Odcinek 30

  Ospała sięgnęłam po dzwoniący telefon i wyłączyłam budzik. Nie patrząc na zegarek wiedziałam, że jest już ósma i pora wstać. Nie otwierając oczu wyciągnęłam ręce nad głowe i głośno ziewnęłam.
- Ciii - uciszył mnie Brian i zarzucił rękę na moją szyję.
- Duszę się - ledwo z siebie wydusiłam
- Nie gadaj tyle tylko śpij - zniżył rękę na mój brzuch i przyciągnął mnie do siebie. Otulił mnie mocniej kołdrą i wtulił się w mój kark.
Nie pozostało mi nic innego jak tylko zrelaksować się i usnąć. Jednak moje myśli cały czas krążyły wokół jednego - Alexa. Te wszystkie wydarzenia działały na moją niekorzyść. Przez to wszystko bardzo schudłam, więc moje ciało nie wyglądało do końca kobieco. Znów czułam się jak dorastająca nastolatka. Dobrze, że chociaż temu leżącemu obok to nie przeszkadza.
Usłyszałam syczące drzwi od autobusu.
- Jesteśmy już na Florydzie! - usłyszałam zza drzwi.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Dwunasta. No pięknie, nic nie zdążyłam ze sobą zrobić, a już jesteśmy na miejscu. Zerwałam się z materaca i sięgnęłam do walizki po ubrania. Wyjęłam pierwsze lepsze czarne jeansy i jakąś ciemną koszulkę. Nawet nie patrzyłam na jej nadruk. Ubierając się, jednocześnie czesałam włosy i myłam zęby - to się nazywa kobieca natura. Prychnęłam i zorientowałam się, że poplułam pastą lustro. No pięknie, wydawałoby się, że lepiej chyba być nie mogło. Jednak, gdy spojrzałam na koszulkę - okazało się, że jednak mogło - było na niej napisane "mam najlepszego brata na świecie". Matt dwa lata temu sprezentował mi ją na urodziny. Wzięłam ją tutaj tylko dlatego, że za każdym razem, gdy się pakuję Matt wrzuca mi ją do torby i ja nic nie mogę na to poradzić.
- Długo tam będziesz jeszcze siedzieć? - usłyszałam głos zza drzwi.
- Przed chwilą weszłam
- Wszyscy są w autobusie, więc dobrze by było gdybyś się pośpieszyła
- Daj mi jeszcze dwie minuty Spojrzałam w lusterko i zilustrowałam zaspaną twarz. To chyba nie czas na makijaż, ale zakryć worki pod oczami to nie grzech. Wyjęłam z kosmetyczki korektor i tusz. Lekko skorygowałam cienie pod oczami i podkreśliłam rzęsy. To powinno wstarczyć. Wyszłam z łazienki i uniosłam jedną brew. Co to za zebranie? Myślałam, że szczegóły koncertów ustalili przed wyjazdem w trasę. Gdy podeszłam do stołu zauważyłam, że Matt spogląda na moją koszulkę, a kąciki jego ust lekko się uniosły. Przy nim siedziała Violet i trzymała go pod rękę. Może w końcu Matt znalazł sobie kogoś na dłużej niż miesiąc.
- Usiądź - Brian pociągnął mnie za rękę i posadził sobie na kolanach. Jadną ręką objął mnie w pasie, a drugą ułożył na moim udzie. Wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam się nimi dyskretnie bawić.
- Mam wam coś bardzo ważnego do powiedzenia - powiedział Matt wstając z kanapy - niestety dla niektórych - spojrzał na mnie - ta wiadomość może okazać się dość przykra. Dzisiaj rano Larry zadzwonił do mnie i przekazał mi, że załatwił nam studio. No i tu właśnie pojawia się kropka, bo studio znajduje się w Forks, więc nie pozostaje nam nic innego jak tylko przeprowadzka.
- Przecież to nie tak daleko Long Beach. Nie mogłoby znaleźć się inne wyjście? - spytał Johnny
- Obawiam się, że nie. To studio należy do ojca Larrego, który z grzeczności nam je odstąpił
- To w takim razie musimy znaleźć jakieś miejsce zamieszkania - stwierdził Jimmy wstając od stołu. Zaczął krążyć po autobusie i od czasu do czasu drapiąc się po głowie zaczął głęboko rozmyślać.
