Usiadłam przed telewizorem i zaczęłam jeść posiłek,
przeskakiwałam z kanału na kanał, aż w końcu trafiłam na serial kryminalny.
Przyglądałam się temu wszystkiemu z zaciekawieniem, fascynował mnie świat
przestępstw, odkrywania zagadek, demaskowanie sprawców. Jednak nie taki mam
plan na przyszłość.
Ktoś wbiegł do
domu. Spojrzałam za siebie i ujrzałam Briana rozglądającego się po domu.
Zmarszczyłam brwi.
- Szukasz czegoś?
– zapytałam odwracając głowę w stronę telewizora.
- Jesteś za mała
żeby to zrozumieć – zdenerwował mnie tym stwierdzeniem.
- Zaraz ci
przywalę, obiecuję – zacisnęłam pięści i za plecami usłyszałam chichot. – Tak
cię to bawi? Bo mnie nie za bardzo i nie życzę sobie żebyś tak się do mnie
zwracał – warknęłam
- To nie koncert
życzeń maluszku – zaśmiał się. Wstałam z kanapy i uderzyłam go w głowę kapciem,
którego zdjęłam ze stopy.
- Powaliło cię? –
zasłonił sobie głowę rękami
- Chcesz więcej?
– zaczęłam go okładać butem w każde możliwe miejsca
- Przestań,
jesteś jakaś nienormalna
- Gdybym była
nienormalna to zakneblowałabym cię w piwnicy, na krześle i torturowałabym
wygrażając siekierą. Nie masz tak źle, więc masz mi powiedzieć czego szukasz w
moim domu. – podparłam się pod boki.
- Pudełka Matta.
Przestań się tak na mnie patrzeć – zaśmiałam się szyderczo. Poszłam do naszego
pokoju, wyjęłam pudełko spod łóżka i zaniosłam je Hanerowi. Cały czas patrzyłam
na jego ręce, gdy je otwierał, widziałam, że czuł się skrępowany. Miałam go w
garści, mimo, że był starszy czasem zachowywał się jak przestraszony pięciolatek.
- Masz wszystko?
– zauważyłam, że wyciągnął fajki i schował do kieszeni
- Myślę, że tak
- To wynoś się
stąd. Nie chcę cie tutaj widzieć – jak on mi działa na nerwy. Jak
widzę jego twarz to chcę ją obić, tak dla satysfakcji.
- Spokojnie,
jesteś za agresywna – złapał mnie za nadgarstek. Wyrwałam się mu w
natychmiastowym tempie.
- Spadaj Haner
– syknęłam. Obserwowałam jak zmierza ku wyjściu. Pokazałam mu środkowy
palec jak zamykał drzwi, ale chyba zauważył ten gest, bo poczułam jego
spojrzenie na sobie.
- Rose, widziałam jak ciacho wychodziło od ciebie z domu
– zapiszczała Irmina wbiegając do mojego domu. - Jakie ciacho? To jest
chodzące skurwysyństwo – powiedziałam całkiem poważnym tonem
- Głupoty gadasz. Zobaczysz, to będzie kiedyś mój chłopak
– wzięła ostatni kawałek kanapki i usiadła przed telewizorem
- Ty siebie
słyszysz? On jest idiotą!
- Dla ciebie
każdy facet to dupek i idiota – faktycznie tak jest, ale to dlatego, że mam złe
wspomnienia z facetami mojej matki.
- Irmi, wiesz, że
miałam trudne dzieciństwo
- Przestań zwalać
wszystko na twoją przeszłość. Może w końcu warto wykorzystać parę chwil z tego
nędznego życia. Siedzisz całymi dniami w domu, oglądasz telewizję, albo czytasz
tą swoją książkę, którą znasz na pamięć. – może faktycznie ma racje? Moje życie
jest aż tak nędzne, nie zauważyłam tego wcześniej
- Słuchaj,
przeboleję każdego twojego faceta, ale mam nadzieję, że nie będzie nim żaden z
tej ich popieprzonej bandy! Nienawidzę ich, działają mi na nerwy. – wzruszyła
ramionami i nie odezwała się słowem
- Irmino Black!
Czy ja o czymś nie wiem? – jej milczenie pozostawiało mi wiele do myślenia
- Co? – co za
kłamczucha
- Nie udawaj, że
nie słyszysz – zwinęłam się pod boki
- Ja i chłopak?
Dobre sobie – prychnęła pocierając nos
- Ale kłamczucha!
– rzuciłam się na nią i zaczęłam łaskotać.
- No dobra!
Dobra! Przestań! – zaczęła się śmiać
- Powiesz? Czy
mam cię torturować?
