Odcinek dedykowany moim dwóm solenizantkom, co prawda jedna z nich miała je wczoraj, ale to i tak się liczy!! :))
Ewelinka i Kasia, wszystkiego jeszcze raz moje ukochane!
Czy ja przed chwilą chciałam
pocałować Briana? Głupia, co ja sobie myślałam? Chociaż w sumie to on chyba
chciał tego samego… Nie, to jest niemożliwe. Co we mnie wstąpiło? Przecież on
kiedyś chciał mnie wykorzystać, wyrządził mi ogromną krzywdę. Przez to wszystko
teraz cały ten wyjazd w trasę jest dla mnie absurdalny i totalnie niepotrzebny.
Nie wiem czy chcę jechać, chociażby ze względu na dawne czasy. Nie potrafię
przestać widzieć w nim tego co widziałam te parę lat temu. Nadal jest dla mnie
przystojnym i niegrzecznym chłopcem, ale co z tego skoro pokazał jaki jest
naprawdę? Wszystkie bzdury z tym, że się zmienił nie przekonają mnie do niego,
nie ma mowy. Może i jestem naiwna, ale nie dam sobie w kaszę dmuchać byle
gitarzyście. Przystojnemu gitarzyście… Dobra nie ważne. Jaki by nie był mam go
głęboko gdzieś. Nie zamąci mi znowu w głowie.
-
Chyba powinnam już iść – powiedziałam wstając szybko. Z racji tego, ze zrobiło
się trochę chłodniej zasunęłam bluzę pod samą szyję.
-
Coś się stało? – spytał
Pokiwałam
przecząco głową i wyszłam z altanki. Odetchnęłam z ulgą i podziękowałam w duchu
Alexowi, że przysłał mi wtedy smsa. Na którego z resztą nie miałam zamiaru
odpisywać.
Zeszłam
ze stromych schodów i udałam się prosto do samochodu. Po drodze do domu wstąpiłam
do sklepu i zrobiłam małe zakupy na szybki obiad.
Zaparkowałam auto przed domem i
weszłam do środka. Zasłonięta dużymi, papierowymi torbami nie widziałam nawet
gdzie jest klamka… a miałam zrobić tylko małe zakupy, no kto by pomyślał.
Wchodząc potknęłam się o coś czerwonego.
-
Maaaaatt!! – krzyknęłam – Złaź ty natychmiast!
-
Idę idę – zszedł ze schodów i wziął ode mnie zakupy. Był w samych bokserkach.
Podniosłam czerwony materiał, który okazał się być czerwonymi stringami.
Wzdrygnęłam się i strzeliłam nimi w stronę Matta. Wylądowały na jego głowie.
-
Znowu sobie jakieś panienki… - nie dokończyłam, bo właśnie w tym momencie do
pokoju weszła Valary – sprowadzasz – dokończyłam.
Uśmiechnęła
się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech, szkoda, że był sztuczny. Chociaż nie
wiem dla kogo szkoda, bo raczej nie dla mnie.
Tydzień później,
dzień przed trasą.
-
Nie wyrobimy się, mówię wam – krzyczał Matt biegając po studiu, czasami łapał
się za głowę, jakby to miało mu pomóc.
Moim
zadaniem było trzymanie bardzo ważnych dokumentów. Czułam się jak pani prezes,
bo miałam na nosie okulary, które zakładałam tylko do czytania. Teraz była taka
potrzeba, bo musiałam sprawdzać sprzęt i odhaczać czy wszystko jest zgodne z
listą.
-
Przestań pieprzyć Sanders, wyjeżdżamy za cztery godziny. Wszystko było
systematycznie przygotowywane przez tydzień – potrząsnął nim Jimmy.
Dzięki
Bogu, bo myślałam, że ja to będę musiała zrobić. Swoją drogą nadal jestem na
niego zdenerwowana, że sypia z Val. Ona jest chyba naiwna, że Matt będzie jej
wierny, przecież ta trasa to początek całej jego zdrady. Powinna chyba uderzyć
się z całej siły w łeb jeżeli myśli, że ten związek ma jakiekolwiek szanse.
