Mamy nowy nagłówek na blogu, bo tamten mi się znudził ;)
Boję się o nią. Jest jeszcze taka
krucha, taka kochana. Nic nikomu nie zrobiła, a musi użerać się ze
sprzecznościami losu. Do tego cała ta sytuacja z dzieckiem tak bardzo ją
przybiła. Brian na pewno mi nie wybaczy, jestem tego w stu procentach pewien,
bo kto niby wybaczyłby najgorszemu palantowi wśród przyjaciół? Nie wiem jak mam
podejść do tej całej sytuacji, ale wiem jedno. Nie dam nikomu skrzywdzić Rose.
Gdyby to nawet zależało od mojego życia, poświęciłbym je dla dobra mojej
siostry. Jeżeli spadnie jej chociaż jeden włos z głowy to przysięgam, że zabiję
padalca, który śmie ją dotknąć.
Nie
umiem sobie racjonalnie wytłumaczyć dlaczego doszło do tego, że zostałem ojcem
i wyjawiłem jednocześnie tajemnicę, która zrujnowała całe moje życie. Czuję się
jak ostatni łajdak, palant, kretyn. Dałem się omotać pierwszej lepszej pannie i
to dziewczynie mojego przyjaciela, najlepszego kumpla. Do cholery! Dlaczego
chociaż raz nie potrafię pomyśleć logicznie? Przecież to nie jest trudne.
Chociaż czasami, gdy nie myślę głową tylko tym, co mam w spodniach, zapominam o
Bożym świecie i daję się ponieść zabawie i przyjemności.
Nie potrafiłem się na niczym skupić.
Moje myśli krążyły wokół dziecka, którego prawdopodobnie jestem ojcem. Jednak
nawet ta sytuacja nie pokrzyżuje moich planów związanych z karierą. Nie
zostawię tego co kocham dla małego dziecka.
Usłyszałem jak drzwi do pokoju lekko
zaskrzypiały. Nie miałem siły zobaczyć kto wchodzi. Chciałem być sam, ułożyć
sobie wszystko, przemyśleć parę spraw. Nie byłem gotowy na rozmowy, a tym
bardziej nie byłem gotowy spojrzeć Rose i Brianowi w oczy.
-
Matt? Chciałam z tobą pomówić – odwróciłem się szybko i w drzwiach ujrzałem
Valary.
-
Co ty tu robisz? – spytałem nieco zdziwiony – Rose chyba wyraźnie powiedziała,
że masz się tu nie pokazywać.
-
Nie ma jej w domu. Muszę z tobą pomówić. Ta sprawa nie może zwlekać, chodzi o
Michelle – zamknęła drzwi i podeszła do mnie
-
Nie chcę o tym słuchać
-
Ona nie jest w ciąży – położyła mi rękę na ramieniu, a ja zesztywniałem
-
Jak to nie jest w ciąży? Przecież … - moje serce załomotało … z radości.
-
Wiem co ci powiedziała. Ja też wtedy nie zareagowałam. Wszystko dlatego, że ona
stała się teraz … inna, nieobecna. Wszystko przez to, że Brian ją zostawił.
Bardzo to przeżyła
-
Przestań pieprzyć – krzyknąłem – Dobrze zrobił. Twoja siostra to dziwka jeszcze
mnie wciągnęła w tą całą pieprzoną zdradę – poczułem jak moje ciało zalewa
zimny pot
-
Matt ja wiem .. to, to wszystko moja wina – wyszeptała
-
Twoja? – zapytałem z niedowierzaniem.
-
Nie wiem co mam powiedzieć
-
Najlepiej prawdę – podniosłem głos
-
Dalej cię kocham
-
I co? Napuściłaś na mnie Michelle, żeby potem to się wydało i chciałaś
zrujnować mi życie?
Nie
odpowiedziała. Przyznała mi rację nieśmiało kiwając głową. Wpadłem w szał.
Byłem wściekły, chciałem coś rozwalić. Najgorsze w tej sytuacji było to, że
winą obarczałem tylko siebie. Byłem głupi, że dałem się wciągnąć w te gierki
Michelle, gdyby nie to wszystko byłoby teraz dobrze.
-
A gdzie jest Zacky? To też gierka twojej pojebanej siostry?! – krzyknąłem łapiąc
się za głowę. Wstałem z łóżka i zacząłem krążyć po pokoju, nie wiedziałem co
mam ze sobą zrobić. Najchętniej strzeliłbym sobie w łeb żeby uciec od
wszystkich otaczających mnie problemów.
