Odcinek 5

Odcinek dedykowany Zmorce (dowiesz się dlaczego) , Ewelince, bo jest najlepsiejszą motywatorką na świecie i Neli, bo jest wspaniała ♥
Aaa no i Kaśś ... Zdrowiej! :)

             Otworzyłam jedno oko, bo nie zdołałam zrobić nic więcej, rolety były zasunięte, więc panował półmrok, a w pomieszczeniu pachniało jakoś inaczej. Nie tak jak zwykle, perfumami Matta tylko żelem do kąpieli. Odwróciłam się leniwie na drugi bok i zobaczyłam czerwoną różę w wazonie, a byłam pewna, że nic takiego tutaj nie stawiałam, ale znajdowały się też naleśniki i jakaś karteczka. Ktoś sobie tutaj żarty stroi. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam jeść naleśnika, otworzyłam karteczkę, w której znajdował się tylko numer telefonu i nieczytelny podpis. Wysunęłam dolną szczękę i opadłam na poduszki, przy okazji plamiąc całą pościel tłuszczem z naleśników. Wypierze się.
- Wstawaj! – podskoczyłam ze strachu i naciągnęłam kołdrę na głowę. Jimmy podszedł i zaczął mnie łaskotać, a ja wiłam się po całym łóżku jak wariatka.
- Przestań!! Przestań!! – wytarłam opadającą łzę na policzek.
- Ojej, popłakałaś się! – zachichotałam
- To ze śmiechu! Głupek – pacnęłam go w ramię
- Matt, Brian, Val i Michelle pojechali do muzycznego. Zostawili ciebie pod moją opieką – skrzyżowałam ręce na piersiach
- Nie mam dwunastu lat, żebyś musiał się mną opiekować – wplótł palce między włosy i szybkim ruchem wziął mnie na ręce, a ja pisnęłam na całe gardło.
- A może ja chcę? – uśmiechnął się i postawił mnie na podłogę.
            Swoją drogą to nie mam pojęcia po co dziewczyny pojechały z chłopakami do muzycznego, chyba, że to bliźniaczki nierozłączki, które wszystko wszędzie robią razem i nie mówią w liczbie pojedynczej. Znam takie przypadki i to aż za dobrze, całe szczęście nie utrzymuję kontaktu z tymi ludźmi, bo chyba bym oszalała i powyrywała sobie wszystkie włosy.
- Słońce, skoro nie masz z kim jechać na koncert to może ja cię zabiorę? – spojrzałam na niego nieco zdziwiona.
- Jimmy, wy przecież macie koncert, a Ron już zaproponował, że mnie zabierze
- No właśnie koncert jest odwołany, bo knajpa, w której mieliśmy grać niedawno splajtowała – popatrzyłam na niego z miną zbitego psa, bo nawet tak się czułam. Co ja teraz niby powiem Ronowi?
- No, ale wiesz co, nie chcę być niemiła w stosunku do Paula
- Może pojechać nami, przecież wiesz, że uwielbiam Megadeth i nie przepuściłbym takiej okazji, przy okazji zabierzemy Johnnego, bo słyszałem, że między wami jest już w porządku
- Wyjaśniliśmy sobie parę spraw, jeżeli nie będziesz miał nic przeciwko, że zabiorę Rona to byłabym ci bardzo wdzięczna. Pójdę zaraz do niego – złapał mnie za nadgarstek i nie puścił dopóki nie popatrzyłam w jego oczy
- Johnny tutaj zaraz będzie – puknął mnie w ramię – Nigdzie nie idziesz
- Jimmy czuję się jak w pułapce – spojrzałam na niego z zakłopotaniem. Przycisnął mnie całym swoim ciężarem do ściany i oparł ręce obok mojej głowy. Wstrzymałam oddech.
- Teraz możesz się tak czuć. Nigdy, pamiętaj, nigdy nie możesz tak czuć się przy mnie. Musisz wiedzieć, że ze mną nic ci nie grozi – przejechał palcem po moim policzku, a ja momentalnie odetchnęłam. Dobrze jest mieć przy sobie kogoś takiego. Znam Jimmiego już dobre trzy lata i jeszcze ani razu się na nim nie zawiodłam, to dlaczego cały czas się boję? Boję się mu zaufać, bo wiem, że gdy to zrobię stracę kontrolę nad swoim życiem. Nie oszukam się, bo wiem, że nie mogę dać mężczyźnie wszystkiego czego ode mnie oczekuje. Nie wiem co to znaczy kochać, bo poza braterską miłością nie znam żadnej innej.