-
Może i masz rację… - usiadł na sofie i przetarł twarz dłońmi – Boję się, że
wszystko szlag trafi
-
A kopnąć cię w dupsko? Bo jestem skłonny żeby to zrobić. Jak zwykle twoje
pierdu lamentu odzywa się parę godzin przed wielkim wydarzeniem. Nasz pierwszy koncert
według ciebie też miał być porażką, i co? Ludzie nas pokochali, stary. Nie
możesz tak po prostu się teraz wycofać, ludzie na ciebie liczą, kupili bilety,
zabukowali pokoje w hotelach. Za co oni nas wezmą jeżeli się poddasz? Za nic
nie warte i niedotrzymujące słowa szumowiny. Nie po to tyle czasu nad tym
siedziałem, żeby teraz tak po prostu wszystko stracić – Jimmy usiadł obok niego
i poklepał go po plecach. Przyglądałam się temu kątem oka. Wiem, że nie ładnie
tak podsłuchiwać, ale gdybym miała teraz wybrać czyjąś stronę zdecydowanie
byłby to Jimmy. Pamiętam jak Matt po raz pierwszy przyszedł do mnie i
powiedział o całej idei zespołu. Byłam przeciwna, a teraz? Jestem zdecydowanie
na tak. Słyszałam ich muzykę, wiem co robią i uważam, że to największe i
najlepsze gówno jakie udało im się do tej pory zrobić. Złote gówno, tak bym to
nazwała.
-
Rose? – usłyszałam za sobą głos
Odwróciłam
się i zobaczyłam samego Briana… Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Chyba
wybiorę tą drugą opcję.
-
No ja? – spytałam ironicznie
-
Nie poznałem cię w tych włosach… i okularach – popatrzył na mnie spode łba
Uniosłam
brew, ach faktycznie, przecież obcięłam włosy. Postanowiłam, że zmienię coś na
trasę, bo nie chciałam być cały czas tą samą Rose.
-
Twarz mam nadal taką samą – odgryzłam się
-
Ale z tyłu wyglądasz inaczej
-
To tylko włosy – prychnęłam i wróciłam do poprzedniego zajęcia.
-
Dlaczego jesteś taka niemiła?
Popatrzyłam
na niego i założyłam ręce na piersi. Olałam to, że połowa kartek wypadła mi z
ręki.
-
Hmm pomyślmy, mam zacząć wyliczać?
-
Nie możemy po prostu o tym zapomnieć?
-
Nie? Nie Brian! – krzyknęłam - Nie
będziesz znowu się mną bawił, nie chcę tego, rozumiesz? – wyszeptałam przyciągając
go za skrawek koszulki. Popatrzyłam mu prosto w oczy, a ta cholerna chęć
posmakowania jego ust znowu wróciła. Rose, opanuj się do ciężkiej cholery!
Puściłam go i zaczęłam zbierać kartki.
Po trzech godzinach kompletowania
ostatków sprzętu zostały nam tylko walizki i jedzenie na drogę. Muszę przygotować
mój żołądek na miesięczne fast foodowanie i przyjmowanie dużych dawek alkoholu.
Na samą myśl, aż mnie mdli. No trudno, przeżyję, najwyżej będę wymiotować na
buty. Wzięłam ze sobą tonę zdrowego jedzenia i potrzebne mi ubrania. Chłopcy wzięli
ze sobą po dwie torby, ja jako honorowa kobieta musiałam mieć ich aż pięć. Nie
wiadomo co się kiedyś przyda, wszystko trzeba mieć pod ręką.
-
Wy jeszcze nie siedzicie w autobusie?! – krzyknął Larry wpadając do studia.
-
Nie bij! Już idziemy – Jimmy podniósł ręce do góry i położył bagaż podręczny na
głowie – Patrzcie, nadaję się do cyrku – uśmiechnął się i w tym momencie
walizka spadła mu na ziemię i wszystkie jego ciuchy wysypały się na podłogę – I
chuj… - wymamrotał
Wszyscy
wybuchnęliśmy przeraźliwie głośnym śmiechem, nawet Larry okazał resztki
człowieczeństwa i też chichotał cichutko w kącie.
Włożyliśmy
walizki do busa i wepchaliśmy się do niego wszyscy naraz. Zajęłam sypialnię i
zamknęłam się w niej od środka. Za drzwiami słyszałam tylko lamenty chłopaków.
-
Idźcie się bzykać do kibla! – wystawiłam głowę za drzwi i głośno prychnęłam.
-
Ciekawe kto pierwszy się bzyknie – krzyknął Jimmy
-
Na pewno nie ja! – odpowiedziałam i zaczęłam wypakowywać walizkę do szmacianej
szafy. Gdy zrobiło się więcej miejsca otworzyłam sypialnię i wyszłam do
chłopaków.
-
Zaczynamy imprezę – uśmiechnął się Johnny kładąc na stolik flaszkę litrowej
wódki
-
To nie starczy – powiedział Jimmy i wyjął spod nóg jeszcze jedną wódkę o takiej
samej pojemności. Już widziałam oczami przyszłości jak leżę pod tym stolikiem i
ze wszystkiego się śmieję.
