Odcinek 3


Postaram się następnym razem, żeby nie było takich zamulających odcinków, ale wiecie, akcja się rozkręca :) 

Rok 2002, California

- Przypominam, że ty też kiedyś miałeś osiemnaście lat! – oburzona zatrzasnęłam za sobą drzwi do pokoju.
- Ale ja nie byłem taki rozpieszczony jak ty! Matka wyjechała na miesiąc i jesteś pod moją opieką, a to nie znaczy, że możesz sama latać samolotem przez pół kraju
- Mówiłam ci już, żebyś jechał ze mną – skrzyżowałam ręce na piersiach i usiadłam na łóżku
- Nie mogę, wiesz przecież, że wtedy gramy koncert
- Matt, ja jestem już dorosła, nie musisz się mną opiekować jak małą dziewczynką
- Mam przypominać, że dalej jesteś moją siostrą i to ja się tobą opiekuję?
- To nie jest wystarczający argument
- Nie i koniec.
            Wzięłam moją katanę i wybiegłam z domu, skierowałam się w stronę domu Jimmiego, bo jako jedyny mnie rozumiał, nawet sam mnie namawiał żebym poleciała na koncert.
Nie widziałam nic przez cisnące mi się do oczu łzy, więc trudno było mi biec, ale jakoś dawałam radę, szkoda tylko, że w pewnym momencie nie zauważyłam jadącego chłopaka na rowerze i zderzyłam się z nim czołowo.
- Kurwa, jak jeździsz? – warknęłam wstając z ziemi
- Poczekaj, nic ci się nie stało?
- Zdarłam sobie kolano – popatrzyłam na moją nogę, z której zaczęła intensywnie płynąć krew.
- Poczekaj, mam chusteczki w plecaku. – zaczął grzebać w torbie i wyjął wodę utlenioną wraz z chusteczkami.
- Ty całą apteczkę tam masz? – zaśmiałam się
- Jak się jeździ na rowerze to trzeba być ubezpieczonym w razie nagłych wypadków – puścił oczko. Cholera, jakie on ma cudne oczy. Siedziałam oparta na dłoniach i nie mogłam odlepić od niego wzroku.
- Ałł – zasyczałam, kiedy polewał moją nogę wodą utlenioną
- Spokojnie, zaraz skończę – oblizałam usta i wytarłam je zewnętrzną stroną dłoni
- Jak masz na imię? Chcę poznać sprawcę, którego muszę pozwać – uśmiechnęłam się.
- Chyba nie mówisz poważnie – otworzył szeroko oczy, rozbawiło mnie to.
- Oczywiście, że nie – wyszczerzył zęby. O. Mój. Boże. Ten uśmiech zwalił mnie z nóg.
- Jestem Aaron. Aaron Paul, ale nazywają mnie Ron, albo Paul – wstał i podał mi rękę, którą ujęłam i mocno się na niej podciągnęłam. Popatrzył na mnie i nastawił ucho. – Mogę poznać twoje? Bo chyba nie dosłyszałem
- Ahh, tak. Jestem Rosalie Sanders. Ale mów do mnie Rose, tak będzie prościej.
- A więc dobrze Rose, mogę poznać powód twojego pośpiechu?
- Mój brat to kretyn – pokręciłam głową. Powiedzieć mu? Pewnie uzna mnie za wariatkę, ale dużo nie stracę, bo wygłupiłam się już wpadając na niego.
- Widzę, że braterska miłość – wyczuwam nutę ironii
- Jaka miłość, jestem pełnoletnia, a on nie pozwala mi wyjechać do LA. Na jedną noc.
- Też jestem starszym bratem i zupełnie go rozumiem
- Wybacz, ale nie chcę słyszeć kolejnego wykładu o tym, że może mi się coś stać, że powinnam słuchać się starszych i innych pierdół. – wywróciłam oczami
- Nie mam zamiaru niczego ci wykładać, po prostu można powiedzieć, że zostałem ojcem dla mojej siostry, ale nie będę zawracał ci tym głowy, bo na pewno się spieszysz.
- Właściwie to już nie – uśmiechnęłam się – Jeżeli masz czas to możemy się gdzieś przejść
            Poszliśmy do parku, w którym przebywałam dość często, kiedy wprowadziliśmy się do Californii, nie przepadałam za moim otoczeniem, więc nie udzielałam się, niektórzy nawet nie wiedzieli kim jest Rosalie Sanders, owszem, to nazwisko było im dość znane, bo zostało pierwszorzędną wizytówką dla Avenged Sevenfold, ale teraz kryło się pod przykrywką Shadows.
- Nad czym tak myślisz?
- Powiedz mi, kim jesteś? – wydusiłam z siebie
- Właściwie to można powiedzieć, że na razie nikim. Uczęszczam na studia, zajmuję się młodszą siostrą i czasami grywam na gitarze.
- Co studiujesz?
- Aktorstwo, chciałbym kiedyś zagrać w jakimś filmie, może serialu, ale to moje nieosiągalne marzenia – uśmiechnął się blado  
- Nieosiągalne? Mój brat, który mówił tak trzy lata temu jest teraz wokalistą w zespole Avenged Sevenfold.
- To jest jakiś pop? – zaśmiałam się
- Tak właściwie nie wiem co to jest – skrzywiłam się – Coś jak metalcore.
- Naprawdę? Nigdy nie słyszałem o takim zespole, a taka muzyka jest mi dość dobrze znana – uniosłam brew
- Ty słuchasz takiej muzyki? – zilustrowałam jego potargane szorty do kolan, trampki za kostkę i białą koszulkę.
- Fakt, nie jestem miłośnikiem glanów, ćwieków i pieszczochów, ale uwierz mi, zostałem wychowany na takich brzmieniach – ukłoniłam się nisko
- Jestem zaszczycona, że mogłam poznać w końcu kogoś z kim jestem w stanie porozmawiać o muzyce. Moi rówieśnicy uważają, że jestem jakaś nienormalna – skrzyżowałam ręce na piersiach i kopnęłam kamień
- No nie wyglądasz jak zwykła dziewczyna – uśmiechnął się
- No wiesz – oburzyłam się
- Ale to nawet lepiej, bo nie umiem dogadać się z takimi zwykłymi dziewczynami, są dla mnie za proste. Ja chciałbym odkrywać kobiety, poznawać ich naturę. Nie chcę ich podanych na tacy, bo wtedy wiem, że to wszystko szybko mi się znudzi.
- A skąd wiesz, że ja nie jestem prosta?
- Zazwyczaj potrafię określić wiek kobiety po rozmowie z nią, z tobą mam niemały problem – zaśmiałam się
- Zawsze odstawałam od rówieśników, uważałam, że to banda kretynów zwracających uwagę tylko i wyłącznie na czubek własnego nosa. Zawsze byłam chętna do pomocy drugiemu człowiekowi, ale oni się mnie bali – prychnęłam
- Jak to się ciebie bali?
- Byłam najniższą osobą z klasy, a oni uważali, że ja jem koty – pokręciłam głową.
- Koty? – zaśmiał się – To faktycznie, mają coś z głową
- Dlatego przestałam chodzić do szkoły i pomagam chłopakom w przygotowaniach do koncertów. – popatrzył na mnie zdziwioną miną i chyba przetwarzał informacje, bo nie odezwał się przez dłuższy czas. Ta cisza stawała się coraz bardziej niezręczna
- Ile masz lat? – zapytałam dość niepewnie
- Niedawno skończyłem dwadzieścia jeden
- Naprawdę? W takim razie jesteś z tego samego rocznika co mój brat.
- Twój brat ma na imię Brian? – na wspomniane imię dostałam szału, ale starałam się to ukryć
- Nie, Matt. Dlaczego akurat B… B… Brian? – prawie wyrzygałam to ostatnie słowo
- Bo chodziłem na lekcje gitary do ojca niejakiego Briana Hanera, który jest moim rówieśnikiem
- To chyba spotkałbyś mnie w domu Hanerów, gdybym była jego siostrą.
- No tak, nie pomyślałem o tym – palnął się w czoło – Co się stało, że się tak spieszyłaś?
- Szłam do domu Sullivanów
- Szłaś? To chyba nie najlepsze określenie – zaśmiał się
- Dobra, nie łap mnie za słówka – uśmiechnęłam się – Matt dał mi w kość
- Mogę spytać o co poszło?
- Nie pozwala mi pojechać do LA na koncert
- Koncert w LA? Czy to nie przypadkiem Megadeth tam gra? Bo sam wybieram się na ten koncert – poczułam, że w moich oczach pojawia się blask, a w mojej głowie garstka nadziei na wyjazd do LA.




