Moje kochane dziewczyny :)
Przepraszam, że nie dotrzymałam obietnicy, bo odcinek miał być wieczorem, a jest ... 23.
Jak to powiedziała Kasia "bardzo późny ten wieczór".
Obiecuję poprawę!!!
A tak poza tym to bardzo chciałabym podziękować Ewelince, Nelci i Kaśś za świetne pogadanki, jesteście cudowne!
Nie jestem pewna czy robię dobrze łamiąc zakaz Matta, ale każdy człowiek musi pracować. Nie ma obijania się, nie będę siedzieć w domu całymi dniami zajadając się popcornem i siedząc przed telewizorem. Irmina z Noemi wyjechały do swoich rodzin za granice, a ja siedzę tutaj sama z tymi przygłupami, którzy całymi dniami przesiadują w swoim profesjonalnym garażowym studiu. Poszukałam ofert prac, ale jedyne jakie znalazłam tyczyły się zmywania podłóg, albo opieki nad dzieckiem. Trudno, poczekam jakiś czas.
-
Rose! – usłyszałam krzyki dobiegające z podwórka. Zwlokłam się z sofy i
powolnym ruchem położyłam dłoń na klamce. Otworzyłam drzwi, a światło, które
dobiegło moich oczu natychmiast mnie oślepiło. Popatrzyłam jednym okiem na
Aarona, który w przeciwieństwie do mnie wyglądał bardzo elegancko.
-
Cześć – otworzyłam drzwi na oścież i wsunęłam kapcie na stopy.
-
Chciałem cię zabrać na jakąś przejażdżkę, ale widzę, że chyba nie jesteś chętna
na jakiekolwiek wyjście na zewnątrz – popatrzyłam na moje rozciągnięte dresy i za dużąo jakieś dwa rozmiary koszulkę ze Slayerem.
-
Daj mi dziesięć minut – wybełkotałam i pędem pobiegłam do łazienki. Założyłam
moje popielate rurki, nałożyłam niewygodny stanik, który ostatnio zaczął
doprowadzać mnie do szału, nie ukrywam, że wolałabym chodzić bez niego, ale jak
mus to mus. Zdjęłam z kaloryfera jakiś szary top i założyłam go na siebie.
Cholera, za ciasny!. Szybko wymieniłam go na czarny lekki sweterek. Rozczesałam
włosy, które do tej pory ułożone były w bardzo niedbały kok, z którego kosmyki
wychodziły w każdą stronę. Zrobiłam lekki makijaż, który ograniczał się tylko
do nałożenia podkładu i umalowania rzęs, bardzo ubogo, ale nie mam czasu na
inne frykasy. Założyłam skarpetki, a że jestem niezorganizowaną osobą to
musiałam założyć dwie inne, bo nie mogłam znaleźć pary. Wybiegłam z łazienki
jak poparzona, dopiłam kawę do końca i założyłam bordowe martensy, wyglądałam
jak worek na śmieci, ale miałam to gdzieś.
-
Gotowa? – zilustrowałam jego jeansowe spodnie, czarną koszulkę z dolarem i
kremowy sweter. Zatrzymałam się dłużej na jego idealnej twarzy. Lekki zarost
był wprost stworzony do jego rysów twarzy, apetyczny ten Aaron. Uśmiechnęłam się
pod nosem i ruszyłam w jego stronę. Na podjeździe zauważyłam ogromnego harleya,
przeraziłam się i to już tak na serio.
-
Ron, nie mów mi, że to … - otworzyłam szeroko oczy, a moje serce mimowolnie
przyspieszyło.
-
Tym sobie pojedziemy. Wskakuj – podszedł do motoru i podał mi kask.
-
Ja nie chcę! Boję się – zacisnęłam usta i mocniej ścisnęłam kask.
-
Tutaj nie ma się czego bać. Wystarczy, że mocno się mnie złapiesz. – nadal nie
byłam przygotowana do tej przejażdżki, pomimo otulających słów Rona i tak byłam
w szoku i nie było nawet mowy, żebym opuszkiem palca dotknęła tego … czegoś.
-
Nie jestem do tego przekonana
-
Nie chcesz jechać?
-
A gdzie masz strój na motor?