Chłopcy
wyciągnęli szkło, przegryzki i popitkę. Nalali do każdej ze szklanek po tyle
samo wódki i picia. Przygryzłam palec i zaczęłam współczuć chłopakom. Ale
trudno, jak się bawić to się bawić. Pierwsza noc spędzona na jeździe,
przynajmniej nie będzie mi trudno zasnąć. Jednak mam zamiar nie uchlać się do
nieprzytomności. Muszę ustalić jakiś limit. Trzy drinki? Ok, to chyba
wystarczająca ilość.
Jednym
haustem wypiłam pierwszego drinka. Zakryłam buzię, bo zbierało mi się na
wymioty. Wystawiłam język i czułam jakbym zionęła ogniem. Wzdrygnęłam się i postawiłam
szklankę na stół. Po paru minutach w mojej głowie zaczęło się coś dziać. Stałam
się bardziej otwarta, włączyłam muzykę w autokarze i zaczęłam tańczyć.
Oczywiście był to normalny taniec… chociaż nie, robienie ruchu „ręka lata jak
złamana” nie jest normalnym tańcem. Drugi drink. Zaczynam śpiewać. Trzeci
drink. Połamany taniec i bełkoczący śpiew. Dalej trzymam się na nogach, więc
jest dobrze. Pozwolę sobie na jeszcze jednego. To chyba był błąd.
Chłopcy
bawili się tak samo dobrze jak ja, jednak oni byli już po kilkunastu drinkach,
ja dopiero po czterech. Śmieszne, ale przynajmniej nie potrzebuję wlewać w
siebie litry alkoholu żeby dobrze się bawić, miałam gdzieś jak wyglądam w
obecnej chwili.
-
Jimmy – zachichotałam – Weź mnie na barana
-
Dobra, ale czekaj. Matt cię weźmie, a ja wam otworzę drzwi - wybełkotał i chwiejącym się krokiem
podszedł do kadłuba kierowcy – Kierowca! Stop!
-
Chodź! – zaśmiałam się i wdrapałam się Mattowi na plecy
Zaśmialiśmy
się oboje. Matt ruszył w stronę drzwi i niechcący przywaliłam twarzą o futrynę,
chyba byliśmy za wysocy.
-
Ty chujku – zaśmiałam się i objęłam swój nos. Zobaczyłam krew na ręce, ale
zbytnio się tym nie przejęłam. Gdy próbowaliśmy wyjść na ulicę Matt wpadł na
jakąś gościówę.
-
Jak leziesz ty spierdolu?! – krzyknęła kobieta oblewając się kubkiem gorącej
kawy
-
O kurwa, Rose zejdź – zdjął mnie na asfalt i zaprosił panią do busa.
-
Nie myśl sobie, że ujdzie ci to na sucho – okrzyczała go
-
Przepraszam najmocniej, jestem w stanie nietrzeźwym, więc nie kontroluję tego
co robię – uśmiechnął się – Matt – podał jej rękę
-
Violet – uśmiechnęła się
Czyżby... Violet jest nową zdobyczą Matta? :P
OdpowiedzUsuńBaardzo fajny rozdział.. taki pogodny. Nawet pomimo tych kłótni Rose i Briana.
Mi się wydaje, że prędzej czy później Rose na chwilę zapomni o przeszłości i wyląduje z Brianem w łóżku. Jak to mówią serce nie sługa. Po samym jej zachowaniu widać, że go całkowicie nie ma gdzieś. Mam nadzieje, że Brian nie odstawi znowu jakiejś szopki.
Jakoś nie pojmuje tego czemu Rose nie chce odpisać Alexowi. Przez jeden sms do niego nie spadnie jej korona z głowy.
Matta przestaje lubić. On się robi gorszym żigolakiem niż Bri.
Podoba mi się akcja Jimmiego i to jak Rose walnęła głową o framugę. Takie krótkie sytuacje a tak cieszą ;]
Zapraszam do mnie na historię o Jane i A7X.
http://little-halot.blogspot.com/
Biedny Brian że Rose nie chce sie pogodzić no ale jednak trudno zapomnieć o tym co sie kiedyś stało .
OdpowiedzUsuńNiech Brian jednak sie nie podaje i coś zrobi z Rose i nie odwali czegoś i nie bedzie tylko gorzej między nimi.Rose chce już zapomnieć o Alexie że sie do niego nie odzywa? Haha i to jak Matt wzioł Rose na barana i sie uderzyła ty chujku.Violet łapy precz od Matta!
Już chce następny! Kocha:*/Asia