  Sama nie wiem co mam powiedzieć, ani jak mam się zachować. Byłoby mi trudno zostawić dom, który niedawno odremontowaliśmy. Bardzo się do niego przywiązałam, ale też nie chciałabym zostawić Matta samego. Chciałabym mieć z nim kontakt przez cały czas, bo kiedyś na pewno nasze drogi się rozejdą i zostanę sama. Z resztą nie chciałabym samotnie mieszkać w naszym domu. To byłoby okropnie dołujące, że nie miałabym się do kogo odezwać, ani z kim się wygłupiać. Może moglibyśmy go sprzedać za jakieś przyzwoite pieniądze i całkowicie przenieść się do Forks.
- A ty jak byś wolała, Rose? - głos Zackiego wyrwał mnie z myśli
- Co proszę? - spytałam zdezorientowana
- Zostawiłabyś dom i wyjechałabyś do Forks, czy raczej nie byłoby takiej możliwości?
- Jedno jest pewne. Nie zostanę w tym domu sama. Chociaż trudno jest mi podjąć tą decyzję tak od razu. Może musiałabym się z tym przespać, chyba, że potrzebujecie odpowiedzi na już.
- Nie. Larry dał nam czas do zakończenia trasy - wtrącił Matt
- Odpowiem wam jak podejmę właściwą dla mnie decyzję - westchnęłam.
Wstaliśmy od stołu i każdy rozszedł się tam, gdzie miał swój bagaż. Podróż dobiegła końca, więc musieliśmy się spakować i zanieść swoje rzeczy do hotelu, w którym byliśmy zameldowani. Dowiedziałam się, że zagościmy tutaj na tydzień, więc dobrze, że wzięłam parę lżejszych ubrań. Zatrzymaliśmy się w Jacksonville, czyli największym mieście na Florydzie. Muszę przyznać, że tutejszy klimat wywarł na mnie niemałe wrażenie. Od razu zaczęłam żałować, że ubrałam długie spodnie. Wiedziałam jak to się skończy, bo na zewnątrz było ponad 35 stopni.
- Każdy z nas ma osobny pokój, więc jak podejdziecie do recepcji to dostaniecie klucz. Wystarczy, że podacie swoje nazwisko - krzyknął Matt jednocześnie wyjmując bagaże z autobusu.
  Postąpiłam zgodnie z jego instrukcją, więc gdy recepcjonistka wydała mi klucz skierowałam się do pokoju numer 138. Kiedy weszłam do środka odjęło mi mowę. Cudownie wielkie okna wychodzące na zachód, które ciągnęły się od podłogi po sam sufit, przepiękny widok prywatnej plaży i ogromne łoże stojące na samym środku pokoju z baldachimem spuszczonym z sufitu. Wszystko utrzymywało się w jasnej tonacji co powodowało, że pokój wydawał się świeży. Miałam też prywatną łazienkę i garderobę. To wszystko zwaliło mnie z nóg. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zapragnę zostać w takim miejscu na dłużej.
Zauważyłam, że w kącie stoi wieża stereo, a głośniki odchodzące od niej zostały rozmieszczone po całym pokoju. Od razu zaczęłam szukać w torbie jednej z pięciu płyt, które zawsze mam przy sobie. Trafiłam na Aerosmith. Włożyłam ją do napędu i zaraz cały pokój nabrał dla mnie jeszcze większej przyzwoitości.
Bujając się od czasu do czasu w rytm muzyki rozkładałam ubrania w garderobie, a do łazienki włożyłam kosmetyki. Korzystając z okazji wyprałam parę rzeczy, które nosiłam podczas podróży i rozwiesiłam je na kaloryferze w przedpokoju. Wyjęłam z bagażu podręcznego książkę, którą kupiłam przed wyjazdem i rzuciłam się na łóżko. Czytałam ją tak długo, aż za oknem pjawił się soczyście pomarańczowy kolor, który sygnalizował zachód słońca.
Zamknęłam książkę i usiadłam po turecku. Zaczęłam wpatrywać się w delikatne fale i promienie zachodzącego słońca. To wszystko komponowało się tak wspaniale, że miałam ochotę, aby czas się zatrzymał. Bujałam się lekko do rytmu muzyki i zamknęłam oczy, a kiedy poczułam ciepłe dłonie na ramionach uśmiechnęłam się do siebie.