-
To jest harley, nie za wygodnie byłoby mi w takim stroju, uwierz mi, a z resztą
nie pojedziemy daleko. Przewiózłbym cię wokół dzielnicy. – cholera, ten jego
głos jest taki spokojny, aż za spokojny. Co jest w nim takiego, że przyciąga
mnie do siebie jak magnes?
-
No dobra! Ale tylko i wyłącznie wokół dzielnicy
-
Tak jest! – zasalutował i ubrał kask. Wskazał mi miejsce za sobą i odpalił
silnik. Nadal nie wierzę, że się na to zgodziłam, muszę popracować nad sobą, bo
nie mogę tak łatwo ulegać ludziom.
Mocno zacisnęłam ręce na jego
brzuchu, poczułam cudowne ciepło bijące od jego ciała. Przytuliłam się do niego
tak mocno, że między nami nie było żadnej szczeliny. Serce łomotało mi jak
oszalałe, Aaron chyba to poczuł, bo trochę zwolnił, uśmiechnęłam się do siebie
w duchu i nieco się rozluźniłam. Cały czas obserwowałam licznik, który
nieustannie podchodził pod 200, byłam
przerażona tym faktem, ale starałam się skupić na czymś innym niż na prędkości.
-
Jak było? – zdjęłam kask i uśmiechnęłam się mimowolnie.
-
Całkiem przyjemnie. Na początku cholernie się bałam, ale da się przyzwyczaić –
zauważyłam błysk w jego oku. – A teraz zapraszam pana harleyowca na kawę i
ciastko
-
Z wielką chęcią
Weszłam do domu, w którym panował
ład i porządek, wszystko dlatego, że Matta nie było od rana i wszystko zostało
na swoim miejscu. Wstawiłam wodę na kawę i ukroiłam dwa kawałki murzynka.
-
Mieszkasz tutaj tylko z Mattem?
-
Mama wyjechała gdzieś w delegacje, nie widziałam jej od dłuższego czasu,
martwię się o nią, ale Matt zapewnia mnie, że wszystko z nią w porządku, bo ma
z nią stały kontakt.
-
W jakim zawodzie pracuje?
-
Była dziennikarką, ale zwolniła się z pracy jak tylko przeprowadziliśmy się
tutaj, nie mam pojęcia jaką teraz ma posadę, absurdalne – wzruszyłam ramionami.
Aaronowi delikatnie uniosła się brew, ale chyba nie chciał wnikać w całą tą
sytuację, może to i nawet lepiej, bo znając mnie od razu wylałabym morze łez.
Razem z naszą kawą i ciastem
poszliśmy do salonu, włączyliśmy jakiś pierwszy lepszy film z półki. Jednak nie
zajęliśmy się oglądaniem filmu, nie wiem jak to się stało, ale temat zszedł w
dość poważne strefy.
-
Dwa lata temu byłem na odwyku. Wpadłem w poważne kłopoty, miałem do czynienia
ze światem narkotyków, do teraz znam każdego dilera w mieście. Pewnego razu
jeden człowiek zadał mi pytanie nad którym nie zastanawiałem się minutę,
godzinę czy dzień. – popatrzyłam na niego pytająco – Zapytał mnie „Po co
niszczysz sobie życie w taki sposób? Nie lepiej zadbać o rodzinę, a pieniądze, które
wydajesz na te gówna wydać na porządny dom?”. I właśnie wtedy każdy pieniądz,
który miałem wydać na narkotyki poszedł do skarbonki, uzbierała się niezła
suma, przez pięć lat zdołałem wynająć dom, w którym teraz żyję. Moja rodzina
bardzo mi pomogła wydostać się z tego dołu. Teraz tylko zostało mi zająć się moją
siostrą tak najlepiej jak tylko potrafię, chcę dla niej jak najlepiej.
-
Ron, ja nie wiem co mam powiedzieć, nie myślałam, że kiedykolwiek ktoś tak mi
zaufa i wyjawi mi największy błąd w swoim życiu, a w twoim przypadku to
wychodzi na tak ogromną skalę. Obawiam się, że Matt kręci się wokół takiego
towarzystwa. Nie chcę go o to pytać, bo jeszcze wyjdzie na to, że się wszystkiego
czepiam.
