Ospała sięgnęłam po dzwoniący telefon i wyłączyłam budzik. Nie patrząc na zegarek wiedziałam, że jest już ósma i pora wstać. Nie otwierając oczu wyciągnęłam ręce nad głowe i głośno ziewnęłam.
- Ciii - uciszył mnie Brian i zarzucił rękę na moją szyję.
- Duszę się - ledwo z siebie wydusiłam
- Nie gadaj tyle tylko śpij - zniżył rękę na mój brzuch i przyciągnął mnie do siebie. Otulił mnie mocniej kołdrą i wtulił się w mój kark.
Nie pozostało mi nic innego jak tylko zrelaksować się i usnąć. Jednak moje myśli cały czas krążyły wokół jednego - Alexa. Te wszystkie wydarzenia działały na moją niekorzyść. Przez to wszystko bardzo schudłam, więc moje ciało nie wyglądało do końca kobieco. Znów czułam się jak dorastająca nastolatka. Dobrze, że chociaż temu leżącemu obok to nie przeszkadza.
Usłyszałam syczące drzwi od autobusu.
- Jesteśmy już na Florydzie! - usłyszałam zza drzwi.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Dwunasta. No pięknie, nic nie zdążyłam ze sobą zrobić, a już jesteśmy na miejscu. Zerwałam się z materaca i sięgnęłam do walizki po ubrania. Wyjęłam pierwsze lepsze czarne jeansy i jakąś ciemną koszulkę. Nawet nie patrzyłam na jej nadruk. Ubierając się, jednocześnie czesałam włosy i myłam zęby - to się nazywa kobieca natura. Prychnęłam i zorientowałam się, że poplułam pastą lustro. No pięknie, wydawałoby się, że lepiej chyba być nie mogło. Jednak, gdy spojrzałam na koszulkę - okazało się, że jednak mogło - było na niej napisane "mam najlepszego brata na świecie". Matt dwa lata temu sprezentował mi ją na urodziny. Wzięłam ją tutaj tylko dlatego, że za każdym razem, gdy się pakuję Matt wrzuca mi ją do torby i ja nic nie mogę na to poradzić.
- Długo tam będziesz jeszcze siedzieć? - usłyszałam głos zza drzwi.
- Przed chwilą weszłam
- Wszyscy są w autobusie, więc dobrze by było gdybyś się pośpieszyła
- Daj mi jeszcze dwie minuty Spojrzałam w lusterko i zilustrowałam zaspaną twarz. To chyba nie czas na makijaż, ale zakryć worki pod oczami to nie grzech. Wyjęłam z kosmetyczki korektor i tusz. Lekko skorygowałam cienie pod oczami i podkreśliłam rzęsy. To powinno wstarczyć. Wyszłam z łazienki i uniosłam jedną brew. Co to za zebranie? Myślałam, że szczegóły koncertów ustalili przed wyjazdem w trasę. Gdy podeszłam do stołu zauważyłam, że Matt spogląda na moją koszulkę, a kąciki jego ust lekko się uniosły. Przy nim siedziała Violet i trzymała go pod rękę. Może w końcu Matt znalazł sobie kogoś na dłużej niż miesiąc.
- Usiądź - Brian pociągnął mnie za rękę i posadził sobie na kolanach. Jadną ręką objął mnie w pasie, a drugą ułożył na moim udzie. Wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam się nimi dyskretnie bawić.
- Mam wam coś bardzo ważnego do powiedzenia - powiedział Matt wstając z kanapy - niestety dla niektórych - spojrzał na mnie - ta wiadomość może okazać się dość przykra. Dzisiaj rano Larry zadzwonił do mnie i przekazał mi, że załatwił nam studio. No i tu właśnie pojawia się kropka, bo studio znajduje się w Forks, więc nie pozostaje nam nic innego jak tylko przeprowadzka.
- Przecież to nie tak daleko Long Beach. Nie mogłoby znaleźć się inne wyjście? - spytał Johnny
- Obawiam się, że nie. To studio należy do ojca Larrego, który z grzeczności nam je odstąpił
- To w takim razie musimy znaleźć jakieś miejsce zamieszkania - stwierdził Jimmy wstając od stołu. Zaczął krążyć po autobusie i od czasu do czasu drapiąc się po głowie zaczął głęboko rozmyślać.
Sama nie wiem co mam powiedzieć, ani jak mam się zachować. Byłoby mi trudno zostawić dom, który niedawno odremontowaliśmy. Bardzo się do niego przywiązałam, ale też nie chciałabym zostawić Matta samego. Chciałabym mieć z nim kontakt przez cały czas, bo kiedyś na pewno nasze drogi się rozejdą i zostanę sama. Z resztą nie chciałabym samotnie mieszkać w naszym domu. To byłoby okropnie dołujące, że nie miałabym się do kogo odezwać, ani z kim się wygłupiać. Może moglibyśmy go sprzedać za jakieś przyzwoite pieniądze i całkowicie przenieść się do Forks.