- Proponuję spacer po plaży. Co ty na to?
- Jesteś dobrym pomysłodawcą - odwróciłam się w stronę Briana i pogłaskałam go po policzku.
- Akurat dziwnym trafem dostaliśmy pokoje obok siebie - zaśmiał się
- To dobrze, przynajmniej nie będziesz omijał tych pięknych zachodów - odparłam i odłożyłam książkę na stolik obok łóżka.
- Chodź - pociągnął mnie za rękę Jednym ruchem wyłączyłam wieżę i wsunęłam japonki na stopy. Zgarnęłam kartę do pokoju ze stolika i zamknęłam za nami drzwi.
Idąc obok niego wzdłuż brzegu byłam lekko zestresowana. Niezręczna cisza budowała we mnie lekki dyskomfort, ale podziękowałam w duchu, że Brian odważył się ją przerwać.
- Nie chciałem ci tego mówić, ale nie chciałbym zatajać przed tobą spraw w dużej mierze dotyczących ciebie i twojej przeszłości - popatrzyłam na niego, bo nie wiedziałam czego ta sprawa miałaby dotyczyć - chciałbym raz na zawsze wyjaśnić sprawę Alexa. Powiedziałem mu, że jeżeli jeszcze raz zbliży się do ciebie lub wyrządzi ci jakąkolwiek krzywdę zgłaszam całą tą sprawę do sądu. Wiem, że wtedy byłoby to dla ciebie trudne, bo musiałabyś wszystko powiedzieć Mattowi, ale nie musisz się martwić. Alex nie chce mieć kłopotów, ani tym bardziej spraw w sądzie. On po prostu mógłby mieć wtedy jeszcze większe kłopoty. Nie wiem dlaczego, nie pytałem. Najważniejsze jest to, że już więcej go nie zobaczysz - popatrzył przed siebie i westchnął - nie wiem z resztą dlaczego zrobiłaś coś tak nieodpowiedzialnego. My byliśmy w stanie zebrać te pieniądze. Mój tata mógłby nam pomóc, przecież jest muzykiem i zarabia na swoich utworach.
- Brian, to dla mnie trudne. Dziękuję ci, że pomogłeś mi w tej sprawie, gdyby nie ty to nie wiem w jaki sposób miałabym się go pozbyć. Te jego groźby były naprawdę okropne. Przez to wszystko zarywałam całe noce. Ja chciałam tylko pomóc Zackiemu. Wyrządziłam mu ogromną krzywdę, chciałam mu to w jakiś sposób wynagrodzić. To całe jego cierpienie. W końcu to przeze mnie Michelle... sam wiesz - spuściłam wzrok w dół
- Swoją drogą sam nie wiem jak mogłem być tak głupi i ślepy - kopnął piasek
- Nie rozumiem - Brian chwycił mnie za rękę i usiedliśmy na piasku.
- Ta cała Michelle. Nie wiem co ja w niej widziałem, może tylko tyle, że zaspokajała mnie w łóżku. Przeszedłem jakiś rodzaj zauroczenia, które i tak szybko minęło. Omotała mnie, miałem klapki na oczach, sądziłem, że jest najlepszą kobietą na świecie. Nienawidzę siebie przez to. Między innymi przez nią uzależniłem się od dragów - westchnął
- Nie chcesz się leczyć? Nie chciałabym pewnego razu wejść do twojego domu i zobaczyć cię martwego.
- Rose, rozmowa o tym nie jest dla mnie komfortowa. Nie lubię rozmawiać o swoich problemach, wolę zachować je dla siebie.
- No i właśnie między innymi dlatego jesteś dla mnie jedną wielką chodzącą zagadką - założyłam ręce na piersi.
Brian popatrzył na mnie i zaśmiał się głośno.
- Mała, gdybyś ty wiedziała ile lat ja próbuję cię rozgryźć
- Ty mnie? A co tu jest do rozgryzania?