-
Nie, lepiej nic mu nie mów. Dopiero gdy będziesz miała konkretne dowody porozmawiaj
z nim o tym, po prostu może źle coś odebrać i posądzi cię o jakąś
przewrażliwioną kobietę – w tym momencie do domu wszedł Matt, Jimmy i Haner z
jakimiś dwoma panienkami. Zamknęłam oczy i zacisnęłam szczękę.
-
Może będę się już zbierał, jak będziesz czegoś potrzebować to wiesz gdzie
mieszkam. Chyba, że chcesz iść ze mną – byłam mu wdzięczna za to pytanie. Chyba
niczego innego nie potrzebowałam jak tylko wyrwać się z tego domu.
-
Poczekaj, muszę porozmawiać z Mattem.
-
Poczekam przed domem
-
Matt? – zapytałam głośno – Możesz na słówko? – wskazałam palcem, żeby do mnie
podszedł.
-
Co jest? – zaśmiał siei pocałował mnie w czoło. Odetchnęłam, bo był zupełnie
trzeźwy.
-
Co to za dziewczyny? – zapytałam szeptem i spojrzałam na dwie identyczne
panienki.
-
Jedna to Michelle, dziewczyna Briana, a druga to Valary, mam nadzieję, że moja
przyszła partnerka. – spojrzałam na dwie wypacykowane laski i nieco się skrzywiłam
-
Matt, powiedz mi, że to jakiś żart. To znaczy Haner niech sobie trzyma swoją
modelkę, ale ty masz się trzymać od niej z daleka – warknęłam
-
To ty się trzymaj z daleka od tego chłoptasia, który do nas przychodzi. Działa
mi na nerwy – zacisnęłam pięści i wciągnęłam mocno powietrze.
-
Zabieracie Jimmiego na górę czy mogę z nim pogadać?
-
Wziąłem go tylko i wyłącznie dlatego, żeby miał się kto tobą zająć, a wiem, że
on jako jedyny nie działa ci na nerwy
-
Jeszcze doszedł do tego Christ
-
Pogodziłaś się z naszym Gnomkiem? – zaśmiał się
-
Tak jakoś wyszło
-
Jeszcze tylko Zacky i Brian – prychnęłam
-
Nie, nie i jeszcze raz nie! – poczekaj, muszę coś załatwić. Powiedz Jimmiemu,
żeby się rozgościł. Wybiegłam z domu i podeszłam do Aarona.
-
Przepraszam, ale zostanę w domu. Muszę porozmawiać z Jimmym, spotkamy się jutro
– uśmiechnęłam się blado, bo wcale nie miałam ochoty tego robić.
-
Dobrze, przyjdę do ciebie – pocałował mnie w policzek. Muszę przyznać, że trochę
mnie to rozczarowało, bo byłam przekonana, że chce mnie pocałować, ale w inny
sposób. Pomachałam mu na odchodne i trzasnęłam drzwiami wchodząc do domu. Z
góry dobiegały głośne chichoty panienek i grube głosy chłopaków. Usiadłam obok
Jimmiego i położyłam głowę ja jego ramieniu, poczekałam, aż mój oddech się wyrówna
i zaczęłam delikatnie jeździć palcami po jego tatuażu na przedramieniu.
-
Coś się stało słoneczko? – zapytał takim delikatnym głosem, aż włoski na całym
ciele stanęły mi dęba.
-
Jimmy, jestem zazdrosna o Matta. Wiem, że nie powinnam, bo jestem jego siostrą,
ale nie mogę pogodzić się z tym, że ta dziewczyna to jego przyszła partnerka,
że pokochał kogoś bardziej ode mnie.
-
On nie kocha jej bardziej od ciebie. Uwierz mi, on ciebie traktuje jak skarb,
jak najcenniejszy drobiazg na świecie. Wiesz jak on wyklinał tego Paula? On
jest o ciebie tak samo zazdrosny jak ty o niego
-
Przestań, Aaron jest tylko moim dobrym kolegą, chociażbym chciała nie czuję do
niego tego co powinnam czuć do mężczyzny nadającego się na mojego partnera
-
Rose, nie znam twoich uczuć, wiem tylko, że nie dam cię nikomu skrzywdzić. Jesteś
małą kruszynką, którą Matt powinien chronić, a skoro on tego nie robi to ja się
tym zajmę.