- Matt! - krzyknęłam przy wejściu 
- Co jest? - stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam jak Shadows wyciera świeżo umyte szklanki 
- Myjesz naczynia? - zapytałam z głupią miną 
- Ktoś to musi zrobić, ciebie nie ma, cały dzień się szlajasz, a w domu brudno - wywróciłam oczami 
- Jadę na koncert - pisnęłam i rzuciłam torebkę na sofę
- Dobry żart - pokazał kciuka w górę 
- Poznałam miłego kolesia, który też jedzie na koncert. Ma na imię Aaron i zna tego frajera Hanera 
- Tylko nie frajera - nieco uniósł ton - I już mówiłem, nigdzie nie jedziesz 
- Proszę cię. Kochasz mnie? - zrobiłam maślane oczy. Zacisnął pięści i przymknął oczy.
- No dobra! Jedź sobie - odwrócił się na pięcie i wszedł do kuchni
- Aaaa!! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - skoczyłam mu na plecy i pocałowałam w tył głowy - Kupisz mi bilety? - zeskoczyłam z niego. Nie odezwał się - Matt? - milczał - Mattie? - zaczęłam go łaskotać. Wiedziałam, że to jego słabość, więc zawsze to wykorzystywałam jak był nadąsany.
- Przestań, przestań!! - zaczął się śmiać i uwydatnił "rodzinne" dołeczki, które miał każdy z nas, ale na nim wyglądały najlepiej. Pocałowałam oba zagłębienia w policzkach i wtuliłam się do jego klatki piersiowej. Po moich policzkach spłynęły łzy.
- Czemu płaczesz? - starł mi kciukiem mokre ślady na policzkach. 
- Taka duża, a zachowuje się jak dziecko, nie? - uśmiechnęłam się blado
- Eej, co jest? - ujął mnie za brodę i pocałował w czubek nosa, tym gestem jeszcze bardziej mnie rozczulił.
- Dlaczego mama nie wraca tak długo? 
- Musiała wyjechać na delegacje. Wróci za miesiąc 
- Ale ta jej delegacja trwa za długo. Nie widziałam jej od ponad pół roku 
- Wszystko jest u niej w porządku. Była tutaj jak byłaś w szkole i wyglądała zjawiskowo. 
- Ty wyjeżdżasz za niedługo na tą waszą głupią trasę i zostanę sama 
- Masz jeszcze Irminę i Noemi 
- Ale one mi ciebie nie zastąpią! 
Nie odezwał się już, wtulił mnie do siebie mocno i pocałował w czubek głowy 


