końcu czas najwyższy wyjechać z Londynu. Dość długo tu zagościłam i chyba już wystarczy. Stęskniłam się za Mattem, Zackym, Johnnym i Jimmym. Ta przerwa chyba dobrze mi zrobiła.
            Wyłożyłam się w wannie wypełnionej gorącą wodą i starałam się zrelaksować po wyczerpującym popołudniu. To był chyba jedyny dzień, który przyniósł mi tyle dobroci. Jednak nie na długo, bo zaraz po wejściu do wanny dostałam smsa od Irminy.

Rosie Brian mi się oświadczył!!!!!! Boże jestem taka szczęśliwa!! Przyjeżdżaj szybko, musimy to oblać!!!.


Chyba wtedy wolałam nie czytać tego smsa. Przez moje myśli przebiegło tysiące obrazów. Między innymi niskie uczucie zazdrości nie było mi obce. Jedno było pewne, nie wiedziałam o kogo jestem zazdrosna. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że odtąd bramy do piekła są otwarte

4 komentarze:

  1. Ten rozdział był jbliufhlo9wtynutv hfiuelytheoiu;gazp ncvu. Tyle w temacie

    ....

    ....

    ...

    Nie no, żartowałam. Po pierwsze strasznie śmiechłam z: "On wydaje sie być poukładany, perfekcjonista innym słowem." Taki poukładany, że aż sobie kupuje dziewice za pieniądze, bo "zawsze chciał zobaczyć jak to jest" Tiaaaaa :D Ha, wiedziałam, że R. będzie do niego ciągnęło! Nie mogło być inaczej, to w końcu Alex heloooo! Btw ten gif z rozrywaną koszulką... *O*

    Ten ich seks jakiś taki... nagły był. Zobaczyli się i tadam! Bzykami się jak króliczki, uchu, uchu, uchu. R. poznała co to seks i teraz będzie chciała więcej^^ Tylko nie rozumiem jakim cudem tak szybko wyleczyła się z A. O_o Tym razem miała jeden orgazm, a nie dwa, czy co? I w ogóle miał na półce muzykę klasyczną *_* Czo ta R. nie ogarnia ja się pytam? Ale dobra, dobra, niech wraca do Bri. I tu pojawia się pytanie:

    ŁOT DA KURWA FAK??? Jak to Bri oświadczył się I.??? Że niby się zakochali? Ale jak? Gdzie? Kiedy???!!!! NIE ZGADZAM SIĘ!!! Grrrr...

    Życzę udanych i pogodnych wakacji, ale jak tylko wrócisz, to masz siadać do pisania!!! Bo skończyłaś w takim momencie, że...
    Buziole, Pat :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja pierwsza myśl: WTF
    Druga: zabiję Cię
    Trzecia: hahaha bardzo zabawne!!!!!


    Cóż.....nie mogę za bardzo rozwinąć skrzydeł w komentarzu,bo po części wiem co będzie dalej,ale postaram się nie spojlerować.

    Alex....czuję,że on tylko ładnie wygląda i jeszcze sprawi naszej Rose ogromną przykrość.Mimo iż jest ciasteczko to nie lubię go tak samo jak Aarona!!!! W przypadku tego pierwszego intuicja mnie nie zawiodła i czuję,że w przypadku tego drugiego będzie tak samo....

    Co do "jęczącego i stękającego "Bri, to ciekawi mnie jak z tego wybrnie, chociaż może Irmina jest mu pisana.....buahahaha żart

    Monotematyzmu ciąg dalszy : Uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  3. No serio?!

    Czo ten Brian! NIe nie nie nie nie nie nie nie ! Słyszysz?! Nie!

    Obiecałąś mi kochającego Bri, ja chc Bri! Dalej nie czuję Alexa, ja chce Bri!

    OdpowiedzUsuń
  4. ahahahahaha Brian?! ahahahahah

    OdpowiedzUsuń