- Zaraz, po co Johnny ma tutaj przyjść? – zastanowiłam się przez chwilę
- Przyjedzie ze swoją siostrą, Alice. Poznasz ją, bo skoro Irmina i Noemi wyjechały to może znajdziesz w niej bratnią duszę i będziecie sobie razem jeździć na zakupy – zaśmiałam się głośno
- Czy naprawdę kobiety kojarzą się wam tylko i wyłącznie z zakupami? – popatrzył na mnie ze zdziwieniem
- Oczywiście, że nie – ale kłamczuch, ja mu dam.
- Jasne! Jeszcze zmyślasz – zaczęłam go łaskotać, pociągnął mnie za sobą na materac i zaczęliśmy nawzajem się łaskotać. Mocno machnęłam ręką i przez przypadek Jimmy oberwał w wargę, z której zaczęła intensywnie lecieć krew.
- Boże Jimmy! Ty krwawisz!- odskoczyłam od niego jak poparzona i wyjęłam paczkę chusteczek z nocnej szafki
- Rose, nic się nie stało. Ty lepiej mi powiedz co się stało z moimi plecami, że tak cholernie mnie pieką – odwrócił się i podciągnął koszulkę do góry. Zakryłam usta dłonią i otworzyłam szeroko oczy. Caluteńkie plecy miał podrapane, w niektórych miejscach była nawet zdarta skóra.
- Przepraszam – pisnęłam cicho i opadłam na poduszki
- Podrapane?
- Cholernie – wplotłam palce we włosy i nerwowo rozejrzałam się po pokoju.
- To nic takiego – uśmiechnął się i naciągnął koszulkę na ciało. Taki jest właśnie Jimmy, nie da po sobie poznać, że cokolwiek go boli, że cierpi. Wszystko zawsze zachowuje dla siebie, nie wyjawia swoich zmartwień przyjaciołom, czasami mnie to niepokoi, bo nic nie mogę poradzić, gdy jest zły lub smutny.
- Kiedy Johnny będzie? – przygryzłam wargę i zeszłam z łóżka.
- Nie wiem – usłyszałam pukanie do drzwi.
- Chyba właśnie teraz – zaśmiałam się i zbiegłam na dół naciągając na siebie mój wysłużony kremowy sweter. Nigdy nie denerwowałam się tak przed spotkaniem któregokolwiek z członków zespołu, ale tym razem dość mocno przeżyłam wizytę Alice. Dużo się o niej nasłuchałam, ale tylko miłych rzeczy, bo Jimmy stwierdził, że sama muszę doszukać się u niej wad. Otworzyłam drzwi, a przed nimi stał Johnny z butelką wina, a zza jego pleców wyszła drobna blondynka, zupełnie niepodobna do Christa.
- Cześć, jestem Alice – podała mi szybko rękę zanim w ogóle zdążyłam się odezwać
- Cz.. Cześć, jestem Rose – otworzyłam drzwi na oścież i wpuściłam ich do środka. Podałam rękę Johnnemu i wyjęłam kieliszki z szafki.
- Po co ci aż pięć? – odwróciłam się i zauważyłam, że Jimmy z Johnnym się gdzieś wybierają
- A wy gdzie idziecie? – zapytałam odkładając niepotrzebne kieliszki na miejsce.
- Musimy załatwić jedną sprawę w garażu, ale będziemy za jakieś pół godziny, wypijcie wino – uśmiechnął się Johnny, albo mi sie zdaje, że on coś kombinuje, albo naprawdę tak jest.
- Oni chyba chcą nas upić, a potem coś z nami zrobią, mówię ci – Alice w końcu się odezwała i posłała mi promienny uśmiech, w którym zauważyłam trochę Johnnego, bo mieli identyczny wyraz twarzy, gdy się uśmiechali.
- Nie mów, bo naprawdę tak będzie. Po co oni poleźli do tego garażu? – odkorkowałam butelkę i nalałam wina do kieliszków
- Nie ten adres, nie mam pojęcia – zaśmiałam się i usłyszałam, że klucz w zamku od drzwi wejściowych się obraca. Przecież nie zamykałam drzwi. Jacyś zamaskowani kolesie wpadli do domu i zaczęli wymachiwać bronią. Momentalnie wpadłam w panikę i zaczęłam głośno piszczeć, a za plecami słyszałam tylko bluźnierstwa Alice, jadaczka jej się nie zamykała, a z jej ust padały coraz gorsze słowa.