-
Nie wiem Matt, po prostu nie mogę do niej dotrzeć od dłuższego czasu. Tak jak
kiedyś mówiłyśmy sobie wszystko, teraz jest zupełnie inaczej. Zamyka się w
swoim zakłamanym świecie i nikogo do niego nie wpuszcza – zauważyłem, że jest
nieco zestresowana zaistniałą sytuacją, ale nie umiałem inaczej sie zachować,
nie umiałem mówić spokojnie. Wszystko doprowadzało mnie do szału, mały szelest
czy jedno słowo wypowiedziane przez nią było jednym wielkim wybuchem wulkanu we
mnie.
-
Teraz wszystko kręci się wokół Rose i Zackiego. Muszę ją chronić, żeby nikt jej
nie dorwał, a Zackiego muszę wyciągnąć z tej czarnej dupy. Wszystko mnie
przytłacza, nie wiem co robić – ukryłem twarz w dłoniach.
Swoją
drogą, nie wiem dlaczego powiedziałem to wszystko Valary. Była teraz jedyną
osobą, która chciała mnie wysłuchać, chciała mi pomóc, ale niestety liczyła na
coś więcej niż tylko znajomość. Nie mogłem jej dać tego co chciała. Zawiodła
mnie raz, drugi już nie chciałem dać sie oszukać.
-
Wszystko będzie dobrze – położyła dłoń na moim ramieniu, momentalnie
zesztywniałem. Czułem się nieswojo, wiedziałem, że jakikolwiek ruch może
wywołać piekło.
-
Chyba najlepiej będzie jeżeli już pójdziesz – mruknąłem
-
A dla ciebie będzie najlepiej jeżeli wszystko wyjaśnisz sobie z Brianem. Siedzi
pod drzwiami, od czasu do czasu tylko wstaje żeby rozprostować kości, a i tak
chodzi jak struty.
-
Porozmawiam z nim – powiedziałem cicho.
-
Do zobaczenia – złożyła mi pocałunek na policzku i wyszła z pokoju.
Wytarłem
całusa poduszką i wyszedłem bezszelestnie z pokoju. Zobaczyłem, że Haner siedzi
pod drzwiami mojego pokoju i patrzy w podłogę. Za jakie grzechy on musi tak
cierpieć?
-
Brian, możemy pogadać? – zapytałem cicho
-
Nie mamy o czym – burknął
-
Była Valary. Michelle nie jest w ciąży
-
Co? – wyprostował się
-
Teraz możemy pogadać? – ponowiłem pytanie
Nie
odpowiedział. Wstał i minął mnie w drzwiach siadając na łóżku.
-
Val mi wszystko powiedziała – zacząłem – To wszystko to jedno pieprzone
kłamstwo.
Zacząłem
mówić mu co powiedziała mi Valary. Dodałem też, że nie mamy czasu zajmować się pierdołami
jakimi są bliźniaczki, tylko musimy uwolnić Zackiego. Odszukać go, zabrać
stamtąd. Musimy się wykazać jako przyjaciele.
-
Matt, masz całkowitą rację. Nie jestem już z Michelle, a przeżywam to jak
najgorszą wiadomość życiu – powiedział cicho i wyciągnął do mnie rękę – Tak na
zgodę, przyjacielu
Uścisnąłem
jego dłoń i poklepałem po plecach.
Oczami Rose
Moje oddechy były coraz cięższe, łzy
coraz bardziej brudne, tęsknota coraz bardziej wielka. Chęć wydostania się z
tego więzienia przekraczała swoje wszelkie możliwości. Gardło szczypało mnie od
krzyków, których i tak nikt nie słyszał. Zacky był coraz bardziej wykończony.
Nie ruszył się od dłuższego czasu. Nie mogę na to patrzeć. Nie chcę wiedzieć,
że coś mu się stało, chcę żeby żył, chcę go przytulić, pocałować. Patrzyłam na
jego zmarnowane ciało i nie mogłam uwierzyć, że ta suka tak bardzo go
stratowała, jest dla mnie najważniejszy w życiu, serce mnie boli, że nie mogę
do niego podejść i mu pomóc. Moja dusza została rozbita na milion kawałeczków.
Zostałam wewnętrznie zabita, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy, nie sądziłam, że
tak bardzo będzie mnie bolało kiedy stracę kogoś najcenniejszego.
-
Rose? – Zacky wyszeptał słabo. Ledwo co udało mi się go usłyszeć
-
Zacky! Boże ty żyjesz! – rozpłakałam się jak małe dziecko. W jednej minucie żal
i rozpacz, która budowała siew moim ciele przerodziła się w szczęście zmieszane
ze współczuciem. Tak bardzo było mi żal, że nie mogę nic z tym zrobić. Lampka
która ledwo co się paliła dawała mi jakiś cień szansy, że popatrzę na niego
przez ostatnie chwile mojego życia, bo kto wie, co ci ludzie chcą ze mną
zrobić? Zabić, zmieszać z błotem, zgwałcić, pochować żywcem. Nie jestem w stanie
przepowiedzieć przyszłości. Żyję bolesną rzeczywistością.