- Jesteś jadną z niewielu dziewczyn, które nie dały mi się oprzeć. Każda, nawet ta najbardziej uparta mi się poddała. A ty? Jesteś jak niewinna owieczka, która stara bronić się przed wszystkim, a najbardziej przede mną. Ja wiem, że duży wpływ na to mają wydarzenia z przeszłości, ale to było kiedyś. Wyłem wtedy szczeniakiem, który chciał zaliczać wszystko co się rusza
- A teraz niby tak nie jest? - prychnęłam
- Teraz mam łatwy dostęp do kobiet. Wystarczy, że po koncercie wyciągnę którąś przez barierki i zaprowadzę do autobusu. Nie muszę ich nawet uwodzić. Na sam mój widok zdejmują majtki, więc nie potrzebuje żadnego większego wysiłku.
- Twój tata popiera to co robisz? Ten cały pomysł z założeniem zespołu - zapytałam
- Kiedy powiedziałem mu, że zakładam zespół to mnie wyśmiał. Powiedział, że nie dam rady, że nie będę umiał nad wszystkim zapanować. Powiedział wtedy, że moja gra na gitarze jest przeciętna i nie mam z czym startować na scenę.
- Jednak niektórym podoba się to co robisz.
- Znajdzie się parę - zaśmiał się.
Wstał, otrzepał spodnie z piasku i wyciągnął rękę w moją stronę. Podciągnęłam się i w ciszy ruszyliśmy w stronę hotelu.
- Wiesz, ta noc w busie - zaczęłam
- Rose, nie powinniśmy wtedy tego robić
- Coś się stało?
- Nie chcę narażać cię na kłopoty. Nie chcę cię skrzywdzić.
- Przestań. To było cudowne, czułam się nieziemsko. Chciałam ci podziękować
- Nie wracajmy do tematu - jego mina wyraźnie zrzedła
- Przepraszam jeżeli nie byłam wystarczająco dobra - spuściłam wzrok
- Tu nie chodzi o ciebie. To była cudowna noc, nawet nie wiesz jak długo o niej marzyłem, ale zrozum, że nie chcę, abyś kiedykolwiek jeszcze przeze mnie cierpiała.
- O czym ty mówisz? - uniosłam brew
- O tym, że narazie nie powinniśmy robić takich rzeczy. Chciałbym, żebyś nie była narażona na niebezpieczeństwa.
Nie rozumiałam o co mu chodzi. Może to wszystko wynika z tego, że jestem świeżakiem w tych sprawach i nie potrafię się pod niego dostosować. Brian chwycił mnie za brodę i uniósł ją do góry.
- Nie przejmuj się tym skarbie. Jesteś cudowna w każdym calu i pod każdym względem - złożył ciepły pocałunek na moich ustach i pogłaskał mnie po policzku.
Zaprowadził mnie pod same drzwi mojego pokoju i przytulił na pożegnanie
- Wyśpij się, bo jutro czeka nas pracowity dzień - uśmiechnął się i wyjął kartę z tylnej kieszeni spodni.
- Dobranoc - powiedziałam cicho. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Coś czuję, że wpakowałam się w kłopoty. Nagle usłyszałam, że ktoś puka do mojego pokoju. Nikogo się nie spodziewałam, ale podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. Violet? Co ona tu robi?
- Cześć, nie przeszkadzam? - szepnęła
- Nie, coś się stało? - spytałam
- Nie, absolutnie nic. Chciałam tak tylko pogadać, poznać się, bo jakoś wcześniej nie miałysmy okazji.
- Wchodź, nie ma problemu - uśmiechnęłam się i przesunęłam się z przejścia.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedziała wchodząc w głąb pokoju
- Coś ty. Właśnie wróciłam ze spaceru z Brianem.
- Ty i on jesteście razem? - spytała siadając na łóżku
- On jest z wyższej ligi. W życiu by się nie zabrał za taką niezdarę jak ja - zachichotałam.
Uniosłam butelkę z czerwonym winem do góry
- Masz ochotę? - spytałam
- Jasne - klasnęła w ręce i wyjęła spod łóżka srebrną tacę
- A ty skąd wiesz o takich gadżetach? - zapytałam lejąc wino do kieliszków
- Dobrze przestudiowałam swój pokój.
Wręczyłam jej kieliszek z winem, a swółj uniosłam do góry na znak toastu. Stuknęłyśmy się i upiłyśmy po łyku.
- Gdybyś miała opisać Briana to w jaki sposób byś to zrobiła? - zapytała.
Udałam, że chwilę się zastanawiam, bo tak naprawdę już dawno ustaliłam sobie teorię na jego temat.
