Odcinek 29

- Ja pierdole - przeklnęłam.
Popatrzyłam na Briana, a moje serce zaczęło walić jak młot. Bałam się, cholernie się bałam, bo niby co teraz będzie? Wszyscy dowiedzą się o tym jak zarobiłam pieniądze dla Zackiego i jak bardzo musiałam się poświęcić żeby uratować przyjaciela.
Co będzie jak dowie się o tym Matt? Muszę to jakoś odkręcić, przecież to wszystko nie może się tak skończyć. Przeprosiłam Briana i wyszłam na zewnątrz. Trzymając telefon w ręku podeszłam do najbardziej odludnionego miejsca i wybrałam numer Alexa. Dłonie tak bardzo mi się trzęsły, że lada moment, a wyśliznąłby mi się z nich telefon.
Jeden sygnał, drugi sygnał... Ze spokojem na twarzy wsłuchiwałam się w każdy dźwięk wydobywający się ze słuchawki. Spokój jaki malował się na zewnątrz mojego ciała nie był porównywalny z tym co czułam w środku. We mnie aż krzyczało, brzuch kurczył się od stresu, a zawartość żołądka doszukiwała się światła dziennego.
- Halo? - usłyszałam cichy tembr głosu w słuchawce.
Momentalnie zastygłam. Narastający niepokój zamienił się z olbrzymi strach, który całą swoją wolą musiałam pokonać. Musiałam być silna.
- Alex, dlaczego mi to robisz? - warknęłam, a przynajmniej tak mi się wydawało, że warknęłam. W rzeczywistości pewnie mój głos zabrzmiał bardzo żałośnie.
- No zastanówmy się skarbie - zaśmiał się - Może dlatego, że jasno się określiłem. Chcę pieniądze spowrotem i zapominamy o sprawie.
- Nie, nie zapominamy o sprawie. Rozumiesz, że nie mam takiej sumy pieniędzy? - poczułam tą wstrętną narastającą w gardle gorycz.
- To pożycz od swoich bogatych kolesi. Oni zapewne mają kasy jak lodu - prychnął
- Gdyby ją mieli to nie musiałabym tak bardzo się poniżać.
- Słyszałem, że było ci ze mną dobrze, więc nie wiem z czego robisz problem
Zaśmiałam się sztucznie i odłożyłam słuchawkę. Co za podły gnój! Nie umiem wytłumaczyć mu tego, że nie dam rady oddać tych pieniędzy. To jest zbyt wysoka suma dla chłopaków... a tym bardziej dla mnie.
- Co się dzieje? - z myśli wyrwał mnie głos Briana.
- Brian! Co ty tu robisz? - zapytałam bezmyślnie.
- Nie chcę, żebyś myślała w samotności, bo wymyślisz jeszcze coś głupiego - pogłaskał mnie po policzku.
Miałam ochotę się rozkleić i płakać na jego ramieniu przez następne godziny, ale wolałam trzymać sie mocno i nie dać po sobie niczego poznać.
- Rozmawiałaś z tym dupkiem - bardziej stwierdził niż zapytał
Skinęłam lekko głową i poczułam, że jestem na granicy załamania. Zacisnęłam szczękę i zaczęłam szczypać się w ramię, jakbym myślała, że to mi w czymś pomoże. Popatrzyłam na Briana, a gdy nasze oczy się spotkały moje serce zabiło mocniej, ale tylko raz. Złożyłam dłonie jak do modlitwy i przytknęłam je do ust. Wypuściłam mocniej powietrze i lekko zadrżałam. Brian chyba to zauważył, bo poczułam jego ciepłe dłonie na moich nadgarstkach. Bałam się, że mogę nie zasnąć tej nocy, że to wszystko stanie się jednym niekończącym się koszmarem.
- Mogę spać dzisiaj z tobą? - wypaliłam Bri zmarszczył brwi, ale na jego ustach zaczynał promieniować uśmiech. Światełko w tunelu? Nie, to tylko jego białe zęby.
- Oczywiście, że możesz... ale co na to Matt? - momentalnie jego mina zrzedła
- Brian... chyba wiesz z jakich powodów nie chcę spać sama.
- A co jeżeli powiem, że nie za bardzo? - uniósł jedną brew - Chociaż nie, poczekaj. Boisz się?
Skinęłam głową i nie patrząc mu w oczy dodałam głupio, że przy nim czuję się najbezpieczniej. Chociaż to nie do końca prawda. Boję się go jak cholera, ale chyba przez sen nie zrobi mi nic złego. Po prostu nie chcę tej nocy spędzić sama. Każdy sobie kogoś znalazł tylko nie ja i Brian. Przykre, ale prawdziwe, może to los tak chciał?
Po paru godzinach w końcu odjechaliśmy z miejsca postoju. Tym razem zmieniłam autobus. Przeniosłam się do tego, w którym się nie imprezuje, a tylko śpi i jada posiłki. Oczywiście żadna dziewczyna "z zewnątrz" nie ma do niego wstępu. Tak, to ja ustaliłam tę zasadę, ale chłopcy dzielnie jej przestrzegają. I dobrze, przecież nie chcemu ty żadnych ofiar.
Wiedziałam, że oprócz kierowcy nie ma tu nikogo, więc zdjęłam uciskające mnie spodnie i postanowiłam włożyć wygodne dresy. W samej koszulce przeszukiwałam cały autobus, ale nigdzie ich nie znalazłam. Weszłam do sypialni i zastałam... Alexa?! Co do diabła jebanego w dupe?!
- Co ty tu robisz?! - wrzasnęłam i wyrwałam spod niego dresy
- Przyszedłem po zapłatę - zaśmiał się cwaniacko i wstał z łóżka.
- Ani. Mi. Się. Waż. - pisnęłam i wzięłam do ręki nóż, który miałam pod ręką.
- Widzę, że na ostro - uśmiechnął się i cmoknął w powietrze.
- Skąd ty się tu wziąłeś?
- Twój braciszek nadal uważa, że jestem nieszkodliwy - pogłaskał mnie po policzku, a ja gwałtownie odwróciłam głowę.
Nagle kierowca mocno zahamował, a drzwi od autobusu zasyczały. Odwróciłam się w tamtym kierunku i nagle poczułam mocny ścisk na szyi. Nie mogłam oddychać. Z całej siły próbowałam zaczęrpnąć powietrza, jednak to nie przynosiło żadnych skutków. Zza mgły dostrzegłam, że ktoś biegnie w naszą stronę i coś krzyczy. Jednak przez zatkane uszy nie byłam w stanie rozpoznać żadnych słów.
W końcu Alex uwolnił uścisk, a ja bezwładnie opadłam na podłogę.
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Nie mogłam otworzyć oczu, a mój oddech był strasznie płytki i szybki. Chciałam coś powiedzieć, ale jedyne co udało mi się wydusić to jakiś niezrozumiały bełkot.
- Spokojnie, jestem przy tobie - poznałam głos Briana
- Byś ty gdy bu tu? - zapytałam
- Rose, spokojnie. Jeszcze raz
- Ty byłeś gdy byłam tu? - potwórzyłam
- Tak, byłem cały czas - wplótł palce między moje włosy
- Nienawidzę tego gnoja - pociągnęłam mocno nosem