- A ty jak byś wolała, Rose? - głos Zackiego wyrwał mnie z myśli
- Co proszę? - spytałam zdezorientowana
- Zostawiłabyś dom i wyjechałabyś do Forks, czy raczej nie byłoby takiej możliwości?
- Jedno jest pewne. Nie zostanę w tym domu sama. Chociaż trudno jest mi podjąć tą decyzję tak od razu. Może musiałabym się z tym przespać, chyba, że potrzebujecie odpowiedzi na już.
- Nie. Larry dał nam czas do zakończenia trasy - wtrącił Matt
- Odpowiem wam jak podejmę właściwą dla mnie decyzję - westchnęłam.
Wstaliśmy od stołu i każdy rozszedł się tam, gdzie miał swój bagaż. Podróż dobiegła końca, więc musieliśmy się spakować i zanieść swoje rzeczy do hotelu, w którym byliśmy zameldowani. Dowiedziałam się, że zagościmy tutaj na tydzień, więc dobrze, że wzięłam parę lżejszych ubrań. Zatrzymaliśmy się w Jacksonville, czyli największym mieście na Florydzie. Muszę przyznać, że tutejszy klimat wywarł na mnie niemałe wrażenie. Od razu zaczęłam żałować, że ubrałam długie spodnie. Wiedziałam jak to się skończy, bo na zewnątrz było ponad 35 stopni.
- Każdy z nas ma osobny pokój, więc jak podejdziecie do recepcji to dostaniecie klucz. Wystarczy, że podacie swoje nazwisko - krzyknął Matt jednocześnie wyjmując bagaże z autobusu.
Postąpiłam zgodnie z jego instrukcją, więc gdy recepcjonistka wydała mi klucz skierowałam się do pokoju numer 138. Kiedy weszłam do środka odjęło mi mowę. Cudownie wielkie okna wychodzące na zachód, które ciągnęły się od podłogi po sam sufit, przepiękny widok prywatnej plaży i ogromne łoże stojące na samym środku pokoju z baldachimem spuszczonym z sufitu. Wszystko utrzymywało się w jasnej tonacji co powodowało, że pokój wydawał się świeży. Miałam też prywatną łazienkę i garderobę. To wszystko zwaliło mnie z nóg. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zapragnę zostać w takim miejscu na dłużej.
Zauważyłam, że w kącie stoi wieża stereo, a głośniki odchodzące od niej zostały rozmieszczone po całym pokoju. Od razu zaczęłam szukać w torbie jednej z pięciu płyt, które zawsze mam przy sobie. Trafiłam na Aerosmith. Włożyłam ją do napędu i zaraz cały pokój nabrał dla mnie jeszcze większej przyzwoitości.
Bujając się od czasu do czasu w rytm muzyki rozkładałam ubrania w garderobie, a do łazienki włożyłam kosmetyki. Korzystając z okazji wyprałam parę rzeczy, które nosiłam podczas podróży i rozwiesiłam je na kaloryferze w przedpokoju. Wyjęłam z bagażu podręcznego książkę, którą kupiłam przed wyjazdem i rzuciłam się na łóżko. Czytałam ją tak długo, aż za oknem pjawił się soczyście pomarańczowy kolor, który sygnalizował zachód słońca.
Zamknęłam książkę i usiadłam po turecku. Zaczęłam wpatrywać się w delikatne fale i promienie zachodzącego słońca. To wszystko komponowało się tak wspaniale, że miałam ochotę, aby czas się zatrzymał. Bujałam się lekko do rytmu muzyki i zamknęłam oczy, a kiedy poczułam ciepłe dłonie na ramionach uśmiechnęłam się do siebie.
- Proponuję spacer po plaży. Co ty na to?
- Jesteś dobrym pomysłodawcą - odwróciłam się w stronę Briana i pogłaskałam go po policzku.
- Akurat dziwnym trafem dostaliśmy pokoje obok siebie - zaśmiał się
- To dobrze, przynajmniej nie będziesz omijał tych pięknych zachodów - odparłam i odłożyłam książkę na stolik obok łóżka.
- Chodź - pociągnął mnie za rękę Jednym ruchem wyłączyłam wieżę i wsunęłam japonki na stopy. Zgarnęłam kartę do pokoju ze stolika i zamknęłam za nami drzwi.
Idąc obok niego wzdłuż brzegu byłam lekko zestresowana. Niezręczna cisza budowała we mnie lekki dyskomfort, ale podziękowałam w duchu, że Brian odważył się ją przerwać.