- Zły, uroczy, porywczy i kompletnie obłąkany - odparłam i upiłam łyk wina
- Obłąkany?
- Ma swoje historie, które sprawiają, że za takiego go uważam - wzruszyłam ramionami
- Nie wiem czy powinnam pytać się ciebie o takie sprawy, bo jesteś siostrą Matta i nie patrzysz na niego w taki sposób jak ja, no ale w końcu znasz go całe życie. Co byś mogła o nim powiedzieć? Jaki jest?
- Wiesz co, patrzę na niego ze strony normalnego człowieka. To, że jest moim wkurzającym bratem nie zmienia faktu, że patrzę na niego jakoś inaczej. Uważam, że jest lojalny, opiekuńczy i warty wysokiej oceny. Gdyby znalazł odpowiednią partnerkę to byłby w stanie poświęcić dla niej wszystko co posiada. On jak kocha to na zabój. Ma specyficzny charekter, jego się kocha albo nienawidzi.
- Mówił mi kiedyś o twoim dość tragicznym incydencie - westchnęła
- To było dawno. Wolę do tego nie wracać. W ogóle jak ty i Matt się poznaliście? - spytałam.
- Na koncercie. Przyszłam na meet&greet.
Cały wieczór rozmawiałyśmy o swoich zainteresowaniach, obgadałyśmy każdego z chłopaków i wypiłyśmy dwie butelki wina. Nie wiem kiedy zasnęłyśmy, ale gdy rano obudziłam sie obok niej z bólem głowy stwierdziłam, że jest odpowiednia dla mojego brata.

Odcinek 29

- Ja pierdole - przeklnęłam.
Popatrzyłam na Briana, a moje serce zaczęło walić jak młot. Bałam się, cholernie się bałam, bo niby co teraz będzie? Wszyscy dowiedzą się o tym jak zarobiłam pieniądze dla Zackiego i jak bardzo musiałam się poświęcić żeby uratować przyjaciela.
Co będzie jak dowie się o tym Matt? Muszę to jakoś odkręcić, przecież to wszystko nie może się tak skończyć. Przeprosiłam Briana i wyszłam na zewnątrz. Trzymając telefon w ręku podeszłam do najbardziej odludnionego miejsca i wybrałam numer Alexa. Dłonie tak bardzo mi się trzęsły, że lada moment, a wyśliznąłby mi się z nich telefon.
Jeden sygnał, drugi sygnał... Ze spokojem na twarzy wsłuchiwałam się w każdy dźwięk wydobywający się ze słuchawki. Spokój jaki malował się na zewnątrz mojego ciała nie był porównywalny z tym co czułam w środku. We mnie aż krzyczało, brzuch kurczył się od stresu, a zawartość żołądka doszukiwała się światła dziennego.
- Halo? - usłyszałam cichy tembr głosu w słuchawce.
Momentalnie zastygłam. Narastający niepokój zamienił się z olbrzymi strach, który całą swoją wolą musiałam pokonać. Musiałam być silna.
- Alex, dlaczego mi to robisz? - warknęłam, a przynajmniej tak mi się wydawało, że warknęłam. W rzeczywistości pewnie mój głos zabrzmiał bardzo żałośnie.
- No zastanówmy się skarbie - zaśmiał się - Może dlatego, że jasno się określiłem. Chcę pieniądze spowrotem i zapominamy o sprawie.
- Nie, nie zapominamy o sprawie. Rozumiesz, że nie mam takiej sumy pieniędzy? - poczułam tą wstrętną narastającą w gardle gorycz.
- To pożycz od swoich bogatych kolesi. Oni zapewne mają kasy jak lodu - prychnął
- Gdyby ją mieli to nie musiałabym tak bardzo się poniżać.
- Słyszałem, że było ci ze mną dobrze, więc nie wiem z czego robisz problem
Zaśmiałam się sztucznie i odłożyłam słuchawkę. Co za podły gnój! Nie umiem wytłumaczyć mu tego, że nie dam rady oddać tych pieniędzy. To jest zbyt wysoka suma dla chłopaków... a tym bardziej dla mnie.
- Co się dzieje? - z myśli wyrwał mnie głos Briana.
- Brian! Co ty tu robisz? - zapytałam bezmyślnie.
- Nie chcę, żebyś myślała w samotności, bo wymyślisz jeszcze coś głupiego - pogłaskał mnie po policzku.