- Ja też nie, ale nie bój się. Już nigdy ci nie stanie na drodze
- Skąd wiesz? - otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego pytająco - Chyba nie powiesz mi, że daliście mu pieniądze
- Nic z takich rzeczy. O to się nie martw.
- No to co zrobiłeś?
- Nic takiego. Połóż się i odpocznij. Chcesz się napić wody?
- Tak, poproszę - podparłam się na łokciach i powoli przeszłam do pozycji siedzącej. Wypiłam kilka łyków i podałam szklankę Brianowi
- Nie chcesz już więcej?
Kiwnęłam przecząco głową i wyciągnęłam ręce przed siebie patrząc Brianowi prosto w oczy. Zrozumiał mnie bez słów. Wśliznął się w moje ramiona i zacisnął ręce wokół mojej talii. Wplotłam palce w jego zmierzwione włosy i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Dziękuję - wyszeptałam - Nie wiem co bym zrobiła gdybyś nie wszedł do tego autobusu
- Kiedy tylko dowiedziałem się od Matta, że on tutaj jest natychmiast kazałem zatrzymać autobus i wpadłem tu jak poparzony.
- Nie wiem jak ja ci się odwdzięczę
- Wystarczy mi to, że mogę trzymać cię w ramionach. To jest dla mnie największe podziękowanie - poczułam, że się uśmiechnął.
Spojrzałam na zegarek. Wybiła równa dwunasta, więc zwlekłam się z łóżka i sięgnęłam do walizki po ręcznik, bieliznę, piżamę i kosmetyczkę.
- Idę się umyć. Zostajesz tutaj, czy idziesz do nich?
- Wolałbym zostać - kąciki jego ust lekko się uniosły.
Wychodząc z sypialni zatrzasnęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę kabiny prysznicowej. Przewiesiłam ręcznik przez górę kabiny i rozłożyłam wszystkie rzeczy na szafce. Wzięłam się za zmywanie rozmazanego makijażu. Wyglądałam jak rasowa panda. Brakowało mi tylko bambusa na przegryzkę. Po zmyciu makijażu umyłam zęby i związałam włosy. Weszłam do kabiny i puściłam strumień wody. Zadrżałam kiedy na plecy opadły mi zimne krople, zaraz jednak woda się ociepliła i z łazienki zrobiła się sauna. Zamknęłam oczy i wczuwałam się jak woda uderza o moje ciało.
Usłyszałam pukanie do kabiny. Podskoczyłam ze strachu i zakryłam ciało rękami.
- Mogę się przyłączyć? - spytał Brian zaglądając do kabiny
- Ocipiałeś zboczeńcu? - pisnęłam
- No weź! Zaraz wylejesz całą ciepłą wodę
- Właź, ale się nie gap - wywróciłam oczami
- Okej, okej. To będzie taki przyjacielski prysznic - zaśmiał się
- Koleżeński - poprawiłam go
- Dobra dobra - puścił oczko, wszedł do kabiny i zatrzasnął drzwi.
Odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam mydlić ciało. Podałam mu mydło i poczułam, że jego ręce dotykają moich pleców, delikatnie po nich przejeżdżając.
- Boże, chciałam ci je podać, żebyś się umył, a nie szorował mi plecy
- Boże? Wystarczy Brian, a pleców sobie i tak sama nie umyjesz, wiec zamknij się i... i to by było na tyle. Po prostu poddaj się przyjemności
- Nie mogę się poddać, bo za bardzo mnie stresujesz - warknęłam
Brian chwycił mnie za barki i obrócił w swoją stronę. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach i odsunął mnie od siebie.
- Nie musisz się krępować. Ja też nie mam niczego na sobie.
Patrzyłam na niego jak zaczarowana. Nie dość, że obdarzył mnie tak cudownym pocałunkiem to jeszcze stoi przede mną nago... cały nagi, nagusieńki. O mamo, tylko nie patrz na dół. O nie, spojrzałam. Chyba się nie zorientował. O nie, znowu tam popatrzyłam. Brian zachichotał i klepnął mnie w tyłek.
- Co to ja koń, żeby mnie klepać? Miej trochę szacunku - warknęłam
- Przepraszam panno Rosalie - pstryknął mnie w nos
- Nie wiem jak ty, ale ja wychodzę. Zaraz odmoknę i będę miała drzewka na palcach - wyszłam z kabiny i otuliłam się ręcznikiem. Zabrałam kosmetyczkę i piżamę i poszłam do sypialni. Szybko wytarłam ciało, włożyłam koszulkę i majtki. Nasunęłam też krótkie spodenki i wskoczyłam na łóżko. Podłączyłam telefon do ładowania i weszłam pod kołdrę. Odwróciłam się w stronę ściany i przymknęłam oczy. Po chwili usłyszałam jak Brian cichutko skrada się w stronę łóżka. Cały pokoik został wypełniony zapachem jego żelu pod prysznic. Poczułam, że materac obok mnie się ugina, a ciepło jego ciała przyciąga mnie jak magnes.
Minęło kilka godzin, a ja nadal nie mogłam zasnąć. Cały czas dręczyły mnie myśli związane z Alexem... Do czego on był zdolny? W ogóle jak on mnie tu znalazł? Tyle pytań pozostaje bez odpowiedzi. Westchnęłam i obróciłam się na plecy. Patrząc w sufit poczułam wzrok Briana na sobie, który leżał w takiej samej pozycji jak ja.
- Nie mogę zasnąć - powiedzieliśmy oboje w tym samym czasie.
Popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. Zaraz potem nastała grobowa cisza i obydwoje usiedliśy naprzeciwko siebie i powoli zaczęliśmy się całować. To było takie cudowne. Nigdy jeszcze nie byłam w stanie takiej euforii. Wszystko wydawało mi się takie piękne, chciałam mieć Briana całego, w tym momencie. Może zabrzmi to trochę egoistycznie, ale chcę żeby on był mój, tylko mój. Nic się nie liczy. Zsunął delikatnie ramiączko z mojej bluzki i zaczął jeździć palcem po mojej skórze. Położyłam dłonie na jego plecach i delikatnie przejechałam po nich palcami. Zamruczał delikatnie. Kiedy pozbył się moich ubrań i zostawił mnie w samych figach obawiałam się, że całe to pragnienie pryśnie i znowu od niego ucieknę. Zacisnęłam szczękę żeby o tym nie myśleć i poddałam się przyjemności. Za każdym razem kiedy pieścił moje ciało ja odczuwałam to dwa razy bardziej niż powinnam. Jego ciało jest tak cudowne. On jest cudowny. Uwielbiam go całą sobą. Teraz czuję, że mogę przenosić góry. Kiedy dotarłam na sam szczyt byłam zadowolona, że potrafił zaspokoić moje potrzeby do najmniejszego szczegółu. Opadliśmy bezwładnie na poduszki i wtuliliśmy się w siebie nagimi ciałami. Zasnęłam spokojnie.