- Nie chciałem ci tego mówić, ale nie chciałbym zatajać przed tobą spraw w dużej mierze dotyczących ciebie i twojej przeszłości - popatrzyłam na niego, bo nie wiedziałam czego ta sprawa miałaby dotyczyć - chciałbym raz na zawsze wyjaśnić sprawę Alexa. Powiedziałem mu, że jeżeli jeszcze raz zbliży się do ciebie lub wyrządzi ci jakąkolwiek krzywdę zgłaszam całą tą sprawę do sądu. Wiem, że wtedy byłoby to dla ciebie trudne, bo musiałabyś wszystko powiedzieć Mattowi, ale nie musisz się martwić. Alex nie chce mieć kłopotów, ani tym bardziej spraw w sądzie. On po prostu mógłby mieć wtedy jeszcze większe kłopoty. Nie wiem dlaczego, nie pytałem. Najważniejsze jest to, że już więcej go nie zobaczysz - popatrzył przed siebie i westchnął - nie wiem z resztą dlaczego zrobiłaś coś tak nieodpowiedzialnego. My byliśmy w stanie zebrać te pieniądze. Mój tata mógłby nam pomóc, przecież jest muzykiem i zarabia na swoich utworach.
- Brian, to dla mnie trudne. Dziękuję ci, że pomogłeś mi w tej sprawie, gdyby nie ty to nie wiem w jaki sposób miałabym się go pozbyć. Te jego groźby były naprawdę okropne. Przez to wszystko zarywałam całe noce. Ja chciałam tylko pomóc Zackiemu. Wyrządziłam mu ogromną krzywdę, chciałam mu to w jakiś sposób wynagrodzić. To całe jego cierpienie. W końcu to przeze mnie Michelle... sam wiesz - spuściłam wzrok w dół
- Swoją drogą sam nie wiem jak mogłem być tak głupi i ślepy - kopnął piasek
- Nie rozumiem - Brian chwycił mnie za rękę i usiedliśmy na piasku.
- Ta cała Michelle. Nie wiem co ja w niej widziałem, może tylko tyle, że zaspokajała mnie w łóżku. Przeszedłem jakiś rodzaj zauroczenia, które i tak szybko minęło. Omotała mnie, miałem klapki na oczach, sądziłem, że jest najlepszą kobietą na świecie. Nienawidzę siebie przez to. Między innymi przez nią uzależniłem się od dragów - westchnął
- Nie chcesz się leczyć? Nie chciałabym pewnego razu wejść do twojego domu i zobaczyć cię martwego.
- Rose, rozmowa o tym nie jest dla mnie komfortowa. Nie lubię rozmawiać o swoich problemach, wolę zachować je dla siebie.
- No i właśnie między innymi dlatego jesteś dla mnie jedną wielką chodzącą zagadką - założyłam ręce na piersi.
Brian popatrzył na mnie i zaśmiał się głośno.
- Mała, gdybyś ty wiedziała ile lat ja próbuję cię rozgryźć
- Ty mnie? A co tu jest do rozgryzania?
- Jesteś jadną z niewielu dziewczyn, które nie dały mi się oprzeć. Każda, nawet ta najbardziej uparta mi się poddała. A ty? Jesteś jak niewinna owieczka, która stara bronić się przed wszystkim, a najbardziej przede mną. Ja wiem, że duży wpływ na to mają wydarzenia z przeszłości, ale to było kiedyś. Wyłem wtedy szczeniakiem, który chciał zaliczać wszystko co się rusza
- A teraz niby tak nie jest? - prychnęłam
- Teraz mam łatwy dostęp do kobiet. Wystarczy, że po koncercie wyciągnę którąś przez barierki i zaprowadzę do autobusu. Nie muszę ich nawet uwodzić. Na sam mój widok zdejmują majtki, więc nie potrzebuje żadnego większego wysiłku.
- Twój tata popiera to co robisz? Ten cały pomysł z założeniem zespołu - zapytałam
- Kiedy powiedziałem mu, że zakładam zespół to mnie wyśmiał. Powiedział, że nie dam rady, że nie będę umiał nad wszystkim zapanować. Powiedział wtedy, że moja gra na gitarze jest przeciętna i nie mam z czym startować na scenę.
- Jednak niektórym podoba się to co robisz.
- Znajdzie się parę - zaśmiał się.
Wstał, otrzepał spodnie z piasku i wyciągnął rękę w moją stronę. Podciągnęłam się i w ciszy ruszyliśmy w stronę hotelu.
- Wiesz, ta noc w busie - zaczęłam
- Rose, nie powinniśmy wtedy tego robić
- Coś się stało?
- Nie chcę narażać cię na kłopoty. Nie chcę cię skrzywdzić.
- Przestań. To było cudowne, czułam się nieziemsko. Chciałam ci podziękować
- Nie wracajmy do tematu - jego mina wyraźnie zrzedła
- Przepraszam jeżeli nie byłam wystarczająco dobra - spuściłam wzrok
- Tu nie chodzi o ciebie. To była cudowna noc, nawet nie wiesz jak długo o niej marzyłem, ale zrozum, że nie chcę, abyś kiedykolwiek jeszcze przeze mnie cierpiała.