- Brian! Brian! –
przestałam ją łaskotać i popatrzyłam na nią spode łba
- Nie! Tylko nie
Haner! Irmina mówiłam ci, cholera jasna! On cię wykorzysta – krzyknęłam
i wstałam szybko łapiąc się za czoło
- Spokojnie,
ustaliłam z nim, że nie będziemy tego robić
- Kurwa! Ale ty
nawet nie wiesz co jesteś w stanie zrobić po pijaku. On cię może zgwałcić, albo
wykorzystać – poczułam jak do moich oczu napływają łzy, ale były one
spowodowane tylko i wyłącznie zdenerwowaniem, które skumulowało się we mnie od
chwili, gdy ten frajer wszedł do mnie do domu. Nie znoszę go z całego serca.
Cały czas, gdy tylko przychodzi do Matta dogaduje mi w dziwny sposób, mam dość
jego zagrywek.
- Cześć Rose!
Jestem już! – usłyszałam głos Matta i szybko do niego podbiegłam wtulając się w
jego tors.
- Coś się stało?
– podniósł mnie do góry i zakręcił parę razy.
- Powiedz temu
swojemu przygłupowi Brianowi, że ma się trzymać ode mnie z daleka, a
przede wszystkim ma zostawić Irminę w spokoju! – wbiłam
paznokcie w jego plecy
- Przestań, Haner
jest dorosły, a Irmina na tyle odpowiedzialna, że na pewno nie da sobie zrobić
krzywdy. – nie chciało mi się wierzyć w te jego słowa, wiem, że Irmina łatwo
ulega facetom, dlatego muszę ją chronić.
- To dlatego
robiłaś mi kazanie na temat mojego życia? – zwróciłam się do Irminy
- Nie wiedziałam
jak inaczej ci to powiedzieć – pięknych rzeczy się tu dowiaduję!
- Super! –
wyszłam z salonu i pobiegłam na górę. Rozwalić coś? Czy zadzwonić do tego dupka
i zwyzywać go od najgorszych? W końcu zdecydowałam się, że zadzwonię do
Jimmiego, który zjawił się u nas w domu po pięciu minutach od mojego telefonu,
mieszka dwa domy dalej, więc nie było problemu. Słyszałam głosy na dole, a
potem kroki na schodach. Usiadłam na łóżku i uśmiechnęłam się jak wszedł do
pokoju.
- Co się dzieje,
promyczku? – od kiedy on mnie tak nazywa? I coś tu jest nie tak, bo przestał
mnie drażnić.
- Powiedz mi jak
to możliwe, że tylko ty i Matt mnie nie denerwujecie? Cała ta wasza banda
dupków działa mi na nerwy. – westchnęłam
- Zacky, Brian i
Johnny to specyficzni goście. Nie mają zaufania do dziewczyn.
- No ale Johnny
jest w tym samym wieku co ja i nie rozumiem jego zachowania wobec mnie
- On wychowuje
się w innym środowisku niż ty, zadaje się z nami, a my nie dajemy mu dobrego
przykładu. Po prostu przeszedł już swoje i nie da sobie nadepnąć na odcisk – on
przeszedł swoje? To co ja mam powiedzieć?
- Jimmy, nie mów
mi o czymś takim jak trudne dzieciństwo. Sama je przechodziłam i to nawet
ciężej niż inni ludzie. Wiem o tym.
- Na pewno nie
chcesz o tym rozmawiać – cholera, dobry jest. Przez te słowa chce mu o tym
powiedzieć, ale wiem, że nie mogę, bo złamałabym moją przysięgę z Mattem.
- Nie chcę. Brian
powiedział ci dlaczego jest z Irminą?
- On z nią nie
jest. Mają układ, że Brian chce … - przerwał
- Co chce? –
przeraziłam się, a serce podeszło mi do gardła
- Chce cię
zdenerwować – jasne. Wyczuwam kłamstwo
- Powiedz mu, że
te jego gierki mam w dupie. Niech trzyma się z dala od Irminy.
- On nie chce z
nią być. Po prostu chce cię zdenerwować, bo za tobą nie przepada – jakie to
prostackie – Ale ja czuję, że Irmina coś za bardzo wczuła siew ten przekręt.
- Jimmy, ona od
samego początku kiedy go poznała chce z nim być
- To mamy problem
- Tak i teraz
będę musiała leczyć to jej złamane serce
- I co? Powiesz
jej, że Haner nie chce z nią być?