Miałam ochotę się rozkleić i płakać na jego ramieniu przez następne godziny, ale wolałam trzymać sie mocno i nie dać po sobie niczego poznać.
- Rozmawiałaś z tym dupkiem - bardziej stwierdził niż zapytał
Skinęłam lekko głową i poczułam, że jestem na granicy załamania. Zacisnęłam szczękę i zaczęłam szczypać się w ramię, jakbym myślała, że to mi w czymś pomoże. Popatrzyłam na Briana, a gdy nasze oczy się spotkały moje serce zabiło mocniej, ale tylko raz. Złożyłam dłonie jak do modlitwy i przytknęłam je do ust. Wypuściłam mocniej powietrze i lekko zadrżałam. Brian chyba to zauważył, bo poczułam jego ciepłe dłonie na moich nadgarstkach. Bałam się, że mogę nie zasnąć tej nocy, że to wszystko stanie się jednym niekończącym się koszmarem.
- Mogę spać dzisiaj z tobą? - wypaliłam Bri zmarszczył brwi, ale na jego ustach zaczynał promieniować uśmiech. Światełko w tunelu? Nie, to tylko jego białe zęby.
- Oczywiście, że możesz... ale co na to Matt? - momentalnie jego mina zrzedła
- Brian... chyba wiesz z jakich powodów nie chcę spać sama.
- A co jeżeli powiem, że nie za bardzo? - uniósł jedną brew - Chociaż nie, poczekaj. Boisz się?
Skinęłam głową i nie patrząc mu w oczy dodałam głupio, że przy nim czuję się najbezpieczniej. Chociaż to nie do końca prawda. Boję się go jak cholera, ale chyba przez sen nie zrobi mi nic złego. Po prostu nie chcę tej nocy spędzić sama. Każdy sobie kogoś znalazł tylko nie ja i Brian. Przykre, ale prawdziwe, może to los tak chciał?
Po paru godzinach w końcu odjechaliśmy z miejsca postoju. Tym razem zmieniłam autobus. Przeniosłam się do tego, w którym się nie imprezuje, a tylko śpi i jada posiłki. Oczywiście żadna dziewczyna "z zewnątrz" nie ma do niego wstępu. Tak, to ja ustaliłam tę zasadę, ale chłopcy dzielnie jej przestrzegają. I dobrze, przecież nie chcemu ty żadnych ofiar.
Wiedziałam, że oprócz kierowcy nie ma tu nikogo, więc zdjęłam uciskające mnie spodnie i postanowiłam włożyć wygodne dresy. W samej koszulce przeszukiwałam cały autobus, ale nigdzie ich nie znalazłam. Weszłam do sypialni i zastałam... Alexa?! Co do diabła jebanego w dupe?!
- Co ty tu robisz?! - wrzasnęłam i wyrwałam spod niego dresy
- Przyszedłem po zapłatę - zaśmiał się cwaniacko i wstał z łóżka.
- Ani. Mi. Się. Waż. - pisnęłam i wzięłam do ręki nóż, który miałam pod ręką.
- Widzę, że na ostro - uśmiechnął się i cmoknął w powietrze.
- Skąd ty się tu wziąłeś?
- Twój braciszek nadal uważa, że jestem nieszkodliwy - pogłaskał mnie po policzku, a ja gwałtownie odwróciłam głowę.
Nagle kierowca mocno zahamował, a drzwi od autobusu zasyczały. Odwróciłam się w tamtym kierunku i nagle poczułam mocny ścisk na szyi. Nie mogłam oddychać. Z całej siły próbowałam zaczęrpnąć powietrza, jednak to nie przynosiło żadnych skutków. Zza mgły dostrzegłam, że ktoś biegnie w naszą stronę i coś krzyczy. Jednak przez zatkane uszy nie byłam w stanie rozpoznać żadnych słów.
W końcu Alex uwolnił uścisk, a ja bezwładnie opadłam na podłogę.
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Nie mogłam otworzyć oczu, a mój oddech był strasznie płytki i szybki. Chciałam coś powiedzieć, ale jedyne co udało mi się wydusić to jakiś niezrozumiały bełkot.