A oto i pan Aaron we własnej osobie :)






   
     



4 komentarze:

  1. JESSE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;3
    fajnie, że go wprowadziłaś ;3 aleee, nie wiem czy zauważyłaś, ale na początku w ich rozmowie rose zapytana co się stało odpowiada aaronowi "Jaka miłość, jestem pełnoletnia, a on nie pozwala mi wyjechać do LA. Na jedną noc.", a potem jakby zapomniał, że już o to pytał znowu zadaje jej pytanie co się stało i rose odpowiada "Jestem już dorosła, a on nie pozwala mi wyjechać do LA na koncert"
    czepiam się za bardzo? ^^'
    niemniej podoba mi się bardzo i z niecierpliwością czekam co wymyślisz dalej!

    with love,
    z.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na więcej!! Więcej wszystkiego!! Rose, Arona, chłopaków!!
    Zainteresował mnie wątek ich matki...ciekawe o co chodzi?
    Zastawiam się też, czy relacja Hanera i Rose nie będzie na zasadzie "kto się czubi, ten się lubi"... u mnie w życiu tak było i jesteśmy 4 rok po ślubie hehe

    Czekam na nowe!!!!

    Buźka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde znowu czuję się jak ułom, bo bladiutkiego pojęcia nie mam co to za facet/aktor/ celebryta? Nie mniej, jego postać wydaje się ciekawa. Może dla mniej bardziej, bo nie mam pojęcia kim on jest i widzę go tylko Twoimi oczyma? W każdym razie Rose powinna zwolnić i słuchać Matta <3 Matt jest słodki i należy go słuchać.

    lovee, Sillie

    OdpowiedzUsuń
  4. O nieeee, tylko nie Dżesi -.- Tak wiem, na stos ze mną, zabić, posiekać, zmiażdżyć, połamać i tak dalej. Ale przez tego pana nie byłam w stanie oglądać BB. Nosz najbardziej denerwujący bohater evaaa. Ale ok, rozumiem że go kochasz, szanuję, jakoś wyczymię :D
    Buziole, Pat:)

    OdpowiedzUsuń