Wybaczcie, że tak krótko, ale nie mam dobrych warunków do pisania rozdziałów. Jednak chciałam zapełnić tą prawie półroczną lukę, która nei jest na miejscu. Już ze wszystkiego się tłumaczę. Nie dość, że jest rok szkolny i trzeba podbudować swoją opinię w szkole (hehe) to jeszcze jak na złość zepsuł mi się komputer i tu właśnie zaczynają się schodki. Ten rozdział wyprodukowałam na tablecie, co było naprawdę niezłym wyzwaniem, bo prawie nic mi w nim nie działa. Dlatego mam nadzieję, że jakoś Wam to wynagrodzę w następnym odcinku, który mam nadzieję, że będę pisać już na czymś lepszym :) To taka mała świąteczna niespodzianka ode mnie, bo chciałam, żebyście w jakiś sposób umilili sobie parę minut przed świątecznymi porządkami. Szczególne podziękowania należą się moim wspaniałym dziewczynom (nie będę wymieniać, ale te o które tu chodzi są najbardziej wyjątkowe na świecie, bo z grupy SW), które mnie dodatkowo motywowały do stworzenia tego malutkiego rozdzialiku. Gdyby nie one na pewno nie chciałoby mi się poświęcić tych paru godzin, bo zawsze znalazłabym coś ciekawszego do roboty, ale czego nie robi się dla tych wariatek!