-
Nie potrzebuję, żeby ktoś mnie chronił, znam swoją wartość i wiem na ile
powinnam sobie pozwolić. – pogłaskał mnie po policzku i przyciągnął delikatnie
moją głowę do swojej piersi. Odetchnęłam i zamknęłam oczy. Poczułam tylko jak
ktoś podniósł mnie do góry i po chwili położył na łóżku. Otworzyłam oczy i
zobaczyłam oddalającą się sylwetkę Jimmiego.
-
James? – odezwałam się zachrypniętym głosem
-
Tak, słoneczko?
-
Połóż się obok mnie – przesunęłam się do krawędzi łóżka i odchyliłam kołdrę
-
Rose, ja nie powinienem
-
Proszę, jest mi zimno – zamknęłam oczy i poczułam jak materac na miejscu obok
lekko się zapadł. Uśmiechnęłam się mimowolnie i wtuliłam się w pierś Sullivana,
który pachniał jak sto milionów dolarów. Pocałowałam go w nagi mostek i
wsłuchiwałam się w bicie jego serca.
-
Rose? Co to było?
-
Nie wiem, chciałam dać ci buzi. Tak po prostu – zaśmiałam się cichutko
-
Zwariuję przez ciebie
Aaa no i Nelcia, wygranej w M&G ♥
Aaaaaaaaaaa wiesz, że Cię kocham <3 Mega, mega, meag i ta zazdrość :) Czuje Reva, ale Gnomek tam w podświadomości mi siedzi :) Pachniał jak sto milionów dolców-chciałabym go powąchać :D Aaron-mam nadzieje, że to rozgrzewka :P I ta dedykacje <3 Mówiłam ci już,że Cię uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńNajwieksza fanka JC <3
Nawet jakbyś na fb nie napisała, że zostawiłaś komentarz to wiedziałabym kto to napisał, po tym podpisie :) Większej fanki Gnomka od Ciebie nie znam Kochana :*
UsuńO JEŻUUUUUU Dorotko Skarbie rozjebałaś mnie tym zdjęciem z dedykacją <3 Normalnie ryjek mi się cieszy :D LOVE YOU <3
OdpowiedzUsuńNo i ta dedykacja na początku :*
Co do fragmentu...Z początku myślałam, że ona coś będzie z Ronem, ale chyba z jego strony to taka koleżeńska relacja. No chyba, że z czasem się to rozwinie, zobaczymy! Ale chyba wolałabym coś z Revem...? Na pewno nie z Bri, bo niemiłosiernie działa mi na nerwy!! Kolejna historia, w której nie lubie Bri...u Ciebie może się to oczywiście zmienić, bo ja dalej uważam, że kto się czubi ten się lubi :)
Ja tam nie czułam zazdrości wobec brata, może dlatego, że mi pajac na nerwy działał strasznie :) i cieszyłam się, że jakaś panna się z nim użera a nie ja haha poza tym jak coś się działo to zawsze przychodził do tej mądrzej osoby, czyt. do mnie, a nie do swojej panienki :D Zawsze mu mówię, że jestem starsza i mądrzejsza :)
Czekam na dalszą cześć, bo cholernie mnie ciekawi kto tam się zakręci wokół niej :)
Buziaczki!! :*
Love <3
Uuuu czyżby Rose coś miała do Reva? :3 oby
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydaje czy ktoś bardzo tęskni tu za Revem?
OdpowiedzUsuńsorry not sorry, ale jestem TeamAaron!
OdpowiedzUsuńwith love,
z.
<3
Boję się to pisać pod komentarzem Zmory, ale wszystko tylko nie Aaron :((((
OdpowiedzUsuńKonie przyszły <3333333333 Żartowałam, weź je szybko zabij błagam^^
Jestem jedynaczką, więc może nie ogarniam, ale komentarz R. odnoście zazdrości o M. wydał mi się bardzo dziwny. Tzn Sanders może i kocha Val, ale to przecież jest zupełnie inny rodzaj miłości niż do R. Nie fiem, nie fiem^^
Jak dal mnie na pierwszy plan wysuwa się Rev. R. chyba do niego czuje największą miętę, ale zobaczymy^^
Buziole, Pat:)