-
Boli mnie – zakaszlał
-
Co cię boli? Kochanie – ugryzłam się w wargę, aż do krwi. Nie byłam w stanie
wytrzymać bólu psychicznego, który we mnie narastał. Rozdrapywałam uda aż do
krwi, chciałam choć na chwilę zagłuszyć ból psychiczny bólem fizycznym. Byłam
obok niego tak blisko, a jednocześnie daleko, gdybym tylko mogła… gdybym mogła
teraz znaleźć wieprzy nim. Inaczej by się to rozegrało.
-
Wszystko. Rose, nie wytrzymam dłużej – powiedział słabym głosem
-
Trzymaj się skarbie, nie poddawaj się. Wszystko będzie dobrze. Wierzę w ciebie,
pomyśl, że liczy na ciebie tyle osób, musisz pokazać się w tylu krajach,
wyjechać na tysiące tras koncertowych – mówiłam to z wielkim bólem, ale z
wielką szczerością. Moje słowa płynęły prosto z serca, musiałam go wspierać,
dawać mu siłę. Budować go, stawiać na nogi.
-
Chyba mam połamane żebra – wystękał
-
Skarbie, trzymaj się. Tak żałuję, że nie mogę nic zrobić, tak bardzo chciałabym
ci pomóc. Musisz w siebie uwierzyć – czułam, że z moich ud ciurkiem leci krew.
Nie
odezwał się. Jednak przy tym słabym świetle widziałam, że ma otwarte oczy i
oddycha. Cały czas kontrolowałam sytuację. Nie dawałam mu przegrać. Rozmawiałam
z nim, nawet, gdy nic nie odpowiadał, kontynuowałam.
Drzwi się otworzyły. Wszedł przez
nie Aaron. W rękach trzymał dwa talerze i kubki. Wejście do piwnicy było
uchylone, a z góry dochodziły głosy. Kobiecy i męski. Chyba się kłócili, bo
wymiana zdań była ostra. Nie rozumiałam wypowiadanych przez nich słów, ale na
wszelki wypadek zaczęłam wołać o pomoc. Aaron szybko pobiegł do drzwi i
zatrzasnął je.
-
Teraz masz przejebane. Ty dziwko! – krzyknął i uderzył mnie w twarz.
-
Przestań – wyszlochałam
-
Po chuj krzyczałaś? – milczałam – Pytam się!! – znów dostałam w twarz.
-
Po chuj ci to wiedzieć ty jebany fałszywy frajerze?! – splunęłam mu w twarz.
Nie bałam się go. Nawet jeżeli mnie uderzy jakoś uda mi się to przetrwać –
Zaufałam ci, a ty mnie wpierdalasz w takie gówno! Cieszysz się? Tak? To dobrze,
teraz śmiało możesz mnie bić ile wlezie. Od razu mnie zabij i zgwałć. Będziesz
miał ze mną spokój do końca życia. Przecież po coś mnie tu trzymasz, nie? Chyba
nie po to, żeby mnie zagłodzić?! – krzyknęłam ile miałam sił w płucach
-
Przestań się tak wydzierać, bo w pysk dostaniesz – podniósł rękę, a ja zamarłam
na chwilę. Przymknęłam oczy i czekałam na cios.
-
I co? Tchórz cię obleciał? – zapytałam ze łzami w oczach - Uważałam, że jesteś
w porządku, ufałam ci, powierzałam wszystkie moje sekrety, a ty tak mi się odwdzięczasz?
– załkałam
-
Rose, przestań – powiedział cicho
Zaśmiałam
się. Przejęłam nad nim kontrolę. Nie wiem jak to zrobiłam, ale udało mi się go
wpędzić w poczucie winy.
-
Jesteś nikim. Wypierdalaj stąd, zostaw mnie w spokoju, gnoju! – krzyknęłam, a
opadające łzy na policzki stały się ciężkie. Nie dałam rady ich powstrzymać.
Wyszedł
z piwnicy. Talerz z jedzeniem stał pod moimi nogami. I jak ja do kurwy miałam
to zjeść? Przecież jestem zakneblowana, ten idiota w ogóle nie myśli. Całe to
uwięzienie stawało sie powoli śmieszne. On sam nawet nie wie po co mnie tu
trzyma. No idiota skończony… Jeszcze drzwi nie domknął, ani światła nie zgasił.
Oczami Matta
Kompletnie nie wiedziałem jak zabrać
się za szukanie Zackiego. Miałem w głowie tysiące nurtujących mnie myśli i
pytań. Na żadne z nich nie znałem odpowiedzi, mało tego, żaden z nas nie znał
odpowiedzi. Siedzieliśmy struci w salonie. Nie wiedzieliśmy co robić.