- O czym ty mówisz? - uniosłam brew
- O tym, że narazie nie powinniśmy robić takich rzeczy. Chciałbym, żebyś nie była narażona na niebezpieczeństwa.
Nie rozumiałam o co mu chodzi. Może to wszystko wynika z tego, że jestem świeżakiem w tych sprawach i nie potrafię się pod niego dostosować. Brian chwycił mnie za brodę i uniósł ją do góry.
- Nie przejmuj się tym skarbie. Jesteś cudowna w każdym calu i pod każdym względem - złożył ciepły pocałunek na moich ustach i pogłaskał mnie po policzku.
Zaprowadził mnie pod same drzwi mojego pokoju i przytulił na pożegnanie
- Wyśpij się, bo jutro czeka nas pracowity dzień - uśmiechnął się i wyjął kartę z tylnej kieszeni spodni.
- Dobranoc - powiedziałam cicho. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Coś czuję, że wpakowałam się w kłopoty. Nagle usłyszałam, że ktoś puka do mojego pokoju. Nikogo się nie spodziewałam, ale podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. Violet? Co ona tu robi?
- Cześć, nie przeszkadzam? - szepnęła
- Nie, coś się stało? - spytałam
- Nie, absolutnie nic. Chciałam tak tylko pogadać, poznać się, bo jakoś wcześniej nie miałysmy okazji.
- Wchodź, nie ma problemu - uśmiechnęłam się i przesunęłam się z przejścia.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedziała wchodząc w głąb pokoju
- Coś ty. Właśnie wróciłam ze spaceru z Brianem.
- Ty i on jesteście razem? - spytała siadając na łóżku
- On jest z wyższej ligi. W życiu by się nie zabrał za taką niezdarę jak ja - zachichotałam.
Uniosłam butelkę z czerwonym winem do góry
- Masz ochotę? - spytałam
- Jasne - klasnęła w ręce i wyjęła spod łóżka srebrną tacę
- A ty skąd wiesz o takich gadżetach? - zapytałam lejąc wino do kieliszków
- Dobrze przestudiowałam swój pokój.
Wręczyłam jej kieliszek z winem, a swółj uniosłam do góry na znak toastu. Stuknęłyśmy się i upiłyśmy po łyku.
- Gdybyś miała opisać Briana to w jaki sposób byś to zrobiła? - zapytała.
Udałam, że chwilę się zastanawiam, bo tak naprawdę już dawno ustaliłam sobie teorię na jego temat.
- Zły, uroczy, porywczy i kompletnie obłąkany - odparłam i upiłam łyk wina
- Obłąkany?
- Ma swoje historie, które sprawiają, że za takiego go uważam - wzruszyłam ramionami
- Nie wiem czy powinnam pytać się ciebie o takie sprawy, bo jesteś siostrą Matta i nie patrzysz na niego w taki sposób jak ja, no ale w końcu znasz go całe życie. Co byś mogła o nim powiedzieć? Jaki jest?
- Wiesz co, patrzę na niego ze strony normalnego człowieka. To, że jest moim wkurzającym bratem nie zmienia faktu, że patrzę na niego jakoś inaczej. Uważam, że jest lojalny, opiekuńczy i warty wysokiej oceny. Gdyby znalazł odpowiednią partnerkę to byłby w stanie poświęcić dla niej wszystko co posiada. On jak kocha to na zabój. Ma specyficzny charekter, jego się kocha albo nienawidzi.
- Mówił mi kiedyś o twoim dość tragicznym incydencie - westchnęła
- To było dawno. Wolę do tego nie wracać. W ogóle jak ty i Matt się poznaliście? - spytałam.
- Na koncercie. Przyszłam na meet&greet.
Cały wieczór rozmawiałyśmy o swoich zainteresowaniach, obgadałyśmy każdego z chłopaków i wypiłyśmy dwie butelki wina. Nie wiem kiedy zasnęłyśmy, ale gdy rano obudziłam sie obok niej z bólem głowy stwierdziłam, że jest odpowiednia dla mojego brata.
Odcinek 30
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No i pięknie, świetnie i zajebiście :P Rozdział wylał miód na moje serce ;) Uwielbiam twoją Rose i Bri <3
OdpowiedzUsuńMatt zawsze urzeka mnie troską o swoją siostrzyczkę :* i tym razem było tak samo...
Pisałam ci już ze Violet przypadła mi do gustu?? Hue hue hue Jak nie to piszę teraz :P i proszę żeby nic nie odwaliła bo osobiście skopie jej tyłek...
Mam nadzieję że next bedzie szybko :* więcej napisze jak będe miała większą jasność umysłu