- Na ziemię! – otworzyłam szeroko oczy jak wysoki mięśniak zaczął do nas podchodzić. Upadłam na podłogę i zaczęłam głośno oddychać
- Co tu się kurwa dzieje? Wypierdalać z tego domu! – usłyszałam głos … Briana?! Co on do cholery tutaj robił?
- Na ziemię i nie pierdol – zauważyłam jak jeden osiłek przyłożył Hanerowi pistolet do głowy. Zamknęłam oczy i tylko wsłuchiwałam się w niebezpieczną ciszę.
- Tą zabawką to sobie możesz na podwórku wymachiwać, a nie kurwa w domu cywilizowanych ludzi. Wypierdalaj! – otworzyłam jedno oko i zobaczyłam, że jeden, najniższy, leży na podłodze. Co do cholery? – Jak chcecie sobie urządzać przedstawienia to nie właściwy adres, teatrzyk jest dwie przecznice dalej – zaczęłam sie modlić żeby Matt przyszedł do domu – Jeszcze tu kurwa jesteście? – usłyszałam po chwili. Odwróciłam się na plecy jak tylko usłyszałam, że drzwi wejściowe się zatrzaskują. Takiego pecha mogę mieć tylko ja.
- Rose? Gdzie jesteś – o nie, jeszcze tego brakowało. Przeturlałam się jak najbliżej sofy, żeby mnie nie zauważył, ale nie wiem po co mi to było skoro i tak Alice mnie wydała.
- Brian tu jest. Boże, jakie to szczęście, że tutaj przyszedłeś – zobaczyłam jak Alice daje mu buziaka w policzek, a ja wstałam ostrożnie z podłogi, ale po drodze uderzyłam się w blat stołu i z powrotem upadłam na podłogę. Absurd, kurwa, absurd!. Chyba zacznę chodzić do kościoła, bo to jest niemożliwe żebym miała takiego pecha. Nie przypominam sobie, żebym rozsypała sól, albo rozbiła lustro. Przesądy przesądami, ale ja naprawdę się teraz martwię o swoje zdrowie.
- Rose, nic ci nie jest? – kucnął obok mnie i podał mi rękę. Skrzywiłam się i uniosłam brew.   
- Sama sobie poradzę – warknęłam. Nie ma mowy, że będę się użerać z jakimś pieprzonym gitarzystą, mam swoją godność i nie będę się przed nim poniżać, to że uratował mnie, a raczej nas z pułapki nie świadczy o tym, że mam go traktować jak jakiegoś świętego, albo Boga. O nie, nie. Tym razem bardziej ostrożnie wstałam i opadłam na sofę, ale szybko z niej wstałam i wybiegłam z domu, w kapciach i rozciągniętym sweterku. Dotarłam do garażu chłopaków, w którym siedział tylko Johnny.
- Gdzie jest Jimmy? – starałam sie złapać oddech
- Nie wiem, wyszedł gdzieś. Zostawiłaś Alice samą?! – krzyknął, a ja otworzyłam buzię. To jest Gnomek? On potrafi tak krzyknąć?
- Z Hanerem została u mnie w domu. Johnny! Jak się wystraszyłam, gdyby nie Brian jacyś goście rozpieprzyliby mi mieszkanie i być może porwaliby mnie i Alice.
- O czym ty gadasz? – wstał z krzesła, a ja szybko schowałam się za perkusją.
- Spokojnie! – przestraszyłam się go – Haner wszystko opanował, ale mi do teraz się łapy trzęsą
- Chodź – złapał mnie za biodra i posadził na krzesło – Trzymaj tutaj herbatę, jeszcze nikt z niej nie pił to może być twoja, uspokój się i wszystko mi opowiedz. – odetchnęłam i upiłam łyk gorącej herbaty, muszę przyznać, że trochę mnie to uspokoiło. Opowiedziałam mu całą sytuację, a ten zareagował śmiechem
- I co cię tak bawi? – naburmuszyłam się i rzuciłam w niego kapciem
- Bo dzisiaj jest pierwszy kwietnia! – zaśmiał się
- No i co? – odstawiłam kubek na biurko i poszłam po mojego kapcia
- To był Matt i Jimmy – wytrzeszczyłam oczy jak najbardziej mogłam
- Ja o mało co na zawał nie zeszłam!! I co wam przyszło do głowy, żeby to Haner nas uratował? – wywróciłam oczami
- Prima aprilis! – skrzywiłam się i zaczęłam go okładać kapciem – Każdy wie, że nie znosisz Hanera, a jego obecność jeszcze bardziej cie miała rozzłościć – oni nie wiedzą w jakie gówno się wpakowali. Zemsta będzie słodka!