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam Cię
    Ja juz się widzę zamiast Rose pod prysznicem z Bri
    Tylko,że ja bym ta okazję wykorzystała
    Wiesz,że czekam na więcej

    Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam :*

    Miszczunio

    OdpowiedzUsuń
  2. Oho, kolejna ewolucja! W pisaniu! Jestem zachwycona sposobem zapisywania emocji i postrzegania otoczenia.

    I Brian <3

    Oby na kolejny nie trzeba było czekać tak długo, w razie czego znowu Ci się poprzypominam pod postem w grupie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Witamy wśród żywych.
    Przykro mi z powodu twojego komputera. Wiem jak to jest pisać rozdział na telefonie/tablecie.. Prawdziwa mordęga ;)
    Rozdział choć krótki bardzo mi się podoba. W końcu Rose się przełamała i pozwoliła się ponieść emocjom. Z Briana jest taki czaruś, że i tak by długo mu się nie stawiała. Akcja pod prysznicem *.*
    Aleks to jakiś pieprzony psychol. Takich powinno się za jaja na żyrandolu wieszać. Ja w ogóle nie wiem o co mu chodzi. Powinien wydupiać i już nigdy nie pokazywać swojej parszywej mordy.
    Ciekawi mnie co chłopaki z nim zrobili :D
    Powodzenia w pisaniu ;)

    PS. Jak masz chwilkę to zapraszam do mnie : http://little-harlot.blogspot.com/

    Pozdrawiam miliB

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooooooo! Ja podobnie jak Miszczu wyobrażałam tam siebie...i pod prysznicem i później :D
    Niech nic nie odpierdoli a będę go kochać <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O wowowowowow. Powiem Ci jedno słodziaku - przerwa naprawdę wyszła Ci na dobre. I chociaż nie życzę sobie już aż TAK długich przerw, to okazuje się, że czasem odpoczynek od opka jest naprawdę dobrym posunięciem. Nawet taki przymusowy ^^

    W końcu widzę, że wszystko jest pisane na spokojnie, przemyślane, nie chaotyczne i zagmatwane. Wieeeelkie brawa za to tym bardziej, że rozdział jest w pewnym sensie przełomowy! Och, co to był za hott *_* R. mnie zabiła tym, że początkowo olała Bri pod prysznicem i udawała, że niby jest jej obojętny. Wgl "koleżeński" prysznic, no jasne xD
    Nadal jestem zaskoczona, że z Alexa zrobiłaś takiego chama i prostaka. A było tak pięknie *O* Ciekawe co z nim zrobili... Mam nadzieję, że Bri obił mu tam ładnie ryj. Czy mogę zamówić trochę szczęścia dla R.? Biedactwo tyle już przeszła, daj jej się trochę nacieszyć Hanerem ;)

    Mam nadzieję, że uda Ci się coś załatwić z laptopem/komputerem i wrócisz do pisania! A w szkole już pewnie jesteś gwiazdą :*
    Uwielbiam, czekam na następny i więcej nagiego Bri!!!! Hue, hue, hue 3:)
    Buuuuuziole, Pat <3

    OdpowiedzUsuń