-
Chyba najwidoczniej tak będzie najlepiej – westchnęłam i usłyszałam
jak drzwi się uchylają
- Nie będziesz mi
musiała o tym mówić. Sam mi to powiedział, bo przyszedł przed chwilą – zabolał
mnie brzuch jak tylko Irmina stanęła w drzwiach, zobaczyłam, że na jej twarzy
maluje się rozpacz pomieszana ze smutkiem. Mówiłam, byłam pewna, że tak się
stanie.
- Ostrzegałam
cię, cholera jasna! – krzyknęłam i przygryzłam język, żeby nie powiedzieć tego
co samo chciało ze mnie wyjść. Byłam zdenerwowana, albo raczej wkurwiona na
tego frajera. Jeszcze na dokładkę przyszedł Zacky i zaczął się ze mnie
naśmiewać. Wybiegłam z domu i usiadłam na pierwszej lepszej ławce w parku. Nie
znoszę świata, czuję się jak intruz. Cała byłam nabuzowana, szumiało mi w
głowie i wszystko wskazywało na to, że zaraz zacznie padać. Świetnie.
Zorientowałam się w czas, że mam klucze do garażu chłopaków. Szybko pobiegłam
na miejsce i weszłam do środka, wiedziałam gdzie to jest, bo Matt tłumaczył mi
drogę, z resztą nie trudno zauważyć drzwi od garażu na których napisane
fluorescencyjną farbą są ksywki chłopaków. Najbardziej odznaczał się „REV” a
może to ja nie zwracałam uwagi na inne napisy?
Weszłam do środka i usiadłam przy konsoli. Rozejrzałam się wokół siebie. Mieli
tutaj powywieszane plakaty różnych zespołów, z którymi byłam zżyta, na biurku
zauważyłam logo jakiegoś nieznanego mi zespołu. Była to czaszka ze skrzydłami
nietoperza. Obok niej leżała Biblia, a w niej zaznaczony fragment, który
przedstawiał pomszczonego siedem razy. Nie wiedziałam, że chłopcy są tak
religijni. Łza zakręciła mi się w oku, gdy zauważyłam ramkę ze
swoim zdjęciem, moje serce zaczęło mocniej bić.
- Rose? Co ty
tutaj robisz? – odwróciłam się i zauważyłam Johnnego. Jeszcze jego tu
brakowało.
- Wychodzę –
wstałam i wzięłam swoją kurtkę
- Przecież na
dworze pada – dopiero teraz zauważyłam, że jest cały przemoczony
- Nie jestem z
cukru – rzuciłam sucho i skierowałam się do wyjścia
- Poczekaj –
chwycił mnie za rękę
- Czego chcesz?
- Przeprosić cię
– co? Czy ja sienie przesłyszałam? On chce mnie przeprosić?
- Za co? –
idiotyczne pytanie
- Nie chcę, żeby
relacje między nami wyglądały .. tak jak wyglądają – co za „bogate” słownictwo
- A jak według
ciebie wyglądają?
- Po prostu mamy
tyle samo lat, a ja widzę, że ty jedyna jesteś rozsądna. Nawet rozsądniejsza od
Matta i chłopaków
- Nie chcę być
niemiła, ale zachowujecie się jak banda niedojebów.
- Jesteś niemiła
– zaśmiałam się w duchu. Nie mam powodów, żeby być miła
- Przyzwyczaj
się, że mówię to co myślę – przynajmniej nie kłamię.
- To co? Będzie
lepiej? – wyciągnął rękę w moją stronę. Popatrzyłam się na nią przez chwilę,
moje myśli były sprzeczne, ale w końcu schowałam swoją dumę do kieszeni i
wyciągnęłam rękę w jego stronę.
-
Poczekaj – chwycił mnie za rękę
-
Czego chcesz?
-
Przeprosić cię – co? Czy ja sienie przesłyszałam? On chce mnie przeprosić?
-
Za co? – idiotyczne pytanie
-
Nie chcę, żeby relacje między nami wyglądały .. tak jak wyglądają – co za
„bogate” słownictwo
-
A jak według ciebie wyglądają?
-
Po prostu mamy tyle samo lat, a ja widzę, że ty jedyna jesteś rozsądna. Nawet
rozsądniejsza od Matta i chłopaków
-
Nie chcę być niemiła, ale zachowujecie się jak banda niedojebów.
-
Jesteś niemiła – zaśmiałam się w duchu. Nie mam powodów, żeby być miła
-
Przyzwyczaj się, że mówię to co myślę – przynajmniej nie kłamię.
-
To co? Będzie lepiej? – wyciągnął rękę w moją stronę. Popatrzyłam się na nią
przez chwilę, moje myśli były sprzeczne, ale w końcu schowałam swoją dumę do
kieszeni i wyciągnęłam rękę w jego stronę.