- Spokojnie, jestem przy tobie - poznałam głos Briana
- Byś ty gdy bu tu? - zapytałam
- Rose, spokojnie. Jeszcze raz
- Ty byłeś gdy byłam tu? - potwórzyłam
- Tak, byłem cały czas - wplótł palce między moje włosy
- Nienawidzę tego gnoja - pociągnęłam mocno nosem
- Ja też nie, ale nie bój się. Już nigdy ci nie stanie na drodze
- Skąd wiesz? - otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego pytająco - Chyba nie powiesz mi, że daliście mu pieniądze
- Nic z takich rzeczy. O to się nie martw.
- No to co zrobiłeś?
- Nic takiego. Połóż się i odpocznij. Chcesz się napić wody?
- Tak, poproszę - podparłam się na łokciach i powoli przeszłam do pozycji siedzącej. Wypiłam kilka łyków i podałam szklankę Brianowi
- Nie chcesz już więcej?
Kiwnęłam przecząco głową i wyciągnęłam ręce przed siebie patrząc Brianowi prosto w oczy. Zrozumiał mnie bez słów. Wśliznął się w moje ramiona i zacisnął ręce wokół mojej talii. Wplotłam palce w jego zmierzwione włosy i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Dziękuję - wyszeptałam - Nie wiem co bym zrobiła gdybyś nie wszedł do tego autobusu
- Kiedy tylko dowiedziałem się od Matta, że on tutaj jest natychmiast kazałem zatrzymać autobus i wpadłem tu jak poparzony.
- Nie wiem jak ja ci się odwdzięczę
- Wystarczy mi to, że mogę trzymać cię w ramionach. To jest dla mnie największe podziękowanie - poczułam, że się uśmiechnął.
Spojrzałam na zegarek. Wybiła równa dwunasta, więc zwlekłam się z łóżka i sięgnęłam do walizki po ręcznik, bieliznę, piżamę i kosmetyczkę.
- Idę się umyć. Zostajesz tutaj, czy idziesz do nich?
- Wolałbym zostać - kąciki jego ust lekko się uniosły.
Wychodząc z sypialni zatrzasnęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę kabiny prysznicowej. Przewiesiłam ręcznik przez górę kabiny i rozłożyłam wszystkie rzeczy na szafce. Wzięłam się za zmywanie rozmazanego makijażu. Wyglądałam jak rasowa panda. Brakowało mi tylko bambusa na przegryzkę. Po zmyciu makijażu umyłam zęby i związałam włosy. Weszłam do kabiny i puściłam strumień wody. Zadrżałam kiedy na plecy opadły mi zimne krople, zaraz jednak woda się ociepliła i z łazienki zrobiła się sauna. Zamknęłam oczy i wczuwałam się jak woda uderza o moje ciało.
Usłyszałam pukanie do kabiny. Podskoczyłam ze strachu i zakryłam ciało rękami.
- Mogę się przyłączyć? - spytał Brian zaglądając do kabiny
- Ocipiałeś zboczeńcu? - pisnęłam
- No weź! Zaraz wylejesz całą ciepłą wodę
- Właź, ale się nie gap - wywróciłam oczami
- Okej, okej. To będzie taki przyjacielski prysznic - zaśmiał się
- Koleżeński - poprawiłam go
- Dobra dobra - puścił oczko, wszedł do kabiny i zatrzasnął drzwi.
Odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam mydlić ciało. Podałam mu mydło i poczułam, że jego ręce dotykają moich pleców, delikatnie po nich przejeżdżając.
- Boże, chciałam ci je podać, żebyś się umył, a nie szorował mi plecy
- Boże? Wystarczy Brian, a pleców sobie i tak sama nie umyjesz, wiec zamknij się i... i to by było na tyle. Po prostu poddaj się przyjemności
- Nie mogę się poddać, bo za bardzo mnie stresujesz - warknęłam
Brian chwycił mnie za barki i obrócił w swoją stronę. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach i odsunął mnie od siebie.
- Nie musisz się krępować. Ja też nie mam niczego na sobie.
Patrzyłam na niego jak zaczarowana. Nie dość, że obdarzył mnie tak cudownym pocałunkiem to jeszcze stoi przede mną nago... cały nagi, nagusieńki. O mamo, tylko nie patrz na dół. O nie, spojrzałam. Chyba się nie zorientował. O nie, znowu tam popatrzyłam. Brian zachichotał i klepnął mnie w tyłek.