-
Kurwa, Rose zniknęła, nigdzie jej nie ma! – do domu wpadł Jimmy
-
Jak to nie ma? – wstałem gwałtownie z kanapy, a serce zaczęło mi łomotać jak
szalone – Jak to nie ma?! – spytałem ponownie
-
Godzinę po tym jak wybiegła z domu zacząłem jej szukać – odpowiedział
-
Ile już upłynęło? – zapytałem
-
Cztery godziny – powiedział smętnie
-
Jedziemy na policję – powiedział Johnny biorąc kluczyki ze stolika.
Wszyscy
jak najszybciej mogliśmy zebraliśmy tyłki z kanapy i wybiegliśmy z domu. Żaden
z nas po drodze się nie odezwał. To wszystko działo się za szybko.
Wbiegliśmy na komisariat jak
poparzeni. Od razu podeszliśmy do działu zaginięć.
-
Chcieliśmy zgłosić zaginięcie dwóch osób – powiedziałem w miarę spokojnie.
-
Kiedy zaginęły i w jakich okolicznościach? – zapytała kobieta
-
Jedna dwa dni temu, druga dzisiaj – wydyszałem
-
Jedną osobą zajmę się dzisiaj, natomiast drugą sprawą możemy zająć się dopiero
dwadzieścia cztery godziny po zaginięciu.
Gdyby to nawet zależało od mojego życia, poświęciłbym je dla dobra mojej siostry. Jeżeli spadnie jej chociaż jeden włos z głowy to przysięgam, że zabiję padalca, który śmie ją dotknąć.
OdpowiedzUsuńJezuu taki brat to skarb no po prostu najlepszy brat na świecie Rose ma szczęście do Matta
Dobrze że chodziaż jedna bliźniaczka zmądrzała i powiedziała Mattowi o tym dziecku że to nie prawda ii bardzo dobrze że to jednak nie zostanie ojcem.Chodziaż nie Val nie zmądrzała że zrobiła to Mattowi żeby się tak na nim zemścić i przez to cierpi każdy,ale Matt też jest dupkiem że daj się tej szmacie tak szybko omotać wokół palca . Jimmy jak wszedł do domu i powiedział że nie może znaleść Rose to dobrze że wreszcie ruszyli tyłki i poszli na policje . Ale dziwne że jednak chłopcy nie podejrzewają Michelle bo nawet wcześniej Rose mówiła że to mogą być one wiec mogli by coś się powiedzieć od Val że Michelle spędza całe dnie.Super że Matt i Syn sobie wszystko wyjaśnili i już jest dobrze:) Współczuje Rose że nic nie może zrobić i pomóc ZV jak znowu przyjdzie ta szmata i znowu go zacznie kopać to Zacky to może się to źle skończyć.Głupia pizda niech się już od niego odwali.
Czekam z nie cierpliwością. :)
Buzi :* /Asia
No wiesz, ale przynajmniej Val była skłonna do tego, żeby powiedzieć wszystko Mattowi. Za niedługo wszystko się wyjaśni :) Obiecuję
UsuńNiech ich już znajdą, bo moje serduszko krwawi :(
OdpowiedzUsuńNie może krwawić :(( Nie teraz
UsuńOstatnio dodaję komentarze z prędkością światła, nie powiem.
OdpowiedzUsuńNo więc uwaga, uwaga, bo to wiekopomna chwila i może nie zdarzyć się drugi raz. Jest mi cholernie szkoda R.!!!!! Biedna dziewczyna, co ona musi przeżywać :( Błagam, niech ich ktoś znajdzie, nie męcz ich dłużej! Jak sobie pomyślę o biednym ZV, który już dwa dni siedzi w tej piwnicy, pobity i ledwie żywy... No cholera serce mnie fchuj boli.
Konia Val nie rozumiem, ale nie wydaje się aż tak cholernie popierdolona jak jej siostrunia. Zobaczymy co będzie dalej. Aaron, Ty gnoju, uwolnij ich!!! I w ogóle wtf z Mattem i Michelle? Co on sobie bliźniaczki pomylił? O.o I co on sobie myśli, że skoro Mich nie jest w ciąży to między nim i B. ma być wszystko ok? No nie sondze durniu... Nawarzyłeś sobie piwa, to teraz je pij.
Powtarzam się, ale pliiiiiiiis uratuj ich! I zniszcz konia Mich, niech cierpi suka! Czekam na następny, bo teraz mam więcej czasu, więc może nawet skomentuję w miarę szybko ;)
Buziole, Pat:)
I oczywiście zapomniałam. Po pierwsze, śliczny nagłówek!!! Po drugie, co to za dziewczyna? Bo o ile Chanti u Kat znalazłam, tak Twojej cholercia nie mogę :/
UsuńBohaterke opo podam na koncu :) chyba ze ktos znajdzie ja wczesniej
Usuń