7 komentarzy:

  1. Dziękuję za dedykację Kochanie :*
    A wspaniała to jesteś Ty, a nie ja :)

    Jeżu, jak ją tak przyparł Jimmy do ściany to liczyłam na jakiegoś kissa no :) A po ciągu dalszym w garażu mam wrażenie, że jednak Ewelinka będzie bardzo szczęśliwa i to jednak z Gnomeczkiem będzie big love :) Ale co tam...nie ważne z kim, ważne że będzie! :)

    Co do żartów...zabiłabym! A moją zemstę zapamiętaliby na długo...i jeszcze dłużej!! A przy okazji palnęłabym wszystkich w łeb, dowcipnisie no :)

    Czekam, czekam, czekam!!
    Buziaczki Skarbie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie czytanie o Revie jest serio creepy. Nie lubię wskrzeszać zmarłych, wystarczy, że żyje w moim sercu. Wolę Bri, czemu go tak mało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Soooorrryyyy, ale podpisuję się pod komentarzem Kasi rękami, nogami i moim zadartym nochalem. Czaję, że masz plan tego opo, ale w głębi serca mam nadzieję, że Rev będzie dla R. najwyżej dobrym przyjacielem, a nie kimś więcej... Wybacz :*
      Buziole, Pat:)

      Usuń
  3. Nela, też liczyłam na kissa z Revem, ale coś mi się wydaje, że będzie Bri. No wiesz ratowanie z tarapatów (nawet tych w żartach) to całkiem romantyczne, nie sądzisz?
    W każdym razie, powiem szczerze, uśmiałam się :D Teksty o kapciach na czyjejś głowie zawsze mnie rozwalają :D
    pisz dalej ;*

    xo Boo <3

    p.s.-ik mały: sorka za nie komentowanie. Czytam na bieżąco, ale jakoś tak wyszło. Obiecuję na przyszłość poprawić się ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. AWWWWWWWWW ;33333333
    szczerzyłam się jak głupia cały odcinek, tylko dlatego, że przeczytałam "Odcinek dedykowany Zmorce" <33333 SWEET!!! gdybym była siostrą Christa to słowo daję uznawałabym kazirodztwo! ;D
    coś mi nie pasowało w tym 'napadzie' i miałam nosa! "Zemsta będzie słodka!" A JAK!
    NA POHYBEL! #StillTeamAaron #sorrynotsorry

    with BIG love,
    z.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 to za dedykację :* Wiesz, że Cię uwielbiam<3

    Podrapane plecy?........Czyżby ominął nas pewien szczegół?.......:)
    Za takie żarty to bym ich kiedyś zabiła. Matko,sama nie wiem, co bym zrobiła, ale zemsta byłaby słodka :)

    Róża i numer telefonu..........?? Kolejna zagadka :)
    Mimo akcji w garażu i tak uważam, że to Jimmy ją zbałamuci.........:D
    Ja się pytam, a gdzie Zacky?..........Jakoś go tak bardzo, bardzo mało.

    Z niecierpliwością czekam na więcej i więcej.
    <3 Buziole :* :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha super odcinek, jak się dowiedziała ze jest dzisiaj prima aprilis i jak oni wpadli do tego domu
    Już się nie mogę doczekać zemsty Rose <3
    Czekam z nie cierpliwością na następny !
    Buziaki :* :*

    OdpowiedzUsuń