- Co to ja koń, żeby mnie klepać? Miej trochę szacunku - warknęłam
- Przepraszam panno Rosalie - pstryknął mnie w nos
- Nie wiem jak ty, ale ja wychodzę. Zaraz odmoknę i będę miała drzewka na palcach - wyszłam z kabiny i otuliłam się ręcznikiem. Zabrałam kosmetyczkę i piżamę i poszłam do sypialni. Szybko wytarłam ciało, włożyłam koszulkę i majtki. Nasunęłam też krótkie spodenki i wskoczyłam na łóżko. Podłączyłam telefon do ładowania i weszłam pod kołdrę. Odwróciłam się w stronę ściany i przymknęłam oczy. Po chwili usłyszałam jak Brian cichutko skrada się w stronę łóżka. Cały pokoik został wypełniony zapachem jego żelu pod prysznic. Poczułam, że materac obok mnie się ugina, a ciepło jego ciała przyciąga mnie jak magnes.
Minęło kilka godzin, a ja nadal nie mogłam zasnąć. Cały czas dręczyły mnie myśli związane z Alexem... Do czego on był zdolny? W ogóle jak on mnie tu znalazł? Tyle pytań pozostaje bez odpowiedzi. Westchnęłam i obróciłam się na plecy. Patrząc w sufit poczułam wzrok Briana na sobie, który leżał w takiej samej pozycji jak ja.
- Nie mogę zasnąć - powiedzieliśmy oboje w tym samym czasie.
Popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. Zaraz potem nastała grobowa cisza i obydwoje usiedliśy naprzeciwko siebie i powoli zaczęliśmy się całować. To było takie cudowne. Nigdy jeszcze nie byłam w stanie takiej euforii. Wszystko wydawało mi się takie piękne, chciałam mieć Briana całego, w tym momencie. Może zabrzmi to trochę egoistycznie, ale chcę żeby on był mój, tylko mój. Nic się nie liczy. Zsunął delikatnie ramiączko z mojej bluzki i zaczął jeździć palcem po mojej skórze. Położyłam dłonie na jego plecach i delikatnie przejechałam po nich palcami. Zamruczał delikatnie. Kiedy pozbył się moich ubrań i zostawił mnie w samych figach obawiałam się, że całe to pragnienie pryśnie i znowu od niego ucieknę. Zacisnęłam szczękę żeby o tym nie myśleć i poddałam się przyjemności. Za każdym razem kiedy pieścił moje ciało ja odczuwałam to dwa razy bardziej niż powinnam. Jego ciało jest tak cudowne. On jest cudowny. Uwielbiam go całą sobą. Teraz czuję, że mogę przenosić góry. Kiedy dotarłam na sam szczyt byłam zadowolona, że potrafił zaspokoić moje potrzeby do najmniejszego szczegółu. Opadliśmy bezwładnie na poduszki i wtuliliśmy się w siebie nagimi ciałami. Zasnęłam spokojnie.

Wybaczcie, że tak krótko, ale nie mam dobrych warunków do pisania rozdziałów. Jednak chciałam zapełnić tą prawie półroczną lukę, która nei jest na miejscu. Już ze wszystkiego się tłumaczę. Nie dość, że jest rok szkolny i trzeba podbudować swoją opinię w szkole (hehe) to jeszcze jak na złość zepsuł mi się komputer i tu właśnie zaczynają się schodki. Ten rozdział wyprodukowałam na tablecie, co było naprawdę niezłym wyzwaniem, bo prawie nic mi w nim nie działa. Dlatego mam nadzieję, że jakoś Wam to wynagrodzę w następnym odcinku, który mam nadzieję, że będę pisać już na czymś lepszym :) To taka mała świąteczna niespodzianka ode mnie, bo chciałam, żebyście w jakiś sposób umilili sobie parę minut przed świątecznymi porządkami. Szczególne podziękowania należą się moim wspaniałym dziewczynom (nie będę wymieniać, ale te o które tu chodzi są najbardziej wyjątkowe na świecie, bo z grupy SW), które mnie dodatkowo motywowały do stworzenia tego malutkiego rozdzialiku. Gdyby nie one na pewno nie chciałoby mi się poświęcić tych paru godzin, bo zawsze znalazłabym coś ciekawszego do roboty, ale czego nie robi się